Projekt encykliki na temat rasizmu
Po dokonanej przez III Rzeszę w marcu 1938 r. aneksji katolickiego państwa korporacyjno-stanowego Pius XI ponownie podjął kwestię potępienia rasizmu654. W dniu 22 czerwca 1938 r. powierzył amerykańskiemu jezuicie Johnowi LaFarge zadanie przygotowania projektu encykliki o nacjonalizmie i rasizmie655. LaFarge poprosił generała zakonu Ledóchowskiego o przydzielenie mu do pomocy dwóch naukowców, którzy mieliby sporządzić właściwy tekst projektu. Wybór padł na jego zakonnych braci – Gustava Gundlacha i Gustave’a Desbuquois’a. Nie planowano sylabusa, lecz krytyczną analizę popartą autorytetem Urzędu Nauczycielskiego Kościoła, wzorowaną na encyklice Divini redemptoris. Niewyjaśniony pozostaje fakt, dlaczego papież nie zwrócił się do Świętego Oficjum i z jakich podwodów nie sięgnięto do propozycji z lat 1935–1936.
Projekty Gundlacha i Desbuquois’a dość mocno odbiegają od siebie. Prawdopodobnie z tej przyczyny wszystkie wersje – francuską, niemiecką i angielską – LaFarge przekazał w końcu września 1938 r. generałowi jezuitów. Nie wiadomo, czy Pius XI miał je w ogóle w rękach. Na podstawie dzisiaj dostępnych źródeł nie można odpowiedzieć na pytanie, dlaczego Pacelli, będąc już papieżem, nie zainteresował się nimi. Zapewne część odpowiedzialności spada na typowe dla Watykanu przewlekłe procedury i rozbudowany system ekspertyz.
Gundlach – zapewne właściwy autor tekstu – zaproponował nazwanie encykliki Societatis unio (Jedność społeczeństwa). Mimo nieco „ciężkiego, akademickiego stylu”656 Gundlacha jego projekt zawierał sformułowania, które idą dalej niż wszystkie zawarte w podejmowanych od połowy lat 30. pracach wstępnych: „tak zwana kwestia żydowska nie jest ze swej istoty ani kwestią rasy, ani narodu, ani narodowości, ani też państwowości, lecz kwestią religii i od czasów Chrystusa kwestią chrześcijaństwa. […] Jedynie z gniewem i bólem patrzy dziś Kościół na traktowanie Żydów podług zarządzeń, które są sprzeczne z prawem naturalnym i nie zasługują na czcigodną nazwę ustaw. Absolutnie fundamentalne wymogi sprawiedliwości i miłości są gwałcone bez wahań i skrupułów”657. W zakończeniu Gundlach cofa się 10 lat w przeszłość, nawiązując do potępienia sformułowanego przez Święte Oficjum 25 marca 1928 r., w którym napiętnowano „w sposób szczególny ową nienawiść, którą w naszych czasach zwykło nazywać się antysemityzmem”658. W ostatnich dziesięcioleciu – pisał Gundlach – Kościół katolicki swojego poglądu nie zmienił.
Na początku października 1938 r., miesiąc po oddaniu gotowego projektu encykliki, Wielka Rada Faszystowska (Gran Consiglio del Fascismo) podejmuje uchwały zaprowadzające we Włoszech urzędowy antysemityzm. W połowie listopada przyjmują one postać dekretu z mocą ustawy – uzasadniane są nie względami rasowymi, lecz narodowo-kulturalnymi659. Za pomocą tych środków wykluczono Żydów ze wspólnoty narodowej i wysłano ich z powrotem do getta. Nie wolno im było już uczęszczać do szkół publicznych, pełnić publicznych urzędów oraz zawierać małżeństw z nie-Żydami660. Jak wielkim ideologicznym trzęsieniem ziemi była ta reorientacja, widać jasno wówczas, gdy przypomnimy, że zaledwie cztery lata wcześniej Mussolini wykpiwał rasowe teorie Hitlera jako czysty nonsens661. Jeszcze pod koniec maja 1934 r. pisał: „Kult rasy w stu procentach. Przeciw wszystkiemu i przeciw każdemu: wczoraj przeciw chrześcijańskiej cywilizacji, dzisiaj przeciw łacińskiej cywilizacji, jutro być może przeciw cywilizacji całego świata!”662
Papież Pius XI, który już 28 lipca 1938 r. na otwartej audiencji dał ostrą odprawę nowemu włoskiemu rasizmowi, wniósł – mając na uwadze planowane przepisy prawa małżeńskiego – skargę na łamanie konkordatu. W trakcie tajnych rozmów osiągnięto porozumienie i odnośny artykuł w planowanym dekrecie został zmodyfikowany663. Jednak ta zmiana nie przewidywała uznania przez państwo ślubów kościelnych zawieranych przez Żydów-konwertytów. Spór trwał i nasilał się aż do śmierci Piusa XI 10 lutego 1939 r. Potem został załagodzony, gdyż Pacelli unikał jakiejkolwiek bezpośredniej konfrontacji z rządem włoskim, aby móc wykorzystywać Mussoliniego jako pośrednika w kontaktach z Niemcami i mocarstwami zachodnimi.
Mimo że pod względem ideologicznym faszystowskie Włochy coraz bardziej zbliżały się do narodowego socjalizmu, to pozostały między nimi znamienne różnice. Widać to wyraźnie na przykładzie przemówienia, jakie czołowy ideolog antysemityzmu w łonie ruchu faszystowskiego, Roberto Farinacci, wygłosił 7 listopada 1938 r. z okazji uroczystości otwarcia Faszystowskiego Instytutu Kulturalnego w Mediolanie. W wykładzie zatytułowanym „Problem żydowski w historii Kościoła” Farinacci próbował sformułować podstawy rodzimej, niezależnej od Niemiec polityki wobec Żydów, która jego zdaniem winna bazować na tradycji chrześcijańskiego antysemityzmu: „na pocieszenie naszych własnych dusz skonstatujmy ze spokojem, że jeśli jako katolicy staliśmy się antysemitami, to zawdzięczamy to wyłącznie naukom, które Kościół głosił nam od 2000 lat. […] Rzym jest i zawsze będzie Antyjerozolimą”664.
Farinacci cytował całe strony z antyżydowskich pism Ojców Kościoła i postawił tezę, że „aryjska zasada rasowa” była „u jezuitów […] stosowana znacznie bardziej rygorystycznie niż w Niemczech”665. Ale potem pod wpływem ideałów rewolucji francuskiej Kościół rzymskokatolicki utracił czujność, co sprawiło, że ochrzczeni Żydzi mogli głęboko wniknąć w szeregi kleru. Dlatego dzisiaj to państwo faszystowskie podejmuje się rozwiązania „kwestii żydowskiej”. „Wiemy, że duch chrześcijaństwa jest największym źródłem energii, która podtrzymuje egzystencję ludzi i narodów europejskich i prowadzi je do walki w służbie Bogu. Nie chcemy, żeby Kościół tracił z oczu swoje główne zadanie wychowawcze i zajmował się sprawami politycznymi, które zastrzeżone są wyłącznie dla faszyzmu. Faszyzm bowiem, posłuszny nakazom płynącym z historii, zachowuje i powiększa dla tych, którzy przyjdą po nas, dziedzictwo Rzymu”666.
W oczach ideologów narodowego socjalizmu ze Służby Bezpieczeństwa przyjaźnie nastawiony do Niemiec Farinacci ujął „kwestię całkowicie fałszywie”. Kościołowi bowiem zawsze chodziło tylko o to, aby swoimi metodami „zmusić Żydów do chrztu”667. Kościół katolicki, nigdy nie rozumiejąc, że „zasadniczy problem” leży właśnie na płaszczyźnie rasowej, chciał jedynie przeforsować „międzynarodowe katolickie roszczenie do kształtowania kultury”.
Oprócz usiłującego zachować pewną ideologiczną niezależność Farinacciego istniał w łonie włoskiego faszyzmu nurt pronazistowski, całkowicie zgodny z antysemicką linią narodowego socjalizmu, skupiony wokół półoficjalnego dziennika „Il Tevere” i jego wydawcy Telesio Interlandiego668. Miał on bezpośredni dostęp do Mussoliniego i już przed 1933 r. bronił w swojej gazecie – z milczącym przyzwoleniem Duce – antysemickiej polityki Hitlera. Hrabia Ciano zanotował w połowie września 1939 r., że skrajnie proniemiecka gazeta „Il Tevere” nazywana jest w Rzymie „złotem Renu”669. Ponieważ we Włoszech nie był akceptowany antysemityzm w postaci generalnych oskarżeń, Interlandi obwiniał wszystkich włoskich Żydów o syjonizm.
Stanowisko Mussoliniego wobec rasizmu zmieniło się od czasu wojny z Abisynią. O ile wcześniej mógł uchodzić wręcz za „prosemickiego”, to w połowie maja 1936 r. doszedł do wniosku, że należy zwalczać „straszliwe niebezpieczeństwo” rasowego zmieszania Włochów i Afrykańczyków. Oczywiście pogląd ten nie dotyczył jeszcze wtedy Żydów, ale był czymś w rodzaju „wejścia” w myślenie rasistowskie670. Opublikowana jesienią 1936 r. książka przyjaciela Interlandiego, Giulia Cogniego, zatytułowana Il Razzismo, zaprzeczała wręcz istnieniu we Włoszech „problemu żydowskiego”. Jednakże ze względu na swoją pogańską treść została w czerwcu 1937 r. umieszczona przez Kościół na Indeksie Ksiąg Zakazanych. Kilka enuncjacji Mussoliniego wygłoszonych pod koniec maja 1937 r. świadczy o tym, że przeszedł na antysemicki kurs Interlandiego671. W zgodzie z dyrektywami Mussoliniego antropolog Guido Landra, również promotor Interlandiego, sformułował ostatecznie Manifesto della razza. Po wizycie Hitlera w Rzymie Mussolini porzucił wszelkie dwuznaczności, jakie dotychczas charakteryzowały jego stosunek do „kwestii rasowej”: 14 lipca 1938 r. „Il Giornale d’Italia” opublikował Manifesto della razza.
Hitler w Rzymie, instrukcja przeciwko rasizmowi i „Noc Kryształowa” (1938)
W dniach 3–6 maja 1938 r. Hitler po raz pierwszy odwiedził Rzym672. Pierwsze spotkanie obu dyktatorów odbyło się cztery lata wcześniej w Wenecji, a pod koniec września 1937 r. Duce złożył Hitlerowi wizytę w Berlinie673. Było w zwyczaju, że głowy państw mających równocześnie stosunki dyplomatyczne ze Stolicą Apostolską przy okazji wizyt w Rzymie przyjmowane były na audiencji przez papieża. Również kanclerz Rzeszy Brüning musiał w 1931 r. spełnić ten niezbyt lubiany obowiązek674.
Pius XI pragnął spotkania z Hitlerem675, gdyż po rozmowie z nim obiecywał sobie wyjaśnienie spraw kościelnych w Niemczech676. Ale niemieccy dyplomaci byli temu zdecydowanie przeciwni677, argumentując, że spotkanie „wodza” i Duce ze względu na ideologiczny alians obu krajów należy traktować jako wizytę o „specjalnym charakterze”678, której nie można stawiać na jednym poziomie ze zwykłymi wizytami państwowymi.
Tym niemniej papieski Sekretariat Stanu za pośrednictwem ambasadora Bergena już w trakcie pobytu Hitlera w Rzymie podjął ostatnią próbę, aby zapobiec temu „bardzo przykremu precedensowi” i nakłonić kanclerza Rzeszy do złożenia wizyty w Watykanie679.
Również dla gospodarza ten afront był sprawą wielce kłopotliwą. Dlatego włoski chargé d’affaires w Berlinie Massimo Magistrati optował za audiencją, był bowiem zdania, iż należy uniknąć wrażenia, że niemiecki kanclerz przybywa do Rzymu „z antykatolickim nastawieniem”680. W notatce Watykanu z 3 maja 1938 r. napisano, że ani z nuncjatury apostolskiej w Berlinie, ani z niemieckiej ambasady przy Stolicy Apostolskiej w Rzymie nie dotarła jakakolwiek informacja o możliwości wizyty kanclerza u Ojca Świętego681.
W przededniu wizyty Hitlera, którą Mussolini kazał przygotować z wielką pompą, Watykan zaprotestował przeciwko planom uroczystego dekorowania na cześć niemieckiego gościa także budynków kościelnych682. Rząd włoski starał się usilnie o to, aby trasa przejazdu Hitlera i Mussoliniego przez Rzym w miarę możliwości omijała oszczędniej iluminowane miasto Watykan, co oczywiście nie zawsze – ze względu na organizację ruchu drogowego – było możliwe683.
Sprawa wzbudziła zainteresowanie kół dyplomatycznych w związku z tym, że wszystko rozgrywało się tuż po „przyłączeniu” Austrii. W okresie poprzedzającym wizytę amerykańska ambasada w Warszawie spekulowała na temat możliwych skutków tego konfliktu dla państw Osi:
„Spór między Berlinem a Watykanem w nie mniejszym stopniu niemile dotknął Mussoliniego. Byłoby dla niego rzeczą bardzo niewygodną gościć wodza w Wiecznym Mieście, chyba że jego dyplomacji (która nie szczędziła żadnych wysiłków w tym kierunku) udałoby się od dziś [14 kwietnia] do początku maja załagodzić niektóre istotne różnice zdań pomiędzy nazistowską Rzeszą a Stolicą Apostolską. I tak Ciano spowodował opublikowanie w prasie komentarza sugerującego, że papież przyjmie pana Hitlera podczas jego pobytu w Rzymie. Ale Pacelli wydał oświadczenie, w którym mówi, że papież w żadnym przypadku nie żywi takich zamiarów”684.
Kolportowana podówczas wersja, że papież dyskretnie wycofa się do swojego letniego pałacu i po prostu zignoruje wizytę Hitlera w Rzymie, utrzymuje się po dziś dzień w niektórych opisach tamtych wydarzeń685. W rzeczywistości Pius XI czekał aż do przedostatniego dnia pobytu Hitlera w Rzymie na jakiś znak od kanclerza. Potem Ratti wyjechał do Pastel Gandolfo, ale kazał oświadczyć, że w każdej chwili wróci, aby przyjąć „wodza”. Nie doszło jednak do tego, gdyż Hitler nie miał zamiaru składać jakichkolwiek deklaracji, które mogłyby sugerować zmianę kursu w jego polityce wyznaniowej686.
Ambasada amerykańska w Rzymie w raporcie przesłanym do Waszyngtonu 18 maja 1938 r. pisała, że w Watykanie nie wiedzą nawet, czy i jakie starania podejmie Mussolini, aby polepszyć stosunki pomiędzy rządem niemieckim a Watykanem687. A zatem w kręgach dyplomatycznych liczono się z możliwością takiej interwencji!
Należy pamiętać, że mimo różnego rodzaju zadrażnień występujących pomiędzy Rzymem a Watykanem stosunki łączące faszystowskie państwo włoskie i Kurię opierały się na zupełnie wyjątkowych przesłankach. Tylko to pozwala zrozumieć postępowanie Mussoliniego, który krótko przed wizytą Hitlera w Rzymie w rozmowie z jezuitą i swoim pośrednikiem w kontaktach z Watykanem, Taccchi Venturim, podsunął nawet pomysł ekskomunikowania Hitlera, aby złamać zdecydowanie antyreligijną postawę „wodza”688. W sytuacjach kryzysowych obaj „współpracownicy” mieli zwyczaj przypominać sobie nawzajem, co jeden dla drugiego już zrobił. Na przykład we wrześniu 1936 r. Ratti przypomniał Duce o poparciu, jakiego udzielili mu katolicy w czasie kampanii abisyńskiej689. Mussoliniego gniewało to, że nie udało mu się uczynić z Kościoła instrumentu do realizacji swoich celów, papież zaś martwił się, że nie powiódł się zamiar katolicyzacji faszyzmu. Na posiedzeniu Wielkiej Rady 6 października 1938 r. Mussolini dał upust swojej złości: „Oświadczam, że ten papież ma zgubny wpływ na los Kościoła katolickiego”690. Krótko potem nazwał Watykan „gettem”691. W połowie grudnia w obecności Ciano „wybuchnął gniewem przeciw papieżowi”, posuwając się do wyrażenia nadziei, „że możliwie szybko umrze”692. Niemniej jednak obie strony były zainteresowane zachowaniem jakiegoś modus vivendi, w ramach którego Mussolini mógł w kwestiach wyznaniowych oddziaływać moderująco na rząd w Berlinie693. Dlatego relacji pomiędzy Stolicą Apostolską a faszystowskimi Włochami nie można porównywać ze stosunkami między Niemcami Hitlera a Watykanem694. Naturalnie dla Piusa XI było trudne do zniesienia, że znienawidzony przezeń bezbożnik Hitler jest z wielką pompą przyjmowany przez Mussoliniego w Świętym Mieście. Czy Duce nie naruszał w ten sposób ducha układów laterańskich695? Z kolei dla Mussoliniego było czymś nie do pomyślenia, żeby z powodu Watykanu narażać na szwank dobre stosunki z Berlinem. Dlatego Ciano i inni włoscy dyplomaci stale doradzali Kurii cierpliwość i umiar. Papież nie powinien rozważać żadnych „ekstremalnych sankcji”, jak na przykład ekskomunika696; przeciwnie, powinien wykazać więcej elastyczności i gotowości do kompromisu697.
Mając na uwadze zbliżającą się wizytę Hitlera, Pius XI zdecydował się na wydanie instrukcji przez Kongregację Seminariów i Uniwersytetów, której kierownictwo objął osobiście, gdyż stanowisko prefekta nie było obsadzone. Instrukcja ta, jednoznacznie potępiająca narodowosocjalistyczną ideologię krwi i rasy, leżała gotowa od 13 kwietnia 1938 r.698 W dniu 1 maja 1938 r. tekst ukazał się w „La Croix”, a 3 maja, w dzień przybycia Hitlera do Rzymu, na łamach „ĽOsservatore Romano”699. Papież odwołał się do materiałów Świętego Oficjum z przełomu 1935 i 1936 r., ale zaprezentował jedynie niewielki wybór z nich, użył ostrożniejszych sformułowań i pominął wszelkie bezpośrednie odniesienia do Niemiec. W instrukcji możemy przeczytać, że kierujący katolickimi uniwersytetami i seminariami winni odrzucić „śmieszne” doktryny, zgodnie z którymi muszą być „zachowywane i pielęgnowane” „rasa i czystość krwi”.
W dniu 5 maja 1938 r. Pius XI wyraził żal, że w święto Odnalezienia Krzyża Świętego wszędzie w Rzymie widać krzyż niebędący „krzyżem Chrystusa” – swastykę.
Istnieje wiele przesłanek pozwalających sądzić, że Pius XI w ostatnich miesiącach życia przyjął inną postawę wobec Żydów700. Na przykład 6 października 1938 r. powiedział do belgijskich pielgrzymów: „Nie można tolerować antysemityzmu. W sensie duchowym wszyscy jesteśmy Semitami”701.
Peter Godman, opisując walki toczone pomiędzy dykasteriami (organami Kurii Rzymskiej w Watykanie) o wpływy i zakres kompetencji702, wskazał w tym kontekście na fakt, że Kongregacja Nadzwyczajnych Spraw Kościelnych poczuła się urażona z powodu wydania instrukcji przez Kongregację Seminariów i Uniwersytetów, ponieważ merytorycznie należało to do jej kompetencji703. Polikratyczne struktury występowały zatem nie tylko w europejskich dyktaturach, lecz także w Watykanie.
O przebiegu „Nocy Kryształowej” (Reichspogromnacht) z 9 na 10 listopada 1938 r. Watykan był dokładnie poinformowany dzięki raportowi Orsenigo704. Nuncjusz pisał o „antysemickim wandalizmie”. Wolno „domniemywać, że rozkaz albo pozwolenie na działanie pochodziło z samej góry” – trafnie rozpoznawał nuncjusz inspiratorów pogromu. Dyplomaci wykazywali duże „zainteresowanie tym wandalizmem”, a przedstawiciele Wielkiej Brytanii i Holandii „wystąpili energicznie w obronie mienia Żydów”, gdy chodziło o obywateli ich krajów. Krótko potem Orsenigo informował o ewentualnych konsekwencjach, jakie dla Żydów-konwertytów ma antyżydowskie ustawodawstwo małżeńskie705. Mimo tych alarmujących wieści Watykan milczał i nie zerwał stosunków dyplomatycznych z III Rzeszą. Wolano pozostawić narodowym socjalistom inicjatywę uczynienia tego kroku, aby móc potem wykorzystać sytuację do moralnego wzmocnienia Stolicy Apostolskiej. „Świat powinien widzieć, że próbowaliśmy wszystkiego, aby móc żyć z Niemcami w pokoju”706 – oświadczył Pacelli podczas spotkania z niemieckimi kardynałami 9 marca 1939 r.
Z drugiej jednak strony dają się zauważyć subtelne ruchy polityczne, polegające na stopniowym rozluźnianiu przez Watykan politycznych związków z autorytarnymi i totalitarnymi dyktaturami i na poszukiwaniu ostrożnego zbliżenia do zachodnich demokracji. Bez wątpienia kluczową rolę odgrywały w tym procesie kontakty Pacellego w Stanach Zjednoczonych. Oczywiście nie należy przy tym pomijać faktu, że USA, mimo dużej liczby obywateli wyznania katolickiego – bądź co bądź, było to 21 403 000 wiernych – definiowały się w końcu lat 30. jako naród „protestancki”, stąd kręgi protestanckie reagowały z oburzeniem na otwierającą się perspektywę kontaktów dyplomatycznych z Watykanem707.
Pewna reorientacja polityki Watykanu znajduje swoje odzwierciedlenie w amerykańskiej korespondencji dyplomatycznej z końca 1938 r. Na przykład akredytowany w Warszawie amerykański dyplomata A.J. Drexel Biddle tak relacjonował treść rozmowy z polskim ministrem spraw zagranicznych Józefem Beckiem: „Minister [tzn. Beck] poinformował, że z wiarygodnego źródła dowiedział się, iż wpływowa grupa w najwyższych kręgach katolickich Rzymu naciska na Watykan, aby swoje metody działania lepiej dopasowywał do politycznych stanowisk zajmowanych przez demokracje; trzeba zaczekać na rzeczywisty rezultat starań tej grupy; jednakże istnieją oznaki, że ta kampania przybiera na sile”708.