Jan Karski – to nazwisko kojarzy chyba każdy Polak zorientowany w naszej drugowojennej historii. Ale zapewne mało kto kojarzy coś ponad zestawienie „Karski – kurier”; a i tak poprawnie w jego wypadku jest nie „kurier”, ale „emisariusz”. Los Kazimierza Moczarskiego jest podobny. Jeżeli akurat nikt go nie pomyli z Mieczysławem Moczarem, to i tak mało kto wie o nim cokolwiek więcej niż to, że ów Moczarski napisał „Rozmowy z katem”. Ani jeden, ani drugi nie odegrał pierwszoplanowej roli w historii Polski czy to w trakcie, czy już po wojnie światowej, obaj byli jednak wielkimi patriotami i na miarę możliwości pomagali Polsce, dla której gotowi byli oddać wolność, zdrowie i życie. Warto więc, aby Polacy dowiedzieli się o nich czegoś więcej.

Pod względem warsztatowym obie biografie stoją na podobnym – wysokim – poziomie. Oboje autorzy, zarówno Anna Machcewicz, jak i Stanisław Jankowski (ten drugi znany nam już z „Wyklętych życiorysów”) , zrobili wyśmienity użytek i ze źródeł, i z już istniejących opracowań, a także z rozmów z odpowiednimi ludźmi. Jankowski miał przy tym niepowtarzalną już okazję, by toczyć długie rozmowy z bohaterem swojej książki, stąd bardzo osobisty ostatni rozdział, chociaż z drugiej strony skutkuje to pewnym zaburzeniem obiektywizmu.

cover_karski

Jedna i druga książka jest wartościowa pod względem informacyjnym – i nie chodzi mi tu wyłącznie o wiedzę na temat głównych bohaterów. Szczegółowo opisane żywoty Jana Kozielewskiego, tak bowiem naprawdę nazywał się Karski, i Kazimierza Moczarskiego służą zarazem jako fundament, na którym autorzy budują równie szczegółowe opisy czasów, w których przyszło żyć naszym bohaterom. Biografia Moczarskiego pozwala więc Czytelnikowi poznać realia panujące w Polsce pod okupacją najpierw III Rzeszy, a następnie Związku Sowieckiego, w czasach, gdy daleko było nawet do względnej niepodległości czasów Gierka. Moczarski służy za przykład tego, jak w owych nieszczęśliwych czasach bezpieka starała się realizować stawiane przed nią cele, wobec czego z pewnością nie jest to miła lektura, ale nader pouczająca – no i z happy endem, bo przecież Moczarski w końcu wyszedł z więzienia, choć stracił za kratami niemały kawał życia. Perspektywa „Karskiego” jest zdecydowanie szersza. Z książki Jankowskiego można wyciągnąć zaś wiedzę na przykład o tym, jak Państwo Podziemne utrzymywało łączność z rządem londyńskim i jak tenże starał się promować ideę polskości w Stanach Zjednoczonych, ale chyba najważniejsze jest to, jak Karskiemu udało się zdobyć wiedzę o wyniszczaniu Żydów i to, jak starał się tę wiedzę rozpowszechnić. O Polakach i Żydach opowiadał, gdzie tylko się dało, w końcu dotarł nawet do samego Franklina Delano Roosevelta. W ostatecznym rozrachunku Czytelnik dowie się więc co nieco także o realiach ówczesnej polityki międzynarodowej.

Odnośnie poziomu redakcyjnego nie ma w sumie o czym pisać – skoro jedna ma na sobie logo Rebisu, a druga logo Znaku, wiadomo, że stoi na odpowiednio wysokim poziomie. Obie książki zaopatrzono w twardą oprawę, a „Karskiego” dodatkowo w obwolutę. Na poziomie wydawniczym główna różnica wynika ze sposobu rozmieszczenia zdjęć (Znak zdecydował się na wkładki, Rebis – na rozmieszczenie zdjęć w tekście) i przypisów – te występują tylko w „Karskim” i zgodnie z niechlubną tradycją Rebisu wszystkie trafiły na sam koniec książki.

Czytelnik chcący wybierać pomiędzy tymi pozycjami, powinien skupić się przede wszystkim na tym, co go bardziej interesuje: historia Polski okresu II wojny światowej czy raczej z lat wczesnego PRL-u? A jeżeli druga wojna światowa, to czy bardziej wewnętrzna czy międzynarodowa sytuacja Polski? Prześladowania Polaków czy Holocaust? Obie pozycje są wielce wartościowe i zainteresowani Czytelnicy z pewnością nie będą nimi rozczarowani. Ale jeżeli ktoś szuka książki li tylko do poczytania, bardziej popularnej niż naukowej, biografii, która wciągnie, wtedy rekomendacja może być tylko jedna: „Karski”. Co jest zasługą w równej mierze autora, jak i głównego bohatera, którego życie było może nie tyle ciekawsze, co bardziej emocjonujące. Doprawdy, był lepszy od Bonda.