Stołeczne wydawnictwo WAB w ostatnich tygodniach mocno rozwija serię „Terra incognita”, w ramach której do księgarń trafiają różnorakie, szeroko pojmowane reportaże – to właśnie do tej serii należy niedawno recenzowana u nas, przeze mnie zresztą, książka „Wytępić całe to bydło”, a także pozycja, o której opowiem Wam tym razem.

„Dzieci Groznego” autorstwa Norweżki Åsne Seierstad to, jak sam tytuł jasno wskazuje, reportaż o Czeczenii. I faktycznie, główną rolę odgrywają w nim dzieci mieszkające w zrujnowanej przez dwie wojny, a teraz pieczołowicie odbudowywanej stolicy. To na nich zaczyna się książka, na nich też się kończy. Główni bohaterowie nie są jednakże bohaterami jedynymi. Autorka napisała tę książkę, bazując na wieloletnim pobycie w Rosji, nie tylko w Czeczenii, w roli mniej lub bardziej niezależnej dziennikarki, dlatego też poświęca uwagę również takim tematom jak obecne marionetkowe władze Czeczenii (w książce znajdzie Czytelnik rozmowę Seierstad z Ramzanem Kadyrowem), rasizm w Rosji (w oparciu o sprawę sądową o pobicie Czeczena na tle rasistowskim) czy warunki pracy dziennikarzy na Kaukazie.

Szerokie potraktowanie problemu jest wielką zaletą książki, ale jeszcze większą jest to, że książka ta jest po prostu fenomenalna. W samym tekście widać zarówno kunszt pisarski autorki (na marginesie: oklaski dla tłumaczki, pani Zimnickiej), jak i kunszt dziennikarski, którym – nie mogłem jakoś pozbyć się tego wrażenia – Seierstad aż się przechwala. Przymknijmy jednak na to oko, gdyż ma się czym chwalić. „Dzieci Groznego” wciągają Czytelnika w tempie błyskawicznym i z zabójczą wręcz skutecznością. Po mniej więcej dziesięciu stronach – bo w końcu w każdą książkę trzeba się wgryźć – zaczyna się połykanie tekstu i przewracanie coraz to dalszych stron. Byłaby to wyśmienita rozrywka, gdyby nie była tak przygnębiająca.

Czy ta pozycja ma więc jakieś wady? Z punktu widzenia czytelniczego sensu stricto – nie. Jest to reportaż absolutnie mistrzowski, można go stawiać za wzór. Natomiast przyczepię się do aspektu, który nazwałbym metodologicznym, czyli w pewnym sensie do obiektywizmu. Seierstad ma w sobie bowiem niemało z Anny Politkowskiej – zarówno jeśli chodzi o sprawność w posługiwaniu się słowem, jak i o poglądy – i z góry przyjmuje krytyczne podejście do wszystkiego, co wiąże się lub bezpośrednio wynika z władzy rosyjskiej w Czeczenii. Przedstawia przy tym punkt widzenia drugiej strony, a jakże, ale robi to w taki sposób, że na przykład wspomniany Kadyrow wychodzi na zupełnego głupka. Poza tym wiele wydarzeń, zwłaszcza tych, które miały miejsce w Czeczenii i o których autorka usłyszała od swoich rozmówców, przedstawiono z jednej tylko perspektywy. Może to oczywiście budzić wątpliwości co do wiarygodności, ale też trudno mieć do Seierstad pretensje – jakakolwiek weryfikacja po prostu nie była możliwa. Dlatego też „Dzieci Groznego” tracą niestety na wartości jako dokument historyczny i źródło dla dalszych opracowań.

Jednakże w czasie czytania w ogóle nie zwraca się na to uwagi, wtedy chce się tylko więcej i więcej, praktycznie nie zauważa się, kiedy mijają kolejne strony. Pamiętaj tylko, drogi potencjalny Czytelniku, że mówimy tu o książce opisującej autentyczne tragedie autentycznych ludzi – a to jeszcze dodaje jej siły.