Początek kampanii krymskiej
W niemieckich planach podboju ZSRR bardzo ważną rolę odgrywało zajęcie Krymu. Wynikało to przede wszystkim z faktu, iż z baz na półwyspie radzieckie samoloty mogły bezkarnie atakować rumuńskie pola naftowe w Ploeszti. Przeczulony na punkcie ich bezpieczeństwa Hitler żądał więc szybkiego zlikwidowania tego „radzieckiego lotniskowca na Morzu Czarnym”. Utrata Krymu wiązałaby się ponadto dla Rosjan z utratą Sewastopola – ich największej bazy morskiej na Morzu Czarnym – i możliwości nękania południowej flanki GA „Południe”. W Berlinie kalkulowano wreszcie, że opanowanie półwyspu skłoni neutralną Turcję, do nawiązania bliższej współpracy z III Rzeszą.
Niemieckie dowództwo nakazało swemu najdalej na południe wysuniętemu związkowi operacyjnemu – 11. Armii generała Rittera von Schoberta – równoczesny marsz na Krym i Rostów nad Donem. Zadanie zdobycia półwyspu powierzono LIV Korpusowi Armijnemu. Niemieckie rozpoznanie nie zdawało sobie jednak sprawy, że do obrony półwyspu radzieckie dowództwo skierowało liczącą 95 tysięcy żołnierzy 51. Samodzielną Armię, której obrona opierała się na silnych fortyfikacjach. W tej sytuacji LIV KA nie miał szans, by samodzielnie zdobyć półwysep. Zresztą już samo wkroczenie na Krym sprawiało Niemcom poważne trudności, gdyż półwysep jest oddzielony od kontynentu zalewem Siwasz – bagnem solnym nie do przejścia i dla piechoty, i środków przeprawowych. Przez bagna wiodły jedynie trzy przejścia lądowe – wszystkie silnie obsadzone przez wojska radzieckie.
Gdy 11. Armia przekroczyła Dniepr, jej dowództwo postanowiło zaryzykować zdobycie przejścia z marszu. Specjalnie wydzielony w tym celu oddział wypadowy skierowano na Przesmyk Perekopski, najwygodniejszy, bo szeroki na siedem kilometrów. W jego skład wchodziła kompania rozpoznawcza z 73. Dywizji Piechoty i batalion z Brygady Leibstandarte SS Adolf Hitler. Oddziałem dowodził jeden z najsłynniejszych później dowódców Waffen SS – SS-Sturmbannführer Kurt „Panzer” Meyer. Miał on nadzieję, że zdoła zdobyć przesmyk nagłym wypadem, lecz Rosjanie okazali się być świetnie przygotowani do obrony. Wykorzystując sprzyjające ukształtowanie terenu, zbudowali na Perkopie silny pas obronny. Tworzyły go fortyfikacje polowe różnych typów, pola minowe, zapory z drutów kolczastych, a także dwa potężne rowy przeciwczołgowe. Główną pozycję obronną oparto o XVI-wieczne fortyfikacje, tak zwany „Wał Turecki”. Broniła ich sowiecka 156. Dywizja Piechoty z silną artylerią.
W rezultacie 11 września oddział wydzielony nie zdołał opanować przesmyku. Co więcej, wpadł w zasadzkę i poniósł ciężkie straty. Starcie to uznawane jest za początek kampanii krymskiej.
Zdobycie Przesmyku Perkopskiego
Po porażce na przesmyku, nowy dowódca 11. Armii – generał Erich von Manstein (Schobert zginął, gdy jego samolot pechowo wylądował na sowieckim polu minowym) – doszedł do wniosku, że zdobycie Krymu wymaga zaangażowania sił całej armii, a więc rezygnacji z marszu na Rostów. Planował siłami LIV KA wybić przejście na Krym, którym następnie w głąb półwyspu wejść miały pozostałe dywizje 11. Armii i Brygada „LAH”. Jednostki te szybkim marszem miały uniemożliwić Rosjanom otrząśnięcie się z porażki i błyskawicznie zająć cały półwysep.
Realizację pierwszej części planu rozpoczęto 24 września 1941 roku Tego dnia trzy dywizje LIV KA wspierane przez całą artylerię 11. Armii rozpoczęły uderzenie w siedmiokilometrowym pasie Przesmyku Perkopskim. Po silnym przygotowaniu artyleryjskim do ataku ruszyła niemiecka piechota, która od razu napotkała zaciekły opór. Walczono dosłownie o każdy bunkier i każdy metr ziemi. Straty po obu stronach przybrały zatrważające rozmiary i dopiero po trzech dniach Niemcy sforsowali „Wał Turecki”. Rosjanie przeprowadzili szereg krwawych kontrataków, lecz nie przyniosły one poprawy sytuacji.
W ciągu następnych trzech dni Niemcy oczyścili wreszcie cały przesmyk. W ich ręce wpadło około 10 tysięcy jeńców i 135 dział. Sukces ten przypłacili utratą około 3 tysięcy zabitych i rannych.
Droga na Krym nie została jednak ostatecznie otwarta. Niemców czekało jeszcze przełamanie pozycji wojsk radzieckich w rejonie miejscowości Iszun u podstawy Przesmyku Perkopskiego. Pozycja ta nie była dostatecznie ufortyfikowana, a co ważniejsze, na przełomie września i października bronił jej jedynie wzmocniony pułk piechoty. Niemcy nie mogli jednak wykorzystać tych sprzyjających okoliczności, gdyż w tym samym czasie Sowieci rozpoczęli kontrofensywę nad Morzem Azowskim. By ratować chwiejący się front, Manstein musiał wycofać gros sił na wschód. Dopiero po opanowaniu kryzysu i przegrupowaniu sił 11. Armii można było wznowić działania zaczepne.
Przełamanie przesmyków pod Iszunem
Radzieckie dowództwo dobrze wykorzystało trzytygodniową przerwę w działaniach bojowych. Większość sił broniącej Krymu 51. Armii skoncentrowano pod Iszunem, nie zaniedbując również budowy silnych fortyfikacji. Rozpoczęto również przerzucanie na Krym ewakuowanej z Odessy Armii Nadmorskiej. W rezultacie w momencie niemieckiego ataku Iszun obsadzały cztery radzieckie dywizje piechoty (w tym 157. DP z Odessy) i dwie dywizje kawalerii. Za nimi stanęły rezerwy Armii: 51. i Nadmorskiej.
Manstein nie dysponował bynajmniej przewagą liczebną. Po przetasowaniach po bitwie nad Morzem Azowskim w skład jego 11. Armii wchodziło jedynie siedem dywizji piechoty i rumuński korpus górski. Co gorsza, odebrano mu Brygadę „LAH”, pozbawiając w ten sposób 11. Armię jakichkolwiek jednostek zmotoryzowanych.
Niemieckie natarcie pod Iszunem rozpoczęło się 18 października. Idący w pierwszym rzucie LIV KA napotkał tu jeszcze bardziej zaciekły opór niż na Perkopie. Mimo silnego wsparcia artylerii Niemcy musieli wykrwawiać się, walcząc dosłownie o każdy metr terenu.
Ich piechota napotkała pod Iszunem rozbudowane fortyfikacje, pola minowe z trudnych do wykrycia min w drewnianej obudowie, wkopane w ziemie czołgi i automatycznie odpalane miotacze ognia. Obrońców wspierał silny ogień artylerii i aktywnie działające lotnictwo, które przez wiele dni panowało w powietrzu. Zmieniło to dopiero przybycie pułku myśliwskiego JG 77. Dużą pomocą dla piechurów LIV KA był natomiast 190. dywizjon dział samobieżnych z działami Stug III, który zdołał zniwelować przewagę Rosjan wynikłą z posiadania czołgów.
Nic dziwnego, że w takich warunkach walki miały niezwykle zaciekły charakter i przyniosły obu stronom ogromne straty. 25 października nastąpił kryzys bitwy – niemieckie dywizje zdradzały już objawy wyczerpania i Manstein rozważał nawet wstrzymanie ataku. Zdecydował jednak kontynuować walkę, licząc na to, iż zwycięstwo może być już na wyciągnięcie ręki. Jak się okazało, miał rację – wojska radzieckie były wyczerpane w stopniu równym, a nawet większym niż niemieckie. Ponadtygodniowa bitwa doprowadziła do wykrwawienia najlepszych jednostek 51. Armii, a napływające z Odessy oddziały Armii Nadmorskiej były pozbawione ciężkiego sprzętu i częściowo zdezorganizowane. Dlatego w dziewiątym dniu walk, 27 października, Niemcy przełamali wreszcie radziecką obronę na przesmykach. Następnego dnia oddziały radzieckie rozpoczęły odwrót spod Iszuna.
Upadek Krymu
Po przełamaniu radzieckiej obrony pod Iszunem Manstein stanął przed poważnym dylematem. Udało mu się wedrzeć na półwysep, ale przeciwnik choć pobity, był nadal niezniszczony. Istniała obawa, że Rosjanie zdołają oderwać się i na nowo zorganizować obronę. Analiza ich ruchów wskazywała, że zamierzają zorganizować opór w oparciu o góry Jaila w środkowej części Krymu oraz silnie umocnione miasta, takie jak Symferopol i Kercz. Manstein nie dysponował tymczasem żadnym związkiem zmotoryzowanym.
Wówczas decydującym czynnikiem okazała się elastyczność i pomysłowość niemieckiego dowództwa. Nie posiadając własnego związku zmotoryzowanego, Niemcy postanowili go stworzyć. Z rumuńskiego pułku zmotoryzowanego i niemieckich pododdziałów rozpoznawczych i zmotoryzowanej artylerii przeciwpancernej stworzono kombinowaną „Brygadę Zieglera”. Ten prowizoryczny związek zmotoryzowany rzucono na Bachczysaraj, by odciąć drogę odwrotu uciekającym wojskom radzieckim. Dywizje piechoty rozpoczęły natomiast w ogromnym tempie marsz na Symferopol i Kercz, by zdobyć miasta zanim Rosjanie zorganizują tam silniejszą obronę.
Plan Mansteina okazał się strzałem w dziesiątkę; „Brygada Zieglera” wspierana przez LIV KA zdołała zdobyć przeprawy na rzekach Ałma i Kacza, przejechać błyskawicznie wzdłuż zachodniego wybrzeża Krymu i zdobyć Bachczysaraj. W ten sposób zgrupowane wokół Symferopola główne siły radzieckie zostały odcięte od bazy w Sewastopolu, mogąc co najwyżej próbować się do niej przemykać górskimi dróżkami.
W tym samym czasie na odcinku środkowym nacierał XXX KA. Szybkim wypadem zdobył Symferopol już 1 listopada, zanim Rosjanie zdołali zorganizować obronę. Następnie jego dywizje (22. i 72. DP) śmiałym marszem przebiły się przez góry Jaila i dotarły do miasteczek Jałta i Ałuszta na południowym wybrzeżu Krymu. W ten sposób, w połączeniu z działaniami „Brygady Zieglera”, uniemożliwiono Armii Nadmorskiej zorganizowanie linii obrony w oparciu o górskie obszary na środkowym Krymie. Jej wojska zostały w znacznej mierze rozbite i w nieładzie próbowały przedrzeć się do Sewastopola.
Gdy LIV i XXX KA parły na Sewastopol, XLII Korpus uderzał w kierunku półwyspu Kercz, ścigając pobite związki radzieckiej 51. Armii. 3 listopada 170. DP zdobyła miasto i port Teodozja, odcinając w ten sposób półwysep od reszty Krymu. W tym samym czasie, 46. DP po ciężkich walkach przebiła się przez radzieckie umocnienia pod miasteczkiem Primorskij i wdarła się na półwysep. Sam silnie umocniony Kercz padł 15 listopada. Sowiecka 51. Armia była zniszczona i tylko grupki niedobitków zdołały uciec przez Cieśninę Kerczeńską na Kaukaz.
30 października na północ od Sewastopola doszło do pierwszego pojedynku ogniowego pomiędzy garnizonem twierdzy a „Brygadą Zieglera”. Niemcy ostrożnie napierali na przedpola Sewastopola, sprawdzając, czy uda się zdobyć twierdzę z marszu. Od 1 listopada ich ataki wyraźnie przybrały na sile. W następnych dniach do walki przyłączyły się również oddziały XXX KA. Walki skoncentrowały się w rejonie chutoru Mekanzija i portu Bałkawa.
Okazało się jednak, że po dotychczasowych walkach 11. Armia jest poważnie osłabiona. Do Sewastopola dotarły tymczasem znaczne siły Armii Nadmorskiej ocalałe po dotychczasowych walkach i posiłki nadesłane morzem. Garnizon mógł również liczyć na potężne wsparcie ogniowe ze strony artylerii fortecznej. Rosjanie, znając stawkę gry, przypuszczali częste kontrataki. W rezultacie, mimo zajęcia Mekanziji, Niemcy musieli wstrzymać ataki na przedpole Sewastopola. Zdobycie bazy z marszu okazało się być ponad siły 11. Armii.
Mansteinowi ostateczna nagroda w postaci Sewastopola została sprzątnięta sprzed nosa. Mimo to dotychczasowe działania były jego wielkim sukcesem: 11. Armia zdołała zająć cały Krym (poza tym jednym wyjątkiem) i pobić dwie, mające przewagę liczebną armie wroga. Obrońcy Krymu utracili 25 tysięcy zabitych i 100 tysięcy wziętych do niewoli, jak również 750 dział, 630 moździerzy i 166 czołgów.
Teraz Niemcy rozpoczęli przygotowania do szturmu na Sewastopol.
Pierwszy szturm
Zdobycie Krymu nie mogłoby być pełne bez opanowania Sewastopola – największej radzieckiej bazy morskiej na Morzu Czarnym. Manstein zdawał sobie sprawę, że im szybciej nastąpi atak, tym mniej czasu dostaną Rosjanie na wzmocnienie i zreorganizowanie obrony. Dlatego postanowił zaatakować przy pierwszej możliwej okazji.
Początkowo planowano rozpoczęcie ataku 27 listopada, lecz ulewne deszcze zamieniły krymskie drogi w błoto i uniemożliwiły ukończenie przygotowań. Dopiero 17 grudnia Manstein mógł rozpocząć uderzenie. Zdając sobie sprawę ze szczupłości swych sił, zaryzykował skoncentrowanie pod Sewastopolem niemal całej 11. Armii. Pozostawił na tyłach jedynie 46. DP na Kerczu i rumuński korpus górski w górach Jaila do walki z partyzantami.
Plan szturmu przewidywał, że główny atak na Sewastopol nastąpi z północy i północnego wschodu. Gdyby Niemcom udało się przełamanie na tym odcinku, doszliby do północnych brzegów Zatoki Północnej. W tej sytuacji położony po drugiej stronie zatoki Sewastopol byłby skazany na zagładę, gdyż niemiecka artyleria trzymałaby w szachu prowadzący doń szlak wodny. Aby osiągnąć ten cel, Manstein skierował na ten odcinek LIV KA z aż czterema dywizjami piechoty (22., 24., 50., 132. DP) i niemal całą artylerię 11. Armii. Na południu uderzenie wiążące w kierunku Bałkawy miał wykonać XXX KA (72. i 170. DP oraz rumuńska 1. Brygada Górska). Nie mając do dyspozycji znacznych sił, Manstein musiał szturmować Sewastopol bez jakichkolwiek odwodów.
Garnizon twierdzy również nie był w komfortowej sytuacji. Składał się z pięciu dywizji piechoty, dywizji kawalerii, brygady piechoty morskiej i kilku samodzielnych jednostek – łącznie około 81 tysięcy żołnierzy. Wojska te były jednak dość słabo wyszkolone i uzbrojone. Ich atutem były natomiast chroniące ich fortyfikacje – twierdza Sewastopol była rozbudowywana od wielu lat i dobrze umocniona. Garnizonem dowodził gen. Iwan Pietrow, dotychczasowy dowódca Armii Nadmorskiej.
Pierwszy szturm Sewastopola rozpoczął się 17 grudnia 1941 roku. Po trzyminutowej nawale artyleryjskiej wspartej nalotami „stukasów” niemieccy piechurzy ruszyli do ataku. Na północy Niemcy w ciągu dwóch dni oczyścili z Rosjan przedpole twierdzy – dolinę rzeki Belbek. Na głównej pozycji obronnej ich marsz został jednak częściowo zahamowany. Rozpoczęły się zaciekłe walki o każdy bunkier, okop i wzgórze. W ciągu pierwszych trzech dni na północnym odcinku Pietrow wykrwawił niemal wszystkie swoje odwody.
22 grudnia dla Mansteina było już jasne, że natarcie nie idzie zgodnie z harmonogramem. Jedynie elitarna 22. DP zdołała wedrzeć się głęboko w radziecką obronę. Pozostałe trzy dywizje LIV KA po pierwszych sukcesach stanęły w miejscu i wykrwawiały się w walkach na głównej linii umocnień twierdzy. Niemcy postanowili wykorzystać więc sukces 22. DP i tam położyć główny punkt ciężkości; skierowano tu między innymi 132 DP.
Początkowo wydawało się, że zmiana przyniesie sukces. 22. DP zdobyła stację kolejową Mekenzjiewy Gory, przebiła się aż do leżącego 7 kilometrów od zatoki „Fortu Stalin” i rozpoczęła zaciekłe walki o jego zdobycie. Jednocześnie na pierwszej linii walk znalazła się leżąca bardziej na północ potężna bateria numer 30, zwana przez Niemców „Fort Maksim Gorki I”. Wtedy właśnie nastąpiła diametralna zmiana sytuacji. 26 grudnia potężne siły radzieckie rozpoczęły desant na półwyspie Kercz (patrz niżej). Niemcy znaleźli się w krytycznej sytuacji – upadek Kercza groził pęknięciem frontu i zniszczeniem całej 11. Armii. Wysłanie posiłków na Kercz wiązało się natomiast z przerwaniem ataku w chwili, gdy sukces wydawał się już bliski. Manstein postanowił jednak zaryzykować – odesłał na Kercz jedynie walczącą na drugorzędnym odcinku 170. DP, broniącemu półwyspu XLII KA nakazał obronę za wszelką cenę, a atak na Sewastopol miał być kontynuowany.
Niemieckie dowództwo przeliczyło się jednak. Obrońcy Kercza opuścili miasto bez zgody Mansteina, a atak na Sewastopol zaczął się załamywać. Do portu dzień w dzień przybijały okręty Floty Czarnomorskiej ze świeżymi oddziałami na pokładach, jednocześnie wykorzystując fakt, że inne odcinki obrony nie były zagrożone Pietrow ogołacał je z wojska, które kierował do walki na froncie północnym. Po kilku dniach krwawych walk niemieckie natarcie zaległo przed „Fortem Stalin”, którego wykrwawiona 22. DP nie zdołała zdobyć; trzymała się również załoga baterii numer 30. W tej sytuacji 31 grudnia Manstein z ciężkim sercem wydał rozkaz wstrzymania szturmu. Niemieckie wojska wycofały się na pozycje wyjściowe, oddając wszystkie krwawo wywalczone w trakcie szturmu pozycje.
Pierwszy szturm Sewastopola zakończył się niemiecką porażką. Kosztował 11. Armię ponad osiem tysięcy zabitych i rannych. Obrońcy stracili prawdopodobnie dziesięć do dwunastu tysięcy ludzi.
Radzieckie desanty na Kerczu i Teodozji
Tymczasem 26 grudnia wojska radzieckie dokonały niespodziewanego desantu na półwyspie Kercz. W skrajnie niekorzystnych warunkach pogodowych (przy sztormie i temperaturze około –20º) jednostki radzieckiej 51. Armii wylądowały na północ i południe od portu Kercz na wschodnim brzegu półwyspu. Mniejsze desanty wysadzono również na brzegu północnym. Łącznie w ciągu dwóch dni na Kerczu wylądowały dwie radzieckie dywizje i brygada piechoty morskiej. Na zdobytych przyczółkach rychło pojawiły się kolejne jednostki.
Niemcy mieli niewielkie możliwości przeciwdziałania, broniący półwyspu XLII KA generała hrabiego von Sponecka składał się de facto z jednej dywizji piechoty – 46 DP. Mimo to dowództwo 11. Armii, mając na uwadze ważące się losy szturmu na Sewastopol, nakazało obronę półwyspu za wszelką cenę. W rejon Kercza rzucono wszystkie dostępne oddziały – niemiecką 170. DP oraz rumuńskie: 4. Brygadę Górską i 8. Brygadę Kawalerii. Generał von Sponeck podjął próbę zatrzymania Rosjan. 28 grudnia samotna 46 DP zlikwidowała przyczółek „północny” i zablokowała „południowy”. Wydawało się, że Rosjan uda się zatrzymać.
Tymczasem 29 grudnia sytuacja zmieniła się dramatycznie na niekorzyść Niemców. W porcie Teodozja, u podstawy półwyspu, rozpoczął się desant radzieckiej 44. Armii.
Jako pierwszy wdarł się do portu zespół dziesięciu ścigaczy i dwóch trałowców, który wysadził w nim trzystuosobową grupę szturmową piechoty morskiej, która błyskawicznie zajęła nadbrzeża i latarnię morską. Następnie do portu wpłynął ciężki krążownik Krasnyj Kawkaz, niszcząc ogniem z bliska niemieckie działa nadbrzeżne i umożliwiając lądowanie głównych sił. Mimo wprowadzenia do walki przez Niemców świeżego 47. batalionu saperów, Teodozja padła.
W zajętym mieście doszło do dantejskich scen. Pijani żołnierze radzieckiej piechoty morskiej wymordowali około 160 rannych z miejscowego szpitala polowego Wehrmachtu. Jednocześnie doszło też wówczas do humorystycznego, acz wiele mówiącego wydarzenia. W pobliżu Teodozji znajdował się mianowicie obóz jeniecki, w którym przebywało około ośmiu tysięcy radzieckich jeńców. Gdy na wieść o desancie niemieccy strażnicy uciekli, zostawiając jeńców bez dozoru, jeńcy… uciekli ich śladem, przedkładając dalszą niewolę nad wyzwolenie z rąk „swoich”.
Tymczasem do 31 grudnia w Teodozji znalazło się około 23 tysięcy radzieckich żołnierzy. Przybyłe na miejsce rumuńskie brygady, widząc obecność czołgów po stronie przeciwnika, zrezygnowały z kontrataku i wycofały się. Walczącej wciąż pod Kerczem 46. DP zaczęła grozić zagłada. W tej sytuacji 29 grudnia generał von Sponeck, wbrew wyraźnym rozkazom Mansteina, nakazał 46. DP odwrót z półwyspu. W ciągu dwóch dni, przy trzydziestostopniowym mrozie i zamieci, dywizja pokonała blisko 120 kilometrów i wymknęła się z pułapki.
Generał Sponeck zapłacił za słuszną, lecz samowolną decyzję straszną cenę. Na wniosek Mansteina pozbawiono go dowództwa i postawiono przed sądem wojennym, który wydał wyrok śmierci. Przerażony konsekwencjami burzy, którą wywołał, Manstein zdołał jednak skłonić Hitlera do złagodzenia wyroku do siedmiu lat twierdzy. Na dłuższą metę nie pomogło to jednak Sponeckowi, który po zamachu na Hitlera został bez sądu i przyczyny zamordowany przez SS.
Tymczasem po zajęciu przez Rosjan Teodozji i półwyspu sytuacja 11. Armii była bardzo groźna. Mocne uderzenie mogłoby odciąć ją od źródeł zaopatrzenia i zniszczyć. Rosjanie zachowywali się jednak dość pasywnie, co pozwoliło Niemcom rzucić na front wycofane spod Sewastopola dywizje. Niemcy podjęli teraz próbę zablokowania Rosjan, zanim uderzą w głąb Krymu.
Bibliografia:
P. Carrel, Operacja Barbarossa, Bellona, Warszawa 2000.
E. von Manstein, Stracone zwycięstwa. Wspomnienia 1939 – 1944, Bellona, Warszawa 2001.
M. Skotnicki, T. Nowakowski, Sewastopol, Altair, Warszawa 1996.