Po ponad pięciu latach od oficjalnego wycofania ze służby trwają kolejne analizy, jak ma wyglądać proces rozbiórki dawnego atomowego lotniskowca USS Enterprise (CVN 65). Niegdyś największy na świecie lotniskowiec i pierwsza jednostka tej klasy o napędzie atomowym, teraz stanowi wyłącznie ponad 340-metrowy problem dla US Navy i podatników. A czas na podjęcie odpowiednich decyzji nieubłaganie się kończy.

Od kilku lat okręt jest zacumowany w stoczni w Newport News w Wirginii. Portal Courthouse News Service przekazał, że prace rozbiórkowe jednostki nie ruszyły z miejsca od skreślenia okrętu ze stanu US Navy w 2017 roku. W zasadzie rozbiórka jednostki w pewnym stopniu zaczęła się w 2012 roku, kiedy została wycofana z czynnej eksploatacji. Od tego czasu część wyposażenia już zdemontowano, w tym usunięto paliwo jądrowe z reaktorów i część materiałów niebezpiecznych. Obecnie prace jednak praktycznie nie posuwają się naprzód, a roczne koszty związane z utylizacją jednostki (chociaż bardziej trafnym określeniem będzie tutaj: postój przy nabrzeżu) sięgają milionów dolarów rocznie.



Można zadać pytanie, jaki jest problem w zezłomowaniu wycofanego okrętu. Przecież w innych państwach takie procesy odbywają się ze znacznie mniejszymi problemami. W sierpniu bieżącego roku rozpoczęto holowanie brazylijskiego lotniskowca São Paulo do stoczni złomowej w Turcji. W tym konkretnym przypadku jednak problemem jest zarówno sama jednostka, jak i amerykańskie procedury.

Wedle udostępnionych informacji z 2018 roku z opracowania federalnej instytucji kontrolnej rządu amerykańskiego Government Accountability Office (GAO) pełna utylizacja Enterprise’a może kosztować około 1,5 miliarda dolarów i trwać nawet do 2044 roku. Mimo sędziwego wieku konstrukcja reaktorów jądrowych jest nadal tajna. I z tego powodu utylizacją lotniskowca może zająć się wyłącznie US Navy i podmioty jej podległe. Generuje to dodatkowe koszty i znacząco przedłuża proces. Dlatego prowadzone są analizy, aby prace podzielić między pomioty rządowe i sektor prywatny.

Sekcje USS Enterprise według planu jego rozbiórki w stoczni Puget Sound.
(raport GAO-18-523)

Obecnie więc cały czas trwa kosztowna dla podatnika dyskusja, czy okręt ma złomować marynarka wojenna, spółka prywatna czy być może oba podmioty w kooperacji. Według liczącego ponad 500 stron raportu o wpływie na środowisko opublikowanego w sierpniu bieżącego roku przez US Navy możliwość przekazania okrętu w ręce prywatne ma pozwolić na zaoszczędzenia ponad pół miliarda dolarów. Dodatkowo cały proces miałby się zakończyć w ciągu zaledwie pięciu lat. Współpraca z podmiotami prywatnymi miałaby też tę zaletę, że pozwoliłaby uwolnić część zasobów stoczni marynarki wojennej do obsługi okrętów wojennych pozostających w służbie. Jeśli ostatecznie dojdzie do złomowania w którejś ze stoczni prywatnych okręt zostanie przeholowany do Hampton Roads w Wirginii, Brownsville w Teksasie lub Mobile w Alabamie.



Oprócz skomplikowanych procedur prawnych koszt rozbiórki dawnego Enterprise’a jest podbijany przez to, że w porównaniu z wcześniej utylizowanymi jednostkami ma on znacznie większą wyporność, i fakt, że napędzało go aż osiem reaktorów atomowych A2W. Niezależnie od tego, gdzie będzie realizowane złomowanie, osiem reaktorów zostanie rozmontowanych na niewielkie elementy, które następnie zostaną zamknięte w kontenerach przeznaczonych do transportu odpadów radioaktywnych i wywiezione na jedno ze składowisk położonych w Andrews w Teksasie, Clive w Utah lub Aiken w Karolinie Południowej.

Ponadto oprócz reaktorów w konstrukcji lotniskowca zastosowano azbest, ołów i wiele innych rodzajów olejów czy smarów, które uważane za niebezpieczne. Problem dużej liczby odpadów rakotwórczych i niebezpiecznych dotyczy jednak w zasadzie większości jednostek budowanych na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. Stawka w tej grze jest zaś bardzo wysoka, gdyż ustalony obecnie sposób wykonywania prac i poziom kosztów za kilka lat stanowić może punkt odniesienia przy wycofywaniu ze służby i przyszłej utylizacji lotniskowców typu Nimitz.

USS Enterprise w 2017 roku w czasie holowania do stoczni Newport News Shipbuilding, gdzie cumuje do dzisiaj..
US Navy / Scott Barnes

W związku z wprowadzaniem do służby następcy Nimitzów – lotniskowców typu Gerald R. Ford – w najbliższej przyszłości rozpocznie się proces wycofywania najstarszych jednostek poprzedniego typu. W służbie znajduje się już pierwszy nowy lotniskowiec, a drugi jest na końcowym etapie prac stoczniowych. W ciągu kolejnych lat US Navy stanie zaś przed problemem utylizacji dalszych lotniskowców o napędzie atomowym. Trafne lub błędne wybory dokonane dziś w sprawie Enterprise’a mogą więc powielać się w przyszłości i generować kolejne miliardy nadprogramowych wydatków.



USS Enterprise za czasów służby był jedną z wizytówek czasów największej świetności US Navy. Podczas operacji „Sea Orbit” lotniskowiec wraz z dwoma krążownikami o napędzie atomowym, USS Long Beach (CGN 9) i USS Bainbridge (CGN 25), przeszły ponad 30 tysięcy mil morskich dookoła świata bez uzupełniania paliwa. Od rozpoczęcia służby w 1961 roku Enterprise był uczestnikiem wielu historycznych wydarzeń. Brał udział w blokadzie morskiej Kuby podczas „kryzysu rakietowego” w 1962 roku. Jako pierwszy lotniskowiec mający na pokładzie myśliwce F-14 Tomcat wiosną 1975 roku wraz z innymi okrętami uczestniczył w ewakuacji Sajgonu. Z jego pokładu wystartowały samoloty dokonujące pierwszych nalotów na obozy talibów po atakach terrorystycznych 11 września 2001 roku.

Jako ciekawostkę można dodać, że kotwice z Enterprise’a zostały ponownie wykorzystane i obecnie są używana na dwóch lotniskowcach typu Nimitz. Pierwsza w 2014 roku trafiła na USS Abraham Lincoln, a druga pięć lat później na USS George Washington. Tak więc nawet w przypadku całkowitego przetopienia starego lotniskowca w hucie jego cząstka nadal będzie pływała po oceanach.

Zobacz też: Algieria: Francja musi się rozliczyć z historią testów broni jądrowej

Huntington Ingalls Industries / John Whalen