Linia frontu pozostaje nieruchoma na znacznej części długości, ale bynajmniej nie dlatego, że nikt nie próbuje jej ruszyć. Rosjanie wzięli się do roboty szczególnie pod Sołedarem, leżącym na północny wschód od Bachmutu. Niegdyś, w okresie kampanii siewierodoniecko-lisiczańskiej, Sołedar był kluczem do zabezpieczenia drogi T1302 i odcięcia obu miast od posiłków z zachodu. Teraz Sołedar i Pokrowśke są tarczą dla Bachmutu, na którym z kolei opiera się obrona całego łuku z Kramatorska do Konstatynówki. Sołedar wciąż się broni, ale Pokrowśke może niebawem upaść.

Rosjanie podjęli dziś próbę rozpoznania walką wzdłuż wschodniego brzegu Zbiornika Kachowskiego, na szlaku z Wasyliwki do Hryhoriwki. Zostali odparci i podobno ponieśli wysokie straty. Wojska okupacyjne nieustannie nękają mieszkańców praktycznie wszystkich miejscowości leżących w zasięgu ich artylerii. Niedawno doszło do serii eksplozji w samym Zaporożu.

—REKLAMA—

W Donbasie trwają walki o Werchniokamjankę, między Lisiczańskiem a Siewierskiem oraz o Pisky pod Donieckiem. W obu wydaje się, że szala przechyla się na korzyść Moskali. Tymczasem ukraińskie pociski spadły na zakłady Styroł Pak w okupowanej Gorłówce. Rosjanie wykorzystywali to miejsce jako magazyn sprzętu wojskowego i warsztat naprawczy.

HARM

Bodaj najciekawszy wątek ostatnich dni dotyczy pocisków antyradiolokacyjnych używanych przez Ukrainę – ich typu, ich pochodzenia oraz ich nosicieli. Jako że Amerykanie potwierdzili dostawy broni tej klasy, pozostaje „tylko” zidentyfikować konkretny typ.

W rosyjskich kanałach pojawiły się kolejne zdjęcia szczątków pocisku AGM-88 HARM. Podobnie jak poprzednio, i w tym wypadku oznaczenia na stateczniku wyglądają podejrzanie – to znaczy na pewno zostały naniesione w programie komputerowym – ale co ciekawe, otarcia na powierzchni dowodzą, że sam statecznik to wyraźnie inny egzemplarz niż ten, który widzieliśmy poprzednio. Wszystkie oznaczenia (także te widoczne na korpusie pocisku) zgadzają się zaś z tymi, których spodziewalibyśmy się na autentycznym HARM-ie.

Czyżbyśmy mieli do czynienia z prawdziwym pociskiem, na którym Rosjanie zmienili w Photoshopie część oznaczeń> Mogło tak być – aby nie zdradzać, który konkretnie pocisk zawiódł i którego celu nie zniszczył. Ale jeśli tak – dlaczego po prostu nie zamazali oznaczeń? Dlaczego nanieśli zupełnie nowe?

A jeżeli Ukraina rzeczywiście dostała HARM-y – jak ich używa? Hipotezę o wyrzutniach lądowych odrzucamy, nie ma żadnych dowodów na wprowadzenie takich urządzeń do służby. Pozostają więc samoloty. Ale HARM-a nie można tak po prostu podwiesić na pasującej doń belce uzbrojenia i odpalić jakby nigdy nic. Awionika nosiciela musi być w stanie „rozmawiać” z pociskiem – na przykład przekazać mu dane z RWR o aktywnej stacji radiolokacyjnej nieprzyjaciela.



W poprzednim sprawozdaniu spekulowaliśmy, że zamiast kompleksowej modernizacji awioniki (co obejmowałoby wprowadzenie do niej szyny danych MIL-STD-1553) dokonano tylko niezbędnych modyfikacji, które pozwalają nosicielowi podać do pocisku komendę zapłonu silnika. Sam pocisk byłby programowany jeszcze na ziemi, a samolot miałby tylko wynieść go na zadaną wysokość i posłać w zadanym kierunku, tam, gdzie Ukraińcy stwierdzili już wcześniej obecność rosyjskiej stacji radiolokacyjnej (nazywa się to Pre-Briefed Mode).

Jest to potencjalnie skuteczna taktyka, ale żeby naprawdę działała, wymaga dużej liczby pocisków odpalanych w serii przez porównywalnie dużą liczbę nosicieli. Tworzy się wówczas swoisty przeciwradarowy ogień zaporowy. Zagrożenie dla stacji radiolokacyjnych przeciwnika w zadanym sektorze jest stosunkowo niewielkie, o ile nie rozpoczną one emisji fal radarowych. Stosowano tę taktykę z powodzeniem podczas wojny w Zatoce Perskiej w 1991 roku (ba, nawet samo nadanie przez radio kodu Magnum, oznaczającego odpalenie HARM-a, często skłaniało Irakijczyków do wyłączenia radiolokatora). Skutek jest też taki, że wiele pocisków nie znajduje celu i spada na ziemię tak, jak ten, który widzimy na powyższych zdjęciach. Czy Ukraina ma wystarczająco dużo kosztownych pocisków i zmodyfikowanych nosicieli? A może na bezrybiu i rak ryba, więc Ukraińcy stosują jedyną taktykę, która jest w zasięgu ich możliwości technicznych, mimo że nie jest wybitnie skuteczna?

A może (tak, dzisiaj spekulujemy na całego) Ukraina jednak ma samoloty w pełni zintegrowane z HARM-ami? Nikt tego oficjalnie nie potwierdził, ale za kulisami, w źródłach na ogół dobrze poinformowanych, zaczynają krążyć pogłoski, że Izrael – który również dysponuje pociskami tego typu – zintegrował pewną liczbę ukraińskich samolotów bojowych z AGM-88 i uzbrojeniem kierowanym innych typów. W takiej sytuacji Ukraińcy mogliby korzystać z pełnego wachlarza możliwości HARM-ów. Różne źródła wskazują na różne samoloty: bombowce frontowe Su-24 (na pierwszy rzut oka najbardziej oczywisty kandydat), samoloty uderzeniowe Su-25 czy nawet kompleksowo zmodernizowane myśliwce Su-27P1M.

Zaporoska elektrownia jądrowa

Sytuacja w największej elektrowni jądrowej Europy wciąż jest niejasna i niebezpieczna. Okupanci wciąż utrzymują tam niewielki garnizon i stanowiska artylerii. Najbardziej oburzające jest jednak to, że sami ostrzeliwują elektrownie, wyraźnie próbując zrzucić winę na Ukraińców, zarówno w propagandzie medialnej, jak i na forum ONZ. Wczoraj na pięć pocisków spadło przy budynku komendantury elektrowni, a drugie pięć przy remizie strażackiej.



Na razie nie ma jednak bezpośredniego zagrożenia skażeniem radioaktywnym. Wbrew temu, czego nauczył nas Czarnobyl, spowodowanie rozległej katastrofy nuklearnej w bloku energetycznym elektrowni jądrowej to nie jest prosta sprawa. Ale jeżeli Rosjanie postanowią rozmyślnie taką katastrofę wywołać, prawdopodobnie nikt nie będzie w stanie ich powstrzymać. A przecież nie można wykluczyć, że mają taki plan. Według ukraińskich mediów rosyjscy żołnierze odmówili zaminowania elektrowni, toteż zadanie to powierzono bandytom z Grupy Wagnera.

Wydaje się, że na Kremlu uznano, że albo Rosja (a zwłaszcza Krym) będzie mogła swobodnie korzystać z energii produkowanej w Enerhodarze, albo nikt nie będzie mógł. Trwają już podobno prace mające przestawić elektrownię na współpracę z rosyjską siecią. Ukraińcom, rzecz jasna, taki plan się nie uśmiecha, wobec czego niedawno w obwodzie chersońskim doszło do sabotażu linii elektroenergetycznej wiodącej na okupowany półwysep.

Sekretarz generalny ONZ António Guterres wyraził zaniepokojenie sytuacją w Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej. Tymczasem podnóżek Putina Dmitrij Miedwiediew pozwolił sobie na słabo zawoalowaną groźbę pod adresem innych elektrowni jądrowych – tych w Unii Europejskiej. Na swoim kanale na Telegramie „przypomniał” zachodowi, że w tamtych elektrowniach także „możliwe są wypadki”.

Atak na Krym

A skoro o Krymie mowa – wyszły na jaw nowe informacje o ataku na bazę lotniczą w Nowofedoriwce na zachodnim wybrzeżu półwyspu. Przede wszystkim dzięki zdjęciom satelitarnym mamy już pierwsze informacje o możliwych rozmiarach strat. Wciąż jednak są to tylko dane szacunkowe, głównie dlatego, że w niektórych przypadkach nie ma pewności, czy dany samolot został zniszczony czy jedynie uszkodzony, a jeśli tak, to jak poważnie.



Większość analityków stawia na zniszczenie około dwudziestu statków powietrznych (tak jak w powyższej liście: osiem Su-27, cztery Su-30SM, pięć Su-24, sześć Mi-8 i jeden Ił-20). Niektóre źródła podają hurraoptymistyczne czterdzieści maszyn i sześćdziesięciu zabitych pilotów, co jednak należy włożyć między bajki. Jako dolny próg możemy przyjąć osiem zniszczonych samolotów.

Wciąż nie wiemy, w jaki sposób przeprowadzono atak. Nawet Amerykanie wciąż nie wiedzą (a przynajmniej się nie przyznają), co gruchnęło na lotnisku. Jak pisaliśmy poprzednio, anonimowe ukraińskie źródło cytowane przez New York Timesa twierdzi, że „użyto urządzenia produkcji ściśle ukraińskiej”. Czyżby pocisk balistyczny? Rdzennie ukraiński?

Owszem, Ukraina ma bogate know-how w tej dziedzinie i co najmniej projekt pocisku o odpowiednim zasięgu – Hrim-2 (Grom-2), który docelowo miał mieć zasięg 500 kilometrów. Szerzej pisaliśmy o ukraińskiej broni tej klasy, w tym o Hrimach, w artykule: Rakietowa Ukraina. Szkopuł w tym, że Hrim-2 nie uzyskał gotowości operacyjnej i przynajmniej oficjalnie w ogóle jeszcze nie jest gotowy do użycia. Czyżby wojenna konieczność wymusiła użycie niesprawdzonego systemu? Teoretycznie jest to możliwe, ale wiązałoby się z dużym ryzykiem.

A może jednak atak sił specjalnych? Wskazywałyby na to zwłaszcza jednoczesne eksplozje w dwóch miejscach – nie jak pociski balistyczne spadające na cel, ale jak ładunki wybuchowe zdetonowane jedną komendą. Za tą opcją przemawia również oszczędzenie głównego składu amunicji w centralnej części bazy. Jeżeli użyto by pocisków balistycznych o tak wysokiej celności, ów skład byłby z pewnością jednym z najbardziej łakomych kąsków, tymczasem dla komandosów cel w dużo lepiej strzeżonej części bazy mógł być po prostu nieosiągalny. Operację sił specjalnych potwierdza między innymi anonimowe źródło The Washington Post.

Tak czy inaczej wszystko wskazuje, że po stronie rosyjskiej już poleciały głowy. Dowódcę Floty Czarnomorskiej, admirała Igora Osipowa, podobno zdjęto ze stanowiska, a na jego miejsce awansowano dotychczasowego zastępcę. Trzeba jednak przypomnieć, że wcześniej i to cztery miesiące wcześniej – krążyły wieści o aresztowaniu Osipowa, które nijak się nie potwierdziły.

Wojna à la russe

Śledztwo dziennikarskie przeprowadzone przez CNN stało się kolejnym w szeregu dowodów podważających kłamstwa rosyjskiej propagandy w sprawie zbrodni w Ołeniwce. Gorąco zachęcamy do zapoznania się z całością materiału, a Czytelników nieznających angielskiego – przynajmniej do obejrzenia części wizualnej, która sama w sobie opowiada ciekawą historię.

Rosjanie z kolei opublikowali takie, trzeba przyznać, ż4 efektowne, nagranie pokazujące śmigłowce Mi-28 i Mi-35 w locie tuż nad ukraińską ziemią.

Białoruś

W ostatnich tygodniach mało się słyszało o Białorusi. Wprawdzie kanały propagandowe „informowały”, że kilkanaście tysięcy bezdyskusyjnie wiernych Łukaszence białoruskich żołnierzy jest gotowych iść walczyć w Ukrainie, ale trudno sobie wyobrazić, aby Łuka zgodził się puścić za granicę ludzi będących de facto filarem jego reżimu.

Ale nocą z 10 na 11 sierpnia było słychać, i to jeszcze jak. Na lotnisku wojskowym w Ziabrauce, leżącym w pobliżu trójstyku granic białoruskiej, ukraińskiej i rosyjskiej, doszło do kilku eksplozji. Według oficjalnej wersji podczas wymiany silnika w samolocie doszło do pożaru. Prorosyjskie media propagandowe (w tym konto twitterowe Visegrád 24, prawdopodobnie powiązane z Viktorem Orbánem) skorzystały jednak z okazji, aby trąbić o ukraińskim ataku na Białoruś.

Heneralnyj sztab ZSU