Wojna z Gruzją ujawniła, jak bardzo niedopracowane są rosyjskie procedury przerzutu wojsk i koordynacji działań w trakcie operacji wojskowych. Postanowiono więc, iż potrzebna jest nowa jednostka, autonomiczna na tyle, by móc samodzielnie transportować żołnierzy tam, gdzie będą potrzebni i samodzielnie zapewnić im wsparcie, choćby nawet miało to się dziać daleko poza rosyjskimi granicami.

Planowana liczebność to dwadzieścia tysięcy żołnierzy, rekrutowanych z szeregów wojsk powietrzno-desantowych i Specnazu oraz trzysta samolotów i helikopterów w bazach przy granicach kraju, między innymi na Kaukazie i w pobliżu państw bałtyckich. Mają pozostawać w ciągłej gotowości bojowej i być gotowi do wykonywania także bardziej niekonwencjonalnych zadań w rodzaju odbijania rosyjskich statków z rąk piratów – ostatnie tygodnie pokazały, że jest to bardzo realne zagrożenie.

Kreml nie ukrywa też, że Siły Szybkiego Reagowania są propagandową odpowiedzią na forsowany przez USA pomysł, by Sojusz Północnoatlantycki stworzył swój korpus ekspedycyjny.

(dziennik.pl)