Książka ta wpadła w moje ręce właśnie w chwili, kiedy byłem w trakcie czytania innego dzieła o podobnej tematyce, a mianowicie „O wojnie” Carla von Clausewitza. „Zmienne oblicze wojny” stanowi doskonałe uzupełnienie książki niemieckiego generała. O ile tamten stworzył pozycję w pewnym sensie nawet filozoficzną, o tyle autor „Zmiennego oblicza wojny” koncentruje się na stronie praktycznej. Co jest zresztą uzasadnione nawet przez samego Clausevitza, który twierdzi, że teoria wojny dopóty jest prawdziwa, dopóki ma pokrycie w praktyce i to ona jest w tej dziedzinie sztuki ważniejsza.
„Zmienne oblicze wojny” obejmuje okres od zbrojnego pokoju lat 1871-1914 do czasów nam zupełnie współczesnych. Okres ten został przez autora podzielony w typowy dla historyków sposób na I wojnę światową, II wojnę światową, zimną wojnę i czasy po zakończeniu zimnej wojny. Każdy z nich jest dodatkowo podzielony na bardziej szczegółowe zagadnienia i tak w przypadku zimnej wojny na przykład mamy podział na sprawy powiązane z bronią atomowa i konsekwencjami jej istnienia oraz na konflikty konwencjonalne. Podobnie jest w przypadku pozostałych rozdziałów. Sprawia to, że przekaz jest bardzo przejrzysty i zrozumiały.
Autor nie opisuje po prostu kolejnych zmagań i bitew występujących po sobie, ale ukazuje je na szerszym tle, a rzadkie przykłady konkretnych starć służą tylko za ilustracje ogólniejszych teorii. Bo wojna to nie tylko bitwy, jak widział to Clausevitz, ale dziesiątki różnych elementów składających się na wojenny wysiłek państwa, na którego to wysiłku końcu jest armia stanowiąca jedynie kilka procent ludności danego państwa. Dodatkowo z tego niewielkiego procenta jedynie niewielka część bierze bezpośredni udział w walkach na froncie, a znacznie większa liczba ludzi pracuje na tyłach, zapewniając odpowiednie warunki dla tych nielicznych, którzy znaleźli się na froncie. Mam tu na myśli logistyków, wywiad, kucharzy, sztabowców, medyków, kierowców. To, że jeden pilot w F-16 poleci nad Bagdad zrzucić dwie kierowane laserowo bomby, jest jedynie końcowym efektem działania planistów, mechaników, instruktorów, którzy danego pilota wyszkolili, personelu lotniska, logistyków, którzy dostarczyli paliwo i uzbrojenie – słowem: dziesiątków (ludzi).
A jeszcze więcej ludzi pracuje w kraju na to, żeby tych kilka procent żołnierzy miało czym się zajmować i z czego żyć. Miliony robotników w fabrykach produkujących wszystko, co potrzebne jest wojsku, miliony rolników i zatrudnionych w przemyśle spożywczym dostarczającym armii żywności i wiele, wiele innych zawodów, bez których prowadzenie współczesnej wojny nie jest możliwe.
Sam autor kilkukrotnie odwołuje się do Clausevitza, jednak nie żeby szukać u niego potwierdzenia swoich racji, ale żeby pokazać, jak dalece dziewiętnastowieczna myśl wojskowa odbiega od dwudziestowiecznej rzeczywistości. W ubiegłych wiekach bowiem armia stanowiła swego rodzaju całość, do której nie była włączona reszta kraju. Nawet wyżywienie załatwiała sobie różnymi sposobami sama, czy to przez posiadanie i ciągnięcie ze sobą zwierząt na ubój, czy to przez rabowanie podbitych terytoriów wroga. Wtedy praktycznie niemożliwa była walka w nocy, którą podejmowano jedynie w ostateczności, a dzisiaj możliwość działania w nocy jest jednym z podstawowych wymagań stawianych w miarę nowoczesnej armii.
Także inne poglądy, które w czasach niemieckiego stratega uchodziły za kanon sztuki wojennej i które zawarł w swojej książce, zostają obalone i to nie przez widzimisię van Crevelda, ale przez życie i praktykę. Dotyczy to choćby wojny manewrowej, obchodzenia pozycji przeciwnika i obalania na kolana całych państw praktycznie bez stoczenia choćby jednej większej bitwy. Z tym wszystkim mamy dzisiaj do czynienia, ale w wieku XIX takie podejście do strategii mogło wywołać jedynie uśmiech politowania.
Znajdziemy więc w książce historię tego, jak zmieniała się sama wojna, ale też jak zmieniały się państwa i społeczeństwa wojny prowadzące, jaki wpływ miała wojna na rozwój techniki, nie tylko wojennej, choć do pewnego momentu faktycznie była to najbardziej zaawansowana technologicznie dziedzina, jednak wraz z rozwojem elektroniki i coraz to bardziej malejącymi kosztami obecnie to wojsko czerpie całymi garściami z produktów przemysłu cywilnego, a nie na odwrót. Wreszcie zobaczymy też pozytywne skutki wprowadzenia i użycia broni atomowej. Może wydawać się to paradoksem, ale przyczyniała się do pokoju na świecie. Dzięki temu, że nie było, nie ma i w dającej się przewidzieć przyszłości nie będzie przed nią skutecznej obrony, żadne państwo jej nie użyje w obawie przed kontratakiem i całkowitą zagładą. Widać to dobrze nie tylko na przykładzie konfrontacji dwóch supermocarstw, ale także na przykładzie konfliktu Indie-Pakistan czy Izrael-państwa arabskie. W tym ostatnim przypadku, co prawda tylko jedna strona dysponuje najpotężniejszą bronią, ale wystarcza to, żeby powstrzymywać państwa arabskie przed jakąkolwiek próba prowadzenia kolejnych wojen przeciwko państwu żydowskiemu.
Końcowa część poświęcona jest największym wojskowym wyzwaniom XXI wieku – konfliktom asymetrycznym, gdzie z jednej strony staje doskonale wyposażona i wyszkolona armia zawodowa, a za przeciwników ma słabo zorganizowane i słabo uzbrojone oddziały partyzanckie, które jednak dysponują innymi atutami pozwalającymi na skuteczną walkę z mocarstwami. W tym jednak wypadku nie ogranicza się do prostego i wielokrotnie już powtarzanego opisu zagrożeń i charakterystyki takich konfliktów, ale daje przykłady jak takie konflikty były wygrywane przez mocarstwa. Opierając się na tych przykładach z historii, stara się przedstawić propozycje na wygranie wojny w Iraku.
Jak autor to widzi? Aby poznać odpowiedź, przeczytajcie książkę.
Nie będzie to trudne zadanie, ponieważ została napisana w przystępny sposób. Autor na wstępie zaznacza, że nie chce tworzyć pracy naukowej z setkami przypisów, ale książkę dla każdego, aby mógł zrozumieć otaczającą go rzeczywistość. Z tego postanowienia udało mu się bardzo dobrze wywiązać, myślę, iż między innymi dlatego, że jest wykładowcą akademickim, a ciekawy sposób przekazywania wiedzy jest jedną z najważniejszych cech, jakie powinien takowy posiadać.
Jeśli chodzi o stronę redakcyjną, to powinno wystarczyć, że powiem, że wydawcą jest REBIS. Wydawca ten zdążył już przyzwyczaić czytelników do wysokiego poziomu swoich książek, o czym można się przekonać czytając recenzje innych pozycji tego wydawnictwa w naszym portalu, i tak samo jest tym razem.
Opisywana książka sama w sobie jest bardzo dobra, zawiera dużą porcję wiedzy i celnych analiz, które w syntetyczny sposób pokażą, jak zmieniało się oblicze wojny na przestrzeni ostatniego wieku oraz na początku wieku obecnego. A ci, którzy czytali „O wojnie”, ucieszą się podwójnie, ponieważ zyskają książkę przedstawiającą niektóre jej główne tezy w zupełnie nowym świetle, widziane z perspektywy różnicy dwustu lat, jakie dzielą te dwie pozycje. Polecam!