Regularnie, co jakiś czas następują napięcia w stosunkach Waszyngton-Moskwa, które elektryzują światową dyplomację. Z racji wakacji postanowiłem odrzucić w kąt „przeklęte i wyklęte” podręczniki i poszukać książki opowiadającej o najbardziej „gorącym” okresie w stosunkach amerykańsko – rosyjskich, czyli tzw. „zimnej wojnie”, aby poprzez analizę przeszłości pojąć obecną, choć mniej „gorącą”, rywalizację Wschodu i Zachodu.
W sukurs moim oczekiwaniom przyszedł znawca tej epoki, amerykański historyk John Lewis Gaddis. „Zimna wojna. Historia podzielonego świata”, wydana bieżącego roku przez renomowany krakowski Społeczny Instytut Wydawniczy ZNAK to znakomita „panorama” polityki dwóch supermocarstw oraz ich „klienteli”, czyli mniej lub bardziej zależnych sojuszników. Autor opisuje nie tylko przodownictwo USA i ZSRR w kształtowaniu rzeczywistości, ale również ukazuje bardzo ważną rolę państw związanych z jedną bądź drugą stroną konfliktu, które czasami same prowokowały napięcia i wplątywały w nie swych „opiekunów”. Historyk podkreśla szalenie istotną rolę strachu przed nieobliczalnymi konsekwencjami użycia bomby atomowej, który skutecznie hamował ambicje obydwu rządów.
Trzeba podkreślić, że książka nie jest dziełem typowo historycznym. Jest to raczej przewodnik, tłumaczący polityczne decyzje oraz ich bliższe i dalsze konsekwencje. Samą historia (zwłaszcza tą ”zbrojną”) autor celowo upraszcza. Pozycja jest adresowana głównie do młodego pokolenia, któremu trudno zrozumieć sens posunięć Białego Domu czy Kremla opierając się tylko na bazie militarnej – idealnie uzupełnia ją ona o aspekty polityczny, społeczny i gospodarczy, bez których uwzględnienia posunięcia rządów wydają się po prostu bezsensowne.
Kolejnym ważnym punktem opracowania jest ukazanie decydującej roli potężnych ludzi, przywódców państw – Józefa Stalina, Franklin D. Roosevelta, Mao-Zedonga, Fidela Castro, Nikity Chruszczowa, Ronalda Reagan’a, Jana Pawła II, Michaiła Gorbaczowa i wielu im podobnych osobistości. Czytając mamy wrażenie, że właśnie te postacie „pchają” losy Ziemi i książki.
Z „technicznej” strony książka wygląda równie dobrze: świetne tłumaczenie Bartłomieja Pietrzaka, twarda oprawa (co szczególnie mi się podoba), ładna, estetyczna szata graficzna, sporo najróżniejszych zdjęć, choć czarno-białych (może nawet lepiej – tworzą wspaniały nastrój). Mimo sporej objętości („czystego” tekstu jest 310 stron), układ i wielkość czcionki nie odpychają potencjalnego czytelnika. Jedyne, do czego mogę się przyczepić to dwa „odkryte” przeze mnie błędy literowe (ściślej – brak liter).
Ostatecznie mogę wystawić tej książce bardzo pozytywną ocenę, choć czuję lekki niedosyt z powodu uproszczenia pewnych wydarzeń (zwłaszcza „gorących” konfliktów). Trzeba jednak przyznać, że autorowi o „kronikę zimnej wojny” nie chodziło. Z pewnością pozycja ta znajdzie się na liście obowiązkowych lektur dla studentów politologii, historii czy stosunków międzynarodowych. Jak dla mnie – skromnego licealisty, jest to przystępna furtka do pojęcia nie tylko przeszło czterdziestoletniej rywalizacji, ale także i do zrozumienia, jakim newralgicznym punktem światowe dyplomacji jest broń atomowa.