Okres dekolonizacji, oprócz wolności, przyniósł wielu afrykańskim społeczeństwom rządy dyktatorów. Zdarzali się wśród nich prawdziwi ekscentrycy: brutalny i bezpośredni Idi Amin, chcący stworzyć imperium na miarę Napoleona Bokassa I czy kreujący się na beduińskiego ojca-założyciela Mu’ammar al-Kaddafi. Mimo niezliczonych zbrodni, które popełnili afrykańscy autokraci, żaden w okrucieństwie i szaleństwie nie mógł się mierzyć z Franciskiem Macíasem Nguemą z Gwinei Równikowej. Zwalczając i realnych, i wyimaginowanych przeciwników, Macías sprawił, że nieliczni świadomi tego, co się tam dzieje, zaczęli określać Gwineę Równikową jako Dachau Afryki. Dlaczego wiadomości o tragedii tego państwa nigdy się nie przebiły do szerszej świadomości? Dlaczego była hiszpańska kolonia pozostaje białą plamą w dyskusjach na temat dyktatorów? Tragedia ery Macíasa dobiegła końca po jedenastu latach, gdy został rozstrzelany. Jego następca nie przyniósł krajowi normalności, jednak rządy żelaznej ręki Teodora Obianga Nguemy Mbasogo przyjęto z ulgą po latach władzy szaleńca.

Zapomniana kolonia

Druga połowa XV wieku stała pod znakiem poszukiwania morskiej drogi do Indii i Chin. Odkrywcy z Hiszpanii i Portugalii dostrzegli wówczas ogromny potencjał drzemiący w niewielkich wyspach u zachodnich wybrzeży Afryki. Doskonale nadający się do uprawy trzciny cukrowej klimat sprawił, że obie potęgi próbowały założyć bazy na jednej z największych wysp regionu – Fernando Po (obecnie Bioko). Pierwsze próby kolonizacji spaliły na panewce. Rdzenna ludność Bubi skutecznie odpierała europejskie próby założenia stałych osad.

Gęste lasy sprawiły, że walka partyzancka była niezwykle efektywna. Wyspa stała się azylem dla zbiegłych niewolników, którzy zakładali osady na południowych wybrzeżach. Wielu z nich uciekało z portugalskich plantacji na Wyspach Świętego Tomasza i Książęcej i, według relacji hiszpańskich podróżników, tworzyło niezależne republiki. W XVIII wieku Fernando Po przeszła pod władzę Hiszpanów, którzy próbowali zrobić z niej ważny punkt w transporcie niewolników na Karaiby. Był to jednak zmierzch zarówno ery niewolnictwa, jak i hiszpańskiej dominacji.



Wyspa przeszła pod kontrolę Wielkiej Brytanii, a choć jej rządy były krótkie, przyniosły ogromne przemiany społeczne. Napływ imigrantów z Jamajki, Sierra Leone i Złotego Wybrzeża (obecnej Ghany) przyczynił się do rozwoju miejscowego rolnictwa poprzez pojawienia się gospodarstw opierających działalność na uprawie roślin eksportowych. Dzięki budowie wielkich fortun na plantacjach tak zwani Fernandinos stali się gospodarczą elitą wyspy. Ich status przetrwał zmianę władzy i powrót Madrytu do steru. Zainspirowani działaniami Brytyjczyków w Afryce kontynentalnej, również Hiszpanie próbowali opierać swoją władzę na tak zwanych emancipados – zasymilowanej do europejskich standardów kulturowych czarnoskórej społeczności postrzeganej jako metoda zaszczepiania katolicyzmu i hiszpańskiej kultury w koloniach.

Aktywnie ingerowano w strukturę społeczną poszczególnych kolonii. W latach 1844–1860 do kolonii przybyło łącznie około tysiąca emancipados z Kuby. Hiszpanie, obawiając się narastającego niezadowolenia wśród Afrokubańczyków, zdecydowali o przymusowym przesiedleniu części z nich do Afryki. W owym czasie Madryt pod względem gospodarczym znajdował się daleko w tyle za europejskimi potęgami, dlatego kontrolowane przez niego posiadłości zamorskie były niedofinansowane i pozostawały na niskim poziomie rozwoju.

Pod koniec XIX wieku historia ponownie związała ze sobą dzieje Gwinei Równikowej i Kuby. Gdy na Karaibach wybuchła wojna o niepodległość rozpoczęta przez Kubańczyków w 1868 roku, Bioko przekształcono w presidio – hybrydę więzienia i wojskowego posterunku. Z powodu niezwykle ciężkich warunków naturalnych zesłanie do tego rodzaju kolonii było równoznaczne z wyrokiem śmierci. Tropikalne choroby zbierały krwawe żniwo nawet wśród rdzennej ludności. Szczególnie w części kontynentalnej przyszłej Gwinei Równikowej warunki były niezwykle ciężkie. Przybysze szybko zdawali sobie sprawę, że trafili do prawdziwego piekła na ziemi.

Francisco Macías Nguema – portret pozowany jak do dokumentów

Francisco Macías Nguema.

Afryka nie była priorytetem w kolonialnej polityce Hiszpanii, ale wraz z utratą Kuby i Filipin władze w Madrycie zaczęły zwracać coraz większą uwagę na potencjał drzemiący w posiadłościach traktowanych do tej pory po macoszemu. Rio Muni (kontynentalna część Gwinei Równikowej) i Fernando Po doskonale nadawały się do prowadzenia upraw kakao. Kakaowiec jest jednak rośliną kapryśną i wymagającą. Zorganizowanie sprawnie działającej plantacji wymaga ogromnych nakładów pracy. Sprawiło to, że inwestorzy stale borykali się z niedoborem rąk do pracy. Europejczycy wprowadzili system pracy przymusowej dla czarnoskórych mieszkańców, często wykorzystując gotowe do współpracy lokalne elity. Ludność wielokrotnie sprzeciwiała się, wszczynając bunty. W latach 1904–1910 doszło do kilku zbrojnych wystąpień, które szybko pacyfikowano. Dopiero w 1917 roku oficjalnie zakazano pracy przymusowej na plantacjach.

Brak możliwości przymuszania miejscowej ludności do pracy sprawiła, że plantatorzy musieli znaleźć alternatywne źródło siły roboczej. Od 1914 do 1927 roku obowiązywał układ między Hiszpanią i Liberią dotyczący możliwości emigracji liberyjskich robotników do Rio Muni i Fernando Po. Warunki pracy nie poprawiły się, a pracowników traktowano jak niewolników. Wielu już nigdy nie wróciło do ojczyzny i umarło na plantacjach kakao.



W 1926 roku Hiszpanie kolejny raz wysłali wojsko do stłumienia niepokojów w kolonii. Tym razem celem była ludność Fang. Opór wobec polityki Madrytu był zdecydowany, a nastroje antyhiszpańskie – powszechne. Były to jednak ostatnie podrygi kolonializmu. Kolejne posiadłości zamorskie europejskich mocarstw uzyskiwały niezależność. W 1960 roku metropolia przyznała Gwinei Równikowej ograniczoną autonomię, a w 1968 – pełną niepodległość.

Biedna, nastawiona na eksport produktów rolnych kolonia zyskała wolność, ale straciła możliwość preferencyjnych kontraktów handlowych z Hiszpanią. Wówczas nie wiedziano jeszcze o ogromnych złożach ropy naftowej. Eksport całkowicie się załamał, a kraj wszedł w okres poważnego kryzysu. W tych okolicznościach do władzy doszedł Francisco Macías Nguema, który w przyszłości zostanie jednym z najkrwawszych dyktatorów, jakich widziała Afryka.

Antykolonialny populizm

Nic nie zapowiadało nadciągającej tragedii. Do Madrytu przybyła gwinejska delegacja mająca wynegocjować przyszłość kolonii. Metropolia nie sprzeciwiała się samej idei uniezależnienia terytoriów zamorskich. Minister spraw zagranicznych Fernando María Castiella przekonał generała Francisca Franco, że takie podejście poprawi wizerunek kraju na arenie międzynarodowej, zwłaszcza że były to jedne z ostatnich kolonii uzyskujących niepodległość. Rozważano dwa modele: utworzenie dwóch państw (jednego dla ludności Fang na kontynencie i drugiego dla Bubich na Fernando Po) lub, ostatecznie zwycięską opcję, zjednoczonej Gwinei Równikowej.

Macías podpisuje deklarację niepodległości Gwinei Równikowej.

Władze w Madrycie zdecydowały się nie ingerować w wewnętrzne przepychanki delegatów. Hiszpanie uważali, że dwóch regionów nic nie łączy, przez co nawet jeśli uzyskają niepodległość razem, unia szybko się rozpadnie. Liczyli również, że chaos umożliwi utrzymanie ścisłych relacji i wpływów. Delegaci jednak zorientowali się, że ich niesnaski wzmacniają pozycję negocjacyjną Madrytu, i uzgodnili, że do rokowań należy zaprosić specjalistę od prawa. Jego wsparcie miało uchronić rodzący się kraj przed tragedią podobną do tej, która spotkała belgijskie Kongo. Wybór padł na Antonia Garcíę-Trevijano – znanego opozycjonistę, prawnika i zażartego przeciwnika rządu.

Prace nad nową konstytucją zakończono w czerwcu 1968 roku. Ustawę zasadniczą, wzorowaną na francuskiej, w sierpniu poddano pod głosowanie. Poparło ją wówczas 64% Gwinejczyków. Po przyjęciu konstytucji niezwłocznie rozpoczęto kampanię prezydencką.

W ferworze zmagań pojawił się Francisco Macías Nguema. Korzystając z finansowego wsparcia Trevijany, zorganizował sprawny sztab polityczny. Za swoją bazę wyborczą uznał społeczności wiejskie i, w przeciwieństwie do kontrkandydatów, zdecydowanie opowiedział się za nacjonalizmem i zerwaniem wszelkich więzi z Hiszpanią. Antykolonialny populizm okazał się kluczem do serc wyborców. Była to jednak tylko gra. W kontaktach z Madrytem prezentował samego siebie jako racjonalnego i dojrzałego polityka dążącego do normalizacji stosunków dwustronnych. Dzięki licznym deklaracjom zbudował wizerunek nowoczesnego afrykańskiego męża stanu, uznającego europejskie dziedzictwo, lecz przede wszystkim patrzącego z odwagą w przyszłość.

Przekazanie władzy w ręce przedstawicieli kolonii było ogromnym sukcesem propagandowym Hiszpanów. Największy podziw budziło nie samo pokojowe przyznanie Gwinei Równikowej niepodległości, lecz pełna akceptacja kandydata na prezydenta, który nie był uważany za najkorzystniejszego z perspektywy byłego mocarstwa kolonialnego. Brak interwencji w politykę wewnętrzną uwolnionego terytorium dodała Madrytowi prestiżu. Nie spodziewano się, że do władzy doszedł szaleniec którego rządy sprawią, iż kraj nazywany będzie „Dachau Afryki”. Wraz z niepodległością zaczął się krótki okres zachwytu wolnością.

Gwinea Równikowa na mapie z 1992 roku.
(Central Intelligence Agency)

Zamach stanu i rozłam z Hiszpanią

Polityczny miodowy miesiąc nie trwał jednak długo. Antykolonialna retoryka prezydenta doprowadziła do kryzysu w stosunkach między Afrykańczykami a miejscowymi Hiszpanami. Napięcia doprowadziły do zerwania stosunków między Madrytem a Malabo w 1969 roku. Zbiegło się to w czasie z wizytą ministra spraw zagranicznych Gwinei Równikowej Atanasia Ndongo w siedzibie Narodów Zjednoczonych w Nowym Jorku. Wracając do kraju, spotkał się w Madrycie z Saturninem Ibongo – przedstawicielem Gwinei Równikowej w ONZ. Wówczas, przy poparciu Hiszpanów, zawiązano spisek mający doprowadzić do obalenia Macíasa i przejęciu władzy przez Ndonga.

Sam zamach stanu zaplanowano na 5 marca 1969 roku. Podczas ataku na pałac prezydencki spiskowcy zostali zaskoczeni przez prezydenta, który mimo wcześniejszych deklaracji nadal przebywał w stolicy. Akcja, która miała w założeniach być szybkim uderzeniem, zakończyła się spektakularną klęską. Gwardziści pochwycili wszystkich zamachowców, a samego Ndonga wyrzucili przez okno. Były minister został odwieziony do szpitala, a następnie więzienia, gdzie został zamordowany. Konspiracja została rozbita. Wszystkich zaangażowanych w przewrót aresztowano.

Oficjalnie Madryt nigdy nie przyznał się do zaangażowania w zamach stanu w Gwinei Równikowej. Niefortunnym zrządzeniem losu do pałacu prezydenckiego dostarczono jednak telegram, w którym przedstawiciele hiszpańskiego rządu gratulowali Ndongowi sukcesu i przejęcia władzy.

Macías natychmiast wykorzystał przechwyconą wiadomość do ogłoszenia, że za zamachem stoją hiszpańscy kapitaliści, którym nie w smak niepodległa i socjalistyczna Gwinea Równikowa. Madryt nie mógł pozostać obojętny na oskarżenia ze strony niedawnej kolonii i 22 marca rozpoczął ewakuowanie swoich obywateli nadal przebywających w Gwinei. Wyjazd 1,5 tysiąca wysoko wykwalifikowanych pracowników miał okazać się tragiczny dla kraju, który nie miał kadr mogących zastąpić Hiszpanów. Po liczącej niegdyś 7 tysięcy osób społeczności nie został nikt. Zerwanie relacji politycznych z Madrytem próbowały wykorzystać inne kraje, chcące wciągnąć Gwineę we własne orbity wpływów.



Czerwona gwiazda Afryki

Podobnie jak władze wielu młodych państw dopiero wychodzących z okresu kolonialnego, Gwinea nawiązała bliskie relacje ze Związkiem Radzieckim. Moskwa zręcznie wykorzystywała ambicje nowych afrykańskich elit politycznych dążących do niezależności i zerwania z dawnymi metropoliami. Po wyjeździe Hiszpanów Gwinea Równikowa stała się podatna na radzieckie wpływy. Władze na Kremlu początkowo przyjęły zaistniałą sytuację z obojętnym optymizmem, skupiając się na zdobywaniu kontroli nad gwinejskim przemysłem spożywczym, a szczególnie rybołówstwem. W zamian młodzi Gwinejczycy otrzymali możliwość kształcenia się w Związku Radzieckim – w założeniach absolwenci mieli wrócić później do kraju i wypełnić lukę po Hiszpanach. To jednak miało zająć lata, a Malabo nie mogło tyle czasu funkcjonować bez wykształconych specjalistów. Dzięki ciepłym relacjom z blokiem wschodnim znaleziono rozwiązanie: sprowadzono niezbędnych specjalistów z Kuby.

Relacje świata komunistycznego z Gwineą Równikową były ciepłe, jednak Moskwa nie traktowała ich priorytetowo. Podczas zimnej wojny przez wiele lat nie był to najważniejszy teatr zmagań z Zachodem. Do zmiany doszło podczas wybuchu wojny domowej w Angoli. Gwinea Równikowa stała się wówczas kluczowym punktem treningowo-aklimatyzacyjnym dla sił kierowanych do walki. Obecność kubańskich żołnierzy stabilizowała miejscowy reżim, który wykorzystywał Kubańczyków w roli osobistej gwardii prezydenckiej.

Rozłam w bloku komunistycznym sprawił, że do walki o wpływy na globalnym południu włączyły się maoistowskie Chiny. Pekin szczodrze wsparł Gwineę Równikową, wysyłając 400 wykwalifikowanych pracowników do Rio Muni. Chińczycy zaangażowali się w liczne projekty cywilne, między innymi rozwijali uprawy ryżu i bawełny oraz rozbudowywali lokalną infrastrukturę. Przysłani lekarze skierowani zostali do pracy w Blabich – jednym z najcięższych więzień na świecie. Placówka zyskała przerażającą reputację miejsca, w którym na osadzonych przeprowadzane są nieludzkie tortury. Okrucieństwo, kult jednostki i fanatyczny antykolonializm szybko stały się głównymi cechami gwinejskiej dyktatury.

Również mocarstwa zachodnie próbowały zdobywać wpływy w kraju. Bogactwa naturalne były łakomym kąskiem, jednak Macías nie był zainteresowany współpracą z Zachodem. Znacznie wyżej cenił sobie bliskie relacje ze światem komunistycznym.

Nawet wsparcie ze strony Związku Radzieckiego i Chin nie uchroniło gwinejskiej gospodarki od upadku. Szaleństwo prezydenta walczącego z intelektualistami i dziesiątkami wyimaginowanych wrogów doprowadziło kraj do ruiny. Upadły przemysł spożywczy i rolnictwo, a kraj pogrążył się w nędzy. Wszystko to zostało przez dyktatora doprawione ogromną dawką terroru.

Samowładztwo

Podwaliną pod budowę przyszłego kultu jednostki było powołanie dwóch organizacji. W 1970 roku powstała Zjednoczona Narodowa Partia Robotnicza (Partido Único Nacional de los Trabajadores, PUNT) będąca wyrazicielem politycznej woli prezydenta. W tym samym czasie utworzono zbrojne ramię rządu – Ludową Milicję Rewolucyjną (Milicia Popular Revolucionaria, MPR). Grupa szybko określona została nieoficjalnie jako Młodzi Maszerujący z Macíasem (Juventudes en Marcha con Macías), aby jeszcze bardziej podkreślić całkowitą zależność bojówki od prezydenta.

Służba w MPR oficjalnie nie wiązała się z wynagrodzeniem, sama możliwość pracy dla rządu miała być wystarczającą nagrodą. Oczywiście milicjanci wykorzystywali swoją pozycję i bezkarność do rabowania i łupienia ludności. Grabieże, wymuszenia i kradzieże były na porządku dziennym. Szczególnie często za cel obierano obcokrajowców mieszkających w Gwinei Równikowej – nielicznych Hiszpanów, Portugalczyków i Nigeryjczyków. To rękoma milicjantów przeprowadzono większość zbrodni reżimu Macíasa.

Tysiąc peset gwinejskich – banknot z epoki Macíasa.

Mając bazę polityczną i sprawną bojówkę sprawującą ścisłą kontrolę nad krajem, prezydent postanowił usystematyzować prawnie swoją wszechwładzę. W latach 1971–1973 kilkukrotnie wprowadził zmiany do konstytucji opublikowanej w 1968 roku. Ukoronowaniem procesu było ostateczne przyjęcie „konstytucji Maciasa” 29 lipca 1973 roku. Nowe zasady ustrojowe wprowadziły rządy jednopartyjne pod wodzą nieusuwalnego prezydenta, a wszystkie bogactwa naturalne kraju znacjonalizowano. Kolejny cios wymierzono w jedyną organizację mającą stabilne struktury i niezależność – Kościół katolicki. 18 marca 1975 roku zamknięto wszystkie prywatne placówki edukacyjne, uderzając przede wszystkim w działalność misji.



Obóz pracy

Rok 1975 był jednym z najważniejszych w czasach Macíasa. W wyniku pogarszających się warunków pracy na gwinejskich plantacjach i szeregu ksenofobicznych ataków wymierzonych w obcokrajowców Nigeria postanowiła ewakuować swoich obywateli. Wielu z nich pracowało w rolnictwie, co szybko doprowadziło do kryzysu, a brak pracowników zachwiał produkcją kakao, na której, w dużej mierze, opierała się miejscowa gospodarka. W styczniu 1976 roku na wniosek PUNT przyjęto ustawę o pracy przymusowej. Tysiące Gwinejczyków skierowano na plantacje, gdzie zajmowali się uprawą kakaowców. Nie otrzymywali oni pensji, lecz niewielkie przydziały żywności, które z błahych powodów odbierano. Dla rządzących ustawa okazała się niezwykle skuteczną metodą na ograniczenie skutku wyjazdu tysięcy Nigeryjczyków. W marcu, tym razem już z inicjatywy prezydenta, przyjęto prawo wprowadzające obowiązek świadczenia pracy przez wszystkich obywateli którzy ukończyli 15. rok życia. Dotyczyło to również urzędników i członków sił zbrojnych, którzy po wypełnieniu normalnych obowiązków kierowani byli na plantacje i do kopalń.

W przyjętej retoryce wielokrotnie podkreślano, że Gwinea Równikowa jest na najlepszej drodze do socjalizmu i że zerwano z kolonializmem, ale w istocie kraj stał się obozem pracy opartym na niewolnictwie. Każda próba podważenia decyzji rządu określana była jako sentyment kolonialny, a powątpiewanie w wizję prezydenta surowo karano.

System penitencjarny opierał się na okrucieństwie i torturach. Nikt, kto trafił do więzienia, nie mógł oczekiwać, że zdoła odbyć całość kary. Osadzonych zamęczano na śmierć, a reżim miał kilka szczególnie chętnie stosowanych metod znęcania się:

  • balanceo – wieszanie związanej ofiary głową w dół i bicie do nieprzytomności;
  • tablillas – ściskanie kostek i łydek drewnianymi belkami;
  • grilletes – ściskanie nadgarstków stalowymi kajdanami;
  • rombo – wiązanie łokci za plecami, a nadgarstków z przodu ciała, po czym związaną ofiarę zostawiano w tej pozycji na wiele godzin.

Społeczność więźniów podzielono według schematu dobrze znanego z innych państw totalitarnych. Pierwsza grupa, określana jako Brygada A, uznawana była za szczególnie niebezpieczną. Były to osoby uważane za osobistych wrogów prezydenta. Nie przysługiwały im racje żywnościowe, a ich dzień składał się niemal wyłącznie z przymusowej pracy i tortur. Mniejszy rygor obowiązywał Brygadę B – krytyków rządu. Ich również obowiązywał przymus pracy w kopalniach i na plantacjach, lecz strażnicy nie znęcali się nad nimi z taką lubością jak nad członkami Brygady A. Więźniowie mogli zostać przesunięci z B do A decyzją władz, przenosin w drugą stronę nie odnotowano. Ostatnią kategorią była Brygada C, składająca się ze zwykłych przestępców. Tych skazańców traktowano znacznie lżej, lecz również wykorzystywano ich do niewolniczej pracy.

Bez prądu, żywności i sensu

Nawet dla teoretycznie wolnych ludzi życie w Gwinei Równikowej przypominało pobyt w ciężkim więzieniu. Obywatele byli pozbawieni niemal wszystkich praw i zdani całkowicie na kaprysy dyktatora. W wyniku decyzji politycznych wymiana handlowa w kraju niemal całkowicie zamarła. Przeżycie umożliwiało Gwinejczykom jedynie to, że w tropikalnym klimacie nie brakuje dziko rosnących drzew owocowych zapewniających stabilny dostęp do żywności.

Większość szpitali i obiektów użyteczności publicznej porzucono. Nie tylko nie było pieniędzy na ich utrzymanie, ale także brakowało specjalistów mogących w nich pracować. System opieki zdrowotnej nie istniał. W stolicy działał jeden szpital obsadzony wyłącznie przez kubańskich lekarzy. Pacjenci nie otrzymywali pomocy, ponieważ brakowało leków. Placówka nie zapewniała również posiłków dla chorych, obowiązek wyżywienia spoczywał całkowicie na barkach rodziny chorego.

Podobnie prezentowała się krajowa infrastruktura transportowa i energetyczna. Drogi, mimo wsparcia ze strony Chin, były w tragicznym stanie. Większość kraju nie miała dostępu do elektryczności. Problem ten dotyczył aż 95% mieszkańców stolicy. Jedynie kilka budynków miało stały dostęp do prądu dzięki generatorom, były to ambasady i dwa budynki rządowe. Nie oznacza to jednak, że w epoce Macíasa nie wznoszono nowych obiektów.



W 1973 roku w Malabo wokół historycznego centrum wzniesiono mur wysoki na cztery metry, odcinający centrum od reszty miasta. W wewnętrznym okręgu znalazły się między innymi katedra i pałac prezydencki. Mieszkańców, których domy znalazły się w strefie zamkniętej, zmuszono do wyprowadzki. Decyzję o budowie uzasadniono względami bezpieczeństwa i obawami o możliwość zamachu na głowę państwa. Problemem z przyjęciem tego uzasadnienia jest taki, że Macías w ciągu pięciu lat ani razu nie był w Malabo. Mur został jednym z najbardziej rzucających się w oczy symboli reżimu, dlatego jedną z pierwszych decyzji po obaleniu dyktatora było zburzenie bariery i ponowne wprowadzenie się Gwinejczyków do centrum stolicy.

Nic bez Macíasa, wszystko dla Macíasa

Francisco Macías Nguema, podobnie jak każdy totalitarny przywódca, ograniczał obywatelom dostęp do informacji. W kraju działały dwie rozgłośnie radiowe – Radio Bata (dla części kontynentalnej) i Radio Malabo (dla Bioko) – jednak z powodu braku stabilnego dostępu do energii elektrycznej audycje były nieregularne. W kraju przez cztery lata nie wydawano żadnej gazety, ponieważ, jak oświadczyli przedstawiciele rządu, w Gwinei Równikowej skończył się papier.

Traktowanie po macoszemu mediów nie oznaczało, że obywatele nie byli poddawani indoktrynacji. W 1974 roku przyjęto przepisy zmuszające księży i pastorów do rozpoczynania obrzędów od słów: „Nic bez Macíasa, wszystko dla Macíasa, precz z kolonializmem i ambicjami”. Walka z duchowieństwem i intelektualistami była jednym z głównych zajęć reżimu, który nie tolerował niczego poza ślepym posłuszeństwem wobec dyktatora. W 1972 roku zaczęto promować hasło „No hay más Dios que Macías” – nie ma Boga innego niż Macías. Budowany wizerunek zesłanego z niebios świętego został porzucony w 1978 roku, gdy z kraju wygnano ostatniego hiszpańskiego księdza, a władze określiły Gwineę Równikową jako państwo ateistyczne.

Podobnie silne ciosy co życiu religijnemu zadano edukacji. W momencie uzyskania niepodległości kraj miał jeden z najwyższych wskaźników szkół per capita w Afryce Subsaharyjskiej. Z powodu kompleksu niższości prezydent od początku nie ufał ludziom związanym z nauką. Wykształceni oskarżani byli o sympatyzowanie z Hiszpanią, a gdy w 1972 roku odkryto ulotki krytykujące prezydenta w Bioko, setki nauczycieli zwolniono i zaczęto masowo zamykać szkoły. Gniew dyktatora doprowadził do jednego z najbardziej groteskowych posunięć – w 1973 roku zakazano używania słowa „intelektualista”.

Ekscentryczne zachowania prezydenta próbowano tłumaczyć problemami psychicznymi i uzależnieniem od narkotyków. Macías używał znacznych ilości bhang (wywaru z konopi indyjskich) i silnie halucynogennej ibogi. Używki miały potęgować paranoję i sprawiać, że dyktator stawał się coraz bardziej nieprzewidywalny.

W Gwinei Równikowej nie istniał również system bankowy. Nie istniało wyraźne oddzielenie kompetencji banku centralnego i ministerstwa finansów. Chaos spotęgowała decyzja prezydenta o przeniesieniu wszystkich krajowych rezerw do jego pałacu przy granicy z Gabonem. Dyktator osobiście dysponował funduszami, traktując zasoby państwa jak swoje prywatne. Kwestie finansowe były jednym z czynników, które doprowadziły do upadku dyktatora, gdy poczuł się na tyle pewny siebie, że podjął decyzję o wstrzymaniu wypłat żołdu dla żołnierzy.

Paranoja prezydenta nie była jednak całkowicie bezpodstawna. Latem 1979 roku do uszu dyktatora doszły niepokojące wieści: wśród oficerów zawiązał się spisek. Na siły zbrojne spadły poważne represje, o współudział w planowanym przewrocie oskarżono ponad sto osób, które następnie stracono. Sam cień podejrzeń wystarczał, żeby znaleźć się w katowniach. Nawet bliskie pokrewieństwo z prezydentem nie gwarantowało przeżycia czystek. Wśród zabitych znalazło się kilku członków klanu Macíasa piastujących wysokie funkcje rządowe.



Wszystko w rodzinie

Zakrojona na tak dużą skalę czystka sprawiła, że gwinejskie elity zdecydowały, iż dyktatora należy się pozbyć, nie zważając na koszt. Na czele kolejnego spisku stanął kuzyn prezydenta Teodoro Obiang Nguema Mbasogo. Piastując funkcję dowódcy sił zbrojnych, naczelnika niesławnego więzienia La Playa Negra i ministra obrony, był jednym z najważniejszych filarów rządu. Czarę goryczy przelało nie odcięcie podwładnych Obianga od pensji, lecz zamordowanie jego brata podczas czystek. Skoro nawet członkowie najbliższej rodziny nie mogli czuć się bezpiecznie, należało skończyć z szaleństwem Macíasa.

Obiang wiedział, że ma w rękach kilka kluczowych funkcji, toteż prezydent może poczuć się zagrożony przez krewnego posiadającego tak ugruntowaną pozycję w resortach siłowych. W stolicy zaczęły krążyć plotki, że przy kolejnej fali represji może skończyć nie jako naczelnik La Playa Negra, lecz jako osadzony. Jego los był również niepewny w przypadku przewrotu, w który by się nie zaangażował – prawdopodobnie nowe władze urządziłyby pokazowy proces i skazały go na śmierć jako symbol okrucieństwa reżimu Macíasa.

W spisek zaangażowało się wielu oficerów, większość była przyjaciółmi Obianga z czasów nauki w hiszpańskiej akademii wojskowej w Saragossie, którzy uważali że prezydent nie poświęca wojsku należytej uwagi i opiera się wyłącznie na swojej organizacji paramilitarnej.

Zapadła decyzja o zamachu. Spiskowcy próbowali zdobyć poparcie z zagranicy. Duże nadzieje wiązano z Hiszpanią, jednak Madryt zdecydowanie odrzucił ofertę wsparcia przewrotu. Zamiast tego uzyskano poparcie sąsiedniego Gabonu. Uderzenie zaplanowano na początek sierpnia 1979 roku. Przed przystąpieniem do ataku Obiang ewakuował członków najbliższej rodziny, obawiając się ewentualnego odwetu, jeśli przewrót zakończy się porażką.

Desperacka walka

W nocy z 2 na 3 sierpnia 1979 roku spiskowcy przystąpili do ataku. Teodoro Obiang wkroczył do więzienia La Playa Negra, skąd uwolnił wszystkich żołnierzy, zachęcając ich do dołączenia do walki. Obiang pozostał na wyspie Bioko, a ciężar przeprowadzenia przewrotu spoczął na barkach reszty dowództwa. Rosnące niezadowolenie wśród oficerów sprawiło, że większość poparła działania mające na celu obalenie prezydenta.

Spiskowcy zajęli kluczowe punkty w stolicy. Oficerowie wystosowali do Macíasa telegram, w którym domagali się złożenia urzędu i oddania całego majątku na rzecz państwa. Prezydent zdecydowanie odrzucił ultimatum. Organizował pospiesznie obronę, zbierając pracujących w pałacu malarzy i murarzy, mianując ich podoficerami i wręczając im broń. Cały plan dyktatora zakładał utrzymanie kontroli nad Batą i wyprowadzenie kontrofensywy. Przekonany o swojej ogromnej potędze i wpływach, rozkazał uderzyć i odbić Malabo. Plan szybko legł w gruzach, gdy część oddziałów początkowo lojalnych wobec prezydenta przeszła na stronę zamachowców.

Na antenie Radia Malabo jeszcze tego samego dnia poinformowano Gwinejczyków, że władzę przejął Teodoro Obiang i powołana przez niego Wojskowa Rada Rewolucyjna. Garstka żołnierzy, którzy jeszcze bronili Macíasa, zabarykadowała się w pałacu prezydenckim w Bacie, jednak poddali się po krótkiej wymianie ognia.

Dyktator nie zamierzał jednak skapitulować bez walki. Zebrał oddział około 200 osób wspieranych przez chińskich szkoleniowców i ruszył w kierunku Baty. Na przedmieściach doszło do starcia, które zakończyło się zdecydowanym zwycięstwem buntowników. Lepiej wyszkoleni i wyposażeni żołnierze Obianga wspierani byli przez oddziały z Gabonu i Maroka.



Pobite oddziały prezydenta wycofały się do Niefangu na wybrzeżu Rio Muni. Do odparcia ewentualnego szturmu planowano użyć artylerii obsługiwanej przez Chińczyków. Zdając sobie sprawę z beznadziejności sytuacji, Macías postanowił uciekać. 7 sierpnia załadował zrabowane z państwowego skarbca pieniądze do samochodu i próbował odjechać w kierunku granicy z Gabonem. Za schwytanie dyktatora odpowiedzialny był kapitan Eulogio Oyó. 18 sierpnia patrol natknął się w dżungli na byłego prezydenta. Po krótkiej wymianie ognia ranny w lewą rękę Macías został aresztowany przez porucznika Pedra Motú Mamiago.

O skali rozkradania państwowych funduszy przez dyktatora świadczy jeszcze jeden fakt. W 1974 roku uchwalono ostatni budżet państwa. Przez następne lata państwo funkcjonowało niczym prywatny folwark prezydenta, w którym wszystko zależało od jednej osoby sprawującej niepodzielną władzę. Podobnie łatwe do udowodnienia było łamanie praw człowieka przez podwładnych Macíasa, nad którymi sprawował on bezpośrednią kontrolę. Najbardziej jaskrawym przykładem było oczywiście traktowanie więźniów zaliczonych do Brygady A. Udowodniono, że okrucieństwa, jakim byli poddawani, nie stanowiło nadużycia ze strony władz penitencjarnych, lecz było elementem narzuconej przez prezydenta linii postępowania wobec zatrzymanych.

Przedstawiono wiele przykładów łamania przez Macíasa praw człowieka. Dowiedziono również między innymi przestępstw wobec ludności cywilnej, czego przykładem była eksterminacja wsi Jangze w kwietniu 1976 roku. Nie udało się udowodnić byłemu prezydentowi zdrady stanu. Oskarżenie próbowało przekonać sąd, że opór, jaki dyktator stawiał podczas zamachu stanu, można uznać za działanie na szkodę kraju. Była to dość absurdalna próba podniesienia wagi aktu oskarżenia mającego stanowić również próbę historycznego werdyktu nad epoką Macíasa. Główny oskarżony nie przyznał się do winy.

Skład sędziowski jednak uznał, że prezydent jest winny, i skazał go na śmierć przez rozstrzelanie. Były dyktator, powszechnie uważany za czarownika dysponującego cudownymi zdolnościami, odgrażał się, że jeśli ktoś spróbuje go zabić, jego duch powróci, aby gnębić swoich oprawców. Budowany przez lata wizerunek Macíasa tak głęboko wniknął w świadomość Gwinejczyków, że żaden żołnierz nie odważył się wejść w skład plutonu egzekucyjnego. Znaleziono jednak sposób i na to – do zadania oddelegowano oddział marokańskich najemników, którzy nie ulegli psychozie strachu paraliżującej gwinejskie społeczeństwo i wykonali swoje zadanie. Śmierć autokraty nie oznaczała jednak wyzwolenia społeczeństwa, lecz przejście władzy w ręce innego autokraty o żelaznej woli i ogromnym apetycie na władzę.

Umarł król, niech żyje król

Na czele rządu oficjalnie stanął Teodoro Obiang Nguema Mbasogo, władający krajem po dziś dzień. Ogłoszony został prezydentem, przejął szereg tek ministerialnych i objął funkcję przewodniczącego Najwyższej Rady Wojskowej. Od początku okazał się zręcznym politykiem, któremu udało się wznowić stosunki zagraniczne z Hiszpanią, Francją i Stanami Zjednoczonymi. Społeczność międzynarodowa z entuzjazmem przyjęła obalenie kolejnego afrykańskiego dyktatora, nie dostrzegając, że jego miejsce obejmie człowiek równie ambitny i głodny władzy. Represje wobec przeciwników politycznych nie ustały, jednak nowy prezydent dbał o dobre relacje z innymi państwami i zbudowanie sieci poparcia w kraju.

Barack i Michelle Obamowie oraz Teodoro Obiang Nguema Mbasogo i Constancia Mangue de Obiang.
(White House / Amanda Lucidon)

Metodą kija i marchewki Obiang zbudował system patronatu – nie polega wyłącznie na bezmyślnym okrucieństwie, lecz hojnie wynagradza swoich stronników. Nic jednak nie zapowiadało, że dla gwinejskich elit przyjdą prawdziwe złote żniwa. Gdy w latach 80. w kraju odkryto złoża ropy naftowej, prezydent i jego najbliżsi stronnicy otrzymali dostęp do ogromnych pieniędzy, które umożliwiły im budowę fortun. Całość zysków z wydobycia trafia bezpośrednio do kieszeni rządzącego klanu. Symbolem korupcji reżimu jest Teodoro Obiang Nguema Mangue – wiceprezydent, a prywatnie syn prezydenta, przygotowywany najpewniej do objęcia władzy po ojcu. Pozujący na multimilionera-playboya na Instagramie, nie przypomina urzędnika państwa, którego mieszkańcy zaliczani są do najbiedniejszych na świecie. Gwinea Równikowa stanowi osobliwy przypadek kraju, który jest niezwykle biedny, a jednocześnie ma jeden z najwyższych dochodów per capita.

Przeczytaj też: Biafra – wojna o wolność i ropę

Bibliografia

Chira A., A Forgotten Colony: Equatorial Guinea and Spain, 1-03-2018,
Foot A., A Policy of Plunder: The Development and Normalisation of Neo-Patrimonialism in Equatorial Guinea, 2004
Hall M.R., Authoritarian Terror and Economic Devastation in Equatorial Guinea: The Dictatorship of Francisco Macias Nguema Biyogo, 2012.
Kenyon P., Ziemia dyktatorów. O ludziach którzy ukradli Afrykę, 2019.
Roberts A., he Wonga Coup: Guns, Thugs, and a Ruthless Determination to Create Mayhem in an Oil-Rich Corner of Africa, 2006.
Mahiques Nunez A., The hidden history of Equatorial Guinea : reasons behind the silence of the Spanish press around Macías Nguema’s regime (1968-1979), 2013.
Sundiata I., From Slavery to Neoslavery: The Bight of Biafra and Fernando Po in the Era of Abolition, 1827-1930, 1996.
Sundiata I., Equatorial Guinea: Colonialism, State Terror, And The Search For Stability, 2019.