Wczoraj zaczęły się pojawiać doniesienia, iż amerykański Departament Stanu rozważa ewakuację członków rodzin personelu dyplomatycznego pracującego na Ukrainie. Decyzja w tej sprawie zapadła dziś, ale co istotne – nie będzie to ewakuacja w trybie obowiązkowym. Mamy do czynienia raczej z umożliwieniem pilnego wyjazdu osobom, które chcą opuścić Ukrainę. Według informacji uzyskanych przez dziennikarzy ze Stanów Zjednoczonych ewakuacja ma ruszyć w poniedziałek. Zgodę wydano na prośbę ambasady w Kijowie.

Decyzja prawdopodobnie nie zaskoczyła Ukraińców. Nieoficjalnie wiadomo, że mniej więcej w tym samym czasie, kiedy ambasada zwróciła się do centrali o zgodę na ewakuację, Amerykanie zakomunikowali władzom ukraińskim, że taki krok jest coraz bardziej prawdopodobny. Równocześnie coraz bardziej prawdopodobny jest scenariusz, w którym wojna nie ogranicza się do wschodniego pogranicza Ukrainy, ale dociera wprost do Kijowa, a jej celem będzie rozbicie istniejących obecnie na Ukrainie struktur władzy państwowej.



Trwa bowiem opisywana przez nas wczoraj koncentracja rosyjskich sił na Białorusi. Obejmuje ona już nie tylko pododdziały wojsk lądowych, na Białorusi pojawiają się już także samoloty Wozduszno-kosmiczeskich sił. Teoretycznie oba komponenty – lądowy i powietrzny – ściągają na Białoruś w tym samym celu: udziału w ćwiczeniach „Sojuznaja rieszymost”, których główną fazę zaplanowano na 10–20 lutego. Na poniższym materiale filmowym przygotowanym przez kremlowską telewizję Zwiezda widać myśliwce Su-35S z 23. Tallińskiego Pułku Lotnictwa Myśliwskiego z bazy Dziomgi w Komsomolsku nad Amurem.

W obu kwestiach mamy do czynienia z tym samym problemem: niewielką odległością od Ukrainy. Koncentracja pododdziałów lądowych trwa na linii Rzeczyca–Kalinkowicze–Mozyrz–Jelsk, na południu kraju, tuż przy granicy z Ukrainą. Dla lotnictwa odległość, rzecz jasna, ma mniejsze znaczenie, ale co za tym idzie – każde przebazowanie samolotów na stosunkowo niewielką Białoruś może mieć związek z przygotowaniami do inwazji.



Nieoficjalnie amerykańscy urzędnicy przyznają, że Kijów „jest teraz na celowniku”. Oczywiście nie można było mieć wątpliwości co do tego, że jeśli Rosja zechce zaatakować Kijów, to zaatakuje Kijów. Może to uczynić za pomocą pocisków balistycznych, samolotów „taktycznych” (bombowców frontowych i myśliwców wielozadaniowych) czy pocisków manewrujących odpalanych z nosicieli strategicznych. Takie wypowiedzi sugerują jednak, iż mamy do czynienia z czymś gorszym niż tylko hipotetyczna możliwość.

Nie można w tym kontekście zapomnieć o przemieszczonych na Białoruś bateriach systemu przeciwlotniczego S-400 Triumf. Geografia daje Rosjanom możliwość użycia S-400 nie tylko do obrony własnych ugrupowań, ale także do działania w charakterze ofensywnym – baterie rozmieszczone na południe od Mozyrza mogłyby uniemożliwić operacje lotnicze w Borysoplu, głównym porcie lotniczym obsługującym Kijów, gdzie obecnie przybywają amerykańskie i brytyjskie dostawy uzbrojenia.

Tymczasem za Odrą

Obok niechętnego (żeby nie powiedzieć: wrogiego) nastawienia rządu w Berlinie do dostaw uzbrojenia na Ukrainę głośnym echem odbiły się słowa dowódcy niemieckiej marynarki wojennej. Wiceadmirał Kay-Achim Schönbach podczas wizyty w Indiach stwierdził, że Rosja nigdy nie odda Ukrainie Krymu, a Putin jedynie pragnie szacunku.

Schönbach na swoją obronę ma wprawdzie to, że mówił w warunkach półprywatnych – na spotkaniu w siedzibie jednego z indyjskich think tanków – i że przedstawił opinię osobistą, ale i tak mamy do czynienia z bezprecedensowym lapsusem. Niespotykane jest, aby w Niemczech oficer na tak wysokim stanowisku pozwalał sobie na takie wypowiedzi. Słowa wiceadmirała wzbudziły zresztą zdumienie nawet w Indiach.

Łatwo więc zgadnąć, że w Niemczech wybuchł skandal. Paul Ronzheimer z dziennika Bild zaapelował do Schönbacha o ustąpienie ze stanowiska, podkreślając, że wiceadmirał w ogromnym stopniu pomógł propagandzie Kremla. Tymczasem Ukraińcy nie zamierzają pozwolić, aby sprawa rozeszła się po kościach, i wezwali niemiecką ambasadorkę Ankę Feldhusen na dywanik w ministerstwie spraw zagranicznych.

Aktualizacja (21.44): Wiceadmirał Kay-Achim Schönbach podał się do dymisji.

Odnotujmy również, że Rada Środkowo- i Wschodnioeuropejska w Kanadzie (CEEC), zrzeszająca Kanadyjczyków pochodzących z naszej części świata i starająca się reprezentować ich interesy (mówimy tu o liczbie 4,5 miliona ludzi) wezwała rząd swojego kraju, aby rozpoczął dostawy uzbrojenia defensywnego na Ukrainę. Autorzy pisma wystosowanego przez CEEC podkreślają, że Kijów „potrzebuje broni, która będzie w stanie powstrzymać rosyjskie bombowce i śmigłowce szturmowe przed terroryzowaniem ukraińskich cywilów i zatrzymać broń pancerną zdolną spustoszyć ośrodki miejskie”. Zaapelowano również, aby Kanada „objęła przewodnią rolę w nakładaniu sankcji odstraszających” między innymi na „współpracowników Władimira Putina i jego kleptokratycznego rządu”.

mil.ru