Jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się, że Zjednoczone Emiraty Arabskie prędzej czy później dopną swego i kupią samoloty bojowe F-35A Lightning II, ale wydarzenia ostatnich miesięcy postawiły całą transakcję pod dużym znakiem zapytania. Według informacji gazety Wall Street Journal to ZEA grożą wycofaniem się z zakupu F-35A i samolotów bezzałogowych MQ-9B Sky Guardian. Władze ZEA mają poważne zastrzeżenia co do narzucanych przez Amerykanów zasad ochrony informacji tajnych – zasad, które mają w założeniu ochronić Lightninga II przed działalnością szpiegowską Chińskiej Republiki Ludowej.

Mimo że już ponad rok temu Departament Stanu za kadencji Donalda Trumpa udzielił zgody na zakup Lightningów II, a nowa administracja Joego Bidena jej nie anulowała, wiążącej umowy wciąż nie podpisano. Wstępna decyzja obejmuje możliwość dostawy do pięćdziesięciu F-35A i osiemnastu Sky Guardianów wraz z bogatym pakietem uzbrojenia za kwotę około 23 miliardów dolarów.

Według źródeł WSJ Emiraty listownie poinformowały Waszyngton, że postanowiły bezterminowo zawiesić dalsze rozmowy w sprawie tej transakcji, ale jednocześnie podkreśliły, że są zainteresowane dalszym pozyskiwaniem amerykańskiego uzbrojenia i że kwestia Lightningów II może być w przyszłości otwarta na nowo. Przedstawiciele amerykańskiej administracji potwierdzili otrzymanie listu w tej sprawie.



Jak piszą Valerie Insinna i Riad Kahwaji z Breaking Defense, największą kością niezgody jest umowa w sprawie budowy sieci 5G podpisana przez ZEA z chińskim przedsiębiorstwem Huawei. Według Amerykanów wysoki stopień sieciocentryczności Lightninga II sprawia, że obecność Huawei w ZEA stwarzałaby ryzyko wykradzenia sekretów amerykańskich rozwiązań technicznych.

Amerykański F-35A w bazie Az-Zafra w Zjednoczonych Emiratach Arabskich.
(US Air Force / Staff Sgt. Chris Thornbury)

Już od kilku miesięcy krążą pogłoski, że Waszyngton naciska, aby ZEA zrezygnowały z dalszej współpracy z chińskim koncernem. Był to zresztą logiczny ciąg dalszy amerykańskich obaw. Wiosną ubiegłego roku pojawiły się informacje, że obecność Huawei w Wielkiej Brytanii może stać się przeszkodą dla przebazowania czterdziestu ośmiu amerykańskich F-35A do Anglii. Ostatecznie Londyn podjął decyzję o usunięciu techniki Huawei z brytyjskiej sieci 5G. Zapewne tego samego Waszyngton oczekuje od Emiratów.

Do kwestii 5G dochodzi jeszcze tajemniczy projekt realizowany przez Chińczyków w porcie w Abu Zabi – w terminalu kontenerowym chińskiej korporacji Cosco. Pojawiły się obawy, że ma to być chińska instalacja wojskowa. Kiedy w ubiegłym miesiącu sprawa wyszła na jaw, prace wstrzymano, ale wciąż nie ma pewności, czy na dobre. Nie wiadomo też, do jakiego stopnia emirackie władze były świadome przeznaczenia instalacji.



O ile jednak ZEA były skłonne zablokować prace w porcie w Abu Zabi (co może sugerować, że Chińczycy wprowadzili w błąd swoich gospodarzy), o tyle w kwestii 5G najwyraźniej nie ma co liczyć na ustępstwa, głównie dlatego, że jest to nowy wymóg, nieobecny w rozmowach w czasie prezydentury Trumpa. Dziennikarze Breaking Defense sugerują, iż może to być taktyka negocjacyjna mająca zmusić Amerykanów do ustępstw – nie finansowych, ale właśnie w kwestii współpracy z Chinami – albo też gra na czas. Trudno w tej chwili przewidzieć, kto zwycięży w wyborach prezydenckich w roku 2024, ale być może nowy główny lokator Białego Domu będzie bardziej skory pójść Emiratom na rękę.

Pojawiają się też informacje o kolejnych ograniczeniach, które Waszyngton chciałby nałożyć na ZEA – tym razem w kwestii użycia bojowego Lightningów II. Amerykanie chcą podobno, aby F-35 nie latały nad Jemenem i Libią. Taki warunek również byłby trudny do przełknięcia: po co kupować najnowocześniejsze samoloty bojowe świata, jeśli nie można ich użyć w żadnej z dwóch toczonych obecnie wojen? Łatwo jednak zgadnąć, że i tutaj Amerykanie obawiają się o tajemnice F-35. Gdyby samolot tego typu rozbił się w czasie lotu bojowego, wrak mógłby łatwo wpaść w ręce bojowników sprzymierzonych (w mniej lub bardziej luźnym stopniu) z Rosją czy Iranem.

ZEA oświadczały wielokrotnie, że są wiarygodnym partnerem Waszyngtonu. Ambasador Jusef Al‑Otajba przypomniał, że nigdy nie było żadnych doniesień, jakoby amerykańskie tajemnice wyciekły z ZEA do któregokolwiek nieprzyjaznego państwa. Trzeba pamiętać, że trzon siły emirackiego lotnictwa stanowi siedemdziesiąt osiem myśliwców wielozadaniowych F-16E/F, zwanych powszechnie Desert Falconami i uważanych za najbardziej zaawansowaną technicznie wersję Vipera.



Temat sprzedaży F-35A do ZEA budził emocje od samego początku – ze względu na Izrael. Doktryna Stanów Zjednoczonych w odniesieniu do Bliskiego Wschodu zakłada, że sprzedaż uzbrojenia musi pozwalać Izraelowi na zachowanie przewagi jakościowej dla zbilansowania przewagi liczebnej państw arabskich. Tymczasem Izrael również zamówił pięćdziesiąt Lightningów II – w wersji oznaczonej F-35I Adir (z opcją na kolejne dwadzieścia pięć). Oznacza to, że ewentualna koalicja arabska mogłaby zniwelować przewagę jakościową Chel ha-Awir w stosunku jeden do jednego.

Podstawę siły emirackich wojsk lotniczych stanowi obecnie 56 myśliwców F-16E i 22 szkolno-bojowe F-16F.
(aeroprints.com, Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported)

Oczywiście znajdujemy się obecnie w fazie normalizacji stosunków Jerozolimy z państwami arabskimi, ale cała doktryna jakościowej przewagi wojskowej opiera się na założeniu, iż może dojść do kolejnej wojny izraelsko‑arabskiej. Sprzedaż F-35A będzie więc miała w Izbie Reprezentantów i Senacie liczne grono nieustępliwych przeciwników – orędowników polityki proizraelskiej. Osobne protesty zgłaszały też organizacje broniące praw człowieka, te jednak skupiały się raczej na UCAV‑ach.

– Te amerykańskie drony mogą być odpowiedzialne za ataki łamiące międzynarodowe prawo humanitarne, zabijające i raniące tysiące jemeńskich cywilów, którzy i tak muszą już znosić ciężar jednej z najstraszniejszych katastrof humanitarnych na świecie – oświadczył Philippe Nassif, zajmujący się kwestiami Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej w Amnesty International USA.

Szkopuł w tym, że Amerykanie bardzo by chcieli sprzedać Emiratom swoje samoloty bojowe i całą resztę uzgodnionego sprzętu. Mówimy o umowie wartej około 23 miliardów dolarów, a władze ZEA są gotowe wydać taką kwotę praktycznie od ręki. Dla Lockheeda Martina, mimo szeregu niedawnych sukcesów ze zwycięstwem w fińskim przetargu na czele, jest to zbyt łakomy kąsek. Wielu polityków również mogłoby przedstawić swoim wyborcom taką transakcję jako sukces.



Na początku miesiąca ZEA zawarły kontrakt o wartości 17 miliardów euro na dostawę osiemdziesięciu francuskich samolotów bojowych Dassault Rafale i dwunastu śmigłowców wielozadaniowych H225M. Pierwsze samoloty mają być dostarczone w roku 2027. Jak pisaliśmy w artykule poświęconym tej transakcji, ZEA, decydując się na zakup francuskich maszyn, dały do zrozumienia Amerykanom, że zaczynają mieć dość czekania na umowę w sprawie F-35. Nie spodziewaliśmy się jednak, iż doczekamy się tak gwałtownego zwrotu akcji tak szybko.

Rafale’e najpewniej będą zajmować w służbie miejsce Mirage’ów 2000-9, których w służbie jest obecnie pięćdziesiąt dziewięć. Lightningi II byłyby zaś następcami Desert Falconów. Jako że te ostatnie są jeszcze względnie nowoczesne, ich wymiana może poczekać. Emiratom opłaca się wobec tego gra na czas. Jeśli nie wybory prezydenckie w USA, to na przykład zmiana krajobrazu geopolitycznego – choćby wokół Iranu – może sprawić, że wsparcie ZEA zyska na wartości, a żeby je sobie zagwarantować Amerykanie staną się bardziej elastyczni.

Zobacz też: Hyundai Rotem proponuje Norwegom wspólną produkcję czołgów K2

US Air Force / Staff Sgt. Andrew Lee