Od dziwnych maszyn, których próby ludzie przychodzili oglądać ciągnięci bardziej ciekawością, czy zamknięty w nich śmiałek przeżyje zanurzenie, przez etap postrzegania ich jako niemoralnej broni piratów po broń, która niemal rzuciła na kolana Wielką Brytanię, a dzisiaj odgrywa kluczową rolę w systemach odstraszania jądrowego światowych mocarstw. Okręty podwodne przeszły długą drogę, a historię ich powstania, rozwoju, a przede wszystkim zastosowania bojowego przedstawił w książce „Zabójcze rzemiosło. Historia wojny podwodnej” Iain Ballantyne.
Autor jest uznanym brytyjskim publicystą specjalizującym się w tematyce wojny na morzu, a zwłaszcza okrętów podwodnych. Jest między innymi redaktorem naczelnym Warships International Fleet Review oraz autorem wielu artykułów dla prasy codziennej i specjalistycznej. W dorobku ma kilkanaście książek, z których jedna – „Podwodni myśliwi. Kulisy zimnej wojny pod wodą” – została wydana w Polsce. Tym razem podchodzi do zagadnienia wojny podwodnej całościowo, opisując historię okrętów podwodnych od czasów starożytnej Grecji po wojnę w Syrii.
Książka podzielona jest na cztery części: Geneza, Krew w wodzie (czasy pierwszej wojny światowej), Zaraza się rozprzestrzenia (od Wersalu do końca drugiej wojny światowej) i Tylko martwi… (czasy od 1946 roku). Każda z części podzielona jest na kilkanaście rozdziałów. Razem daje to 904 strony, z których 763 stanowią właściwą opowieść, a pozostałe to umieszczone na końcu przypisy, bibliografia i indeks. Mamy więc do czynienia z całkiem pokaźnym tomem oprawionym w twarde okładki i uzupełnionym trzema wkładkami ze zdjęciami.
W pierwszej części Autor stara się szczegółowo opisać kolejne etapy rozwoju maszyn znanych dzisiaj jako okręty podwodne, przedstawiając innowacyjne rozwiązania inżynierskie, które pozwoliły przejść od rzekomego szklanego dzwonu nurkowego Aleksandra Wielkiego do pierwszych pełnoprawnych okrętów podwodnych zdolnych do udowodnienia swojego potencjału bojowego w czasie pierwszej wojny światowej. Czytelnicy zapoznają się z różnymi pomysłami na rozwiązanie napędu pod wodą czy rozwojem uzbrojenia – od taranów przez miny wytykowe po pierwsze torpedy, których konstrukcja zasadniczo nie zmieniła się aż do dzisiaj.
W części drugiej Autor opisuje pierwszy konflikt, w którym okręty podwodne, zwłaszcza niemieckie, pokazały pełnię swoich możliwości, zatapiając wiele okrętów potężnej wówczas Royal Navy i próbując założyć blokadę morską wokół Wysp Brytyjskich. To także okres poszukiwania pierwszych środków zwalczania okrętów podwodnych lub chociaż sposobów na minimalizowanie strat w żegludze (wprowadzenie konwojów). Pierwsze dekady dwudziestego wieku to także okres debat wśród admiralicji poszczególnych państw nad sensownością budowania okrętów podwodnych i kwestią ich wykorzystania z prawnego i moralnego punktu widzenia. Nie brakowało takich, którzy uważali, że atak spod wody jest co najmniej niehonorowy, a załogi powinny być traktowane jak piraci. Również wtedy okazało się, że okręty podwodne nie będą tylko bronią państw słabszych stosowaną na wodach przybrzeżnych dla powstrzymania potężniejszych flot nawodnych, ale równie dobrze mogą być wykorzystywane przez mocarstwa z dala od portów macierzystych.
Część trzecia, dotycząca lat drugiej wojny światowej, w usystematyzowany sposób opisuje wszystkie najważniejsze wątki kojarzące się nam z tym tematem. Są wilcze stada, konwoje, dylematy związane z prawem konfliktów na morzu i ratowaniem rozbitków, najsłynniejsi dowódcy U-Bootów, opracowanie sonaru, radaru i innych środków zwalczania okrętów podwodnych, wprowadzenie chrap czy wykorzystanie miniaturowych okrętów podwodnych. Są też opisane najsłynniejsze akcje i misje, jak pogrom konwoju PQ-17, wdarcie się U-47 do Scapa Flow, atak włoskich komandosów na port w Aleksandrii, atak na Tirpitza, zdobycie Enigmy i wiele, wiele innych. W tym rozdziale w zasadzie niczego nie brakuje, ale też nie znajdziemy nic specjalnie odkrywczego. Ot, podsumowanie drugiej wojny światowej w wykonaniu okrętów podwodnych – tematy poruszane wielokrotnie w setkach innych książek, z których kilka recenzowaliśmy w naszym portalu.
I wreszcie w części czwartej Autor przedstawia, jak z okrętów, które poprawniej byłoby nazywać zanurzalnymi, a nie podwodnymi, stalowe cygara przeistoczyły się w broń masowej destrukcji i symbol statusu mocarstwa. To także czas znajdowania nowych zastosowań dla okrętów podwodnych, które z jednostek przeznaczonych do zwalczania żeglugi przeciwnika stały się uniwersalnymi okrętami wojennymi i w ciągu ostatnich dekad wystrzeliły znacznie więcej pocisków woda–ziemia niż torped. Przedstawia także kilka z nielicznych w sumie od zakończenia drugiej wojny światowej przykładów zastosowania okrętów podwodnych w czasie wojny. Rozpoczyna od wsparcia misji komandosów w czasie wojny w Korei, przez wojnę indyjsko-pakistańską, po operacje na Bliskim Wschodzie. Część z poruszanych tematów została już opisana w „Podwodnych myśliwych”, aczkolwiek tam Autor koncentrował się głównie na Royal Navy, a tu mamy wszystko przedstawione w szerszym kontekście międzynarodowym, obejmującym również Stany Zjednoczone, Rosję, Chiny czy Koreę Północną.
Wszystkie te tematy przedstawiono w sposób spójny, klarowny i przystępny dla czytelnika. Fragmentami książkę czyta się bardziej jak powieść akcji niż literaturę faktu. Mimo dużej objętości „Zabójcze rzemiosło” w ogóle się nie dłuży. Generalnie Autor dokonał właściwej selekcji materiału, aby przedstawić najważniejsze elementy wojny podwodnej, a jednocześnie nie popadać – zwłaszcza przy okazji drugiej wojny światowej – w zbytnią szczegółowość, która mogłaby zaowocować monotonnym wymienianiem kolejnych zatopień przez kolejny okręt w kolejnym dniu bitwy o Atlantyk.
Żadna książka nie jest idealna i tak samo jest w tym przypadku. Zastrzeżenia możemy podzielić na te dotyczące zwykłych błędów i tego, co Autor w książce, mimo jej znacznej objętości, pominął. Zacznijmy jednak od tłumacza – Tomasza Fiedorka – który generalnie spisał się bardzo dobrze, ale w przypisie na stronie 81 napisał, że dawne Fiume to obecna Rijeka, ale na stronie 166 zrobił z tegoż Fiume – Zadar. Z kolei na stronie 665 znajdziemy „starcie sił powietrznych i lotniczych”.
Ponadto w indeksie w kategorii „radzieckie i rosyjskie okręty nawodne” znajdziemy okręt podwodny Jurij Dołgorukij, za to w kategorii „radzieckie i rosyjskie okręty podwodne” znalazł się krążownik Piotr Wielikij. Indeks również błędnie informuje, że informacje o australijskich okrętach podwodnych AE1 i AE2 znajdziemy tylko na stronie 152 (gdzie ich w ogóle nie ma), a w rzeczywistości są na stronie 157 i na kolejnych. Całego indeksu nie sprawdziłem, ale nie budzi to zaufania do reszty.
Na stronie 660 Wasilij Archipow jest przedstawiony jako zastępca dowódcy okrętu B-59, podczas gdy w rzeczywistości był on szefem sztabu brygady okrętów podwodnych. W naszym portalu znajdziecie artykuł o wydarzeniach z udziałem tego okrętu i Archipowa w czasie kryzysu kubańskiego. Wątpliwości można mieć również do podawanej przez Autora bez podania źródła liczby ofiar z Wilhelma Gustloffa określonej według niego na 9343 osoby. Pomijając już wyjątkową dokładność tej liczby, szacunki badaczy są bardzo różne i wahają się od około 6600 do 9000 ludzi, przy czym tylko ta niższa liczba jest potwierdzona badaniami.
Przejdźmy do wypominania tego, czego w książce nie znajdziemy. Chociaż oryginalne wydanie książki pochodzi z 2018 roku, autor nie zawarł w niej najnowszych ustaleń dotyczących przyczyn zatonięcia okrętu podwodnego H.L. Hunley, podczas gdy zostały one opublikowane już w 2017 roku. W tym samym roku doszło do odnalezienia pierwszego australijskiego okrętu podwodnego AE1, który w książce dalej jest określany jako zaginiony – przydałby się chociaż przypis do polskiego wydania. W kilku innych przypadkach, zwłaszcza podawania rosyjskich nazw okrętów podwodnych, tam, gdzie Autor posługuje się oznaczeniami NATO, redakcja słusznie takowe dawała.
Z naszego punktu widzenia szkoda, że ani jednego akapitu nie poświęcono przejściu ORP Orzeł z Estonii do Wielkiej Brytanii. W kontekście całej drugiej wojny światowej był to malutki epizod, ale wielki wyczyn okrętu podwodnego jako takiego. Przejście tak długiej trasy bez map i dużej części wyposażenia, przez morze opanowane przez nieprzyjaciela, moim zdaniem zasługuje na opisanie niezależnie, czy byłby to okręt polski, hiszpański czy chiński, tym bardziej że opisano znacznie mniej doniosłe misje dotyczące niemieckich czy brytyjskich okrętów podwodnych.
Skrajna koncentracja Autora na trzech największych mocarstwach podwodnych jest kolejnym zarzutem. Objawia się to nie tylko w opisach działań wojennych w czasie obu wojen światowych, ale także przy opisywaniu genezy okrętów podwodnych, w której pominięto na przykład hiszpańskiego konstruktora Narcisa Monturiola, który już w 1864 roku zbudował jednostkę podwodną Ictíneo II z napędem niezależnym od powietrza. Pod tym względem znacznie lepsza jest stara książka „Okręty podwodne. Fantazje i rzeczywistość” Sławomira Sutowskiego z 1989 roku, w której oprócz szerszej genezy Autor bardzo mądrze zawarł również teoretyczne zasady działania i walki okrętu podwodnego.
Tego mi brakowało u Ballantyne’a. Zwłaszcza w późniejszych rozdziałach, gdy na okrętach podwodnych wprowadzano kolejne nowinki techniczne, które nie zawsze są opisane wystarczająco dobrze dla laika. Przykładowo w ogóle nie znajdziemy opisu rozwoju i zasady działania napędu jądrowego. Po prostu w pewnym momencie pojawiają się atomowe okręty podwodne i już. W całej książce nawet raz nie jest wymienione nazwisko Hymana Rickovera – ojca chrzestnego atomowych okrętów podwodnych.
Jak widać, jest się do czego przyczepić. Mimo to uważam, że jest to bardzo dobra książka, prawdopodobnie w tej chwili najlepsza na rynku w swojej kategorii. Oczywiście znajdziemy bardziej szczegółowe prace dotyczące zwłaszcza bitwy o Atlantyk czy innych wybranych zagadnień (np. wojny indyjsko-pakistańskiej), ale jako praca przekrojowa „Zabójcze rzemiosło” wydaje się zajmować pierwsze miejsce. Nie tylko zawiera wiele informacji, ale jest także napisana w sposób dostarczający i wiedzy, i przyjemności.