Splinter Cell: Chaos Theory pozamiatał wśród gier – skradanek, bezlitośnie wrzucając na szufelkę całą konkurencję. Na detronizację króla nie ma obecnie co liczyć – może tego dokonać jedynie kolejna część cyklu, ale nie wszyscy zdają się podzielać ten pogląd. I dobrze, bo dzięki zawziętości programistów z chłodnego, służącego za kryjówkę dla skrytobójców cienia, wypełzła gra Kameleon – nowy produkt firmowany przez czeskie Illusion Softworks, twórców niezapomnianej Mafii oraz Hidden & Dangerous.
Należy przy tym wyjaśnić, iż „firmowany przez Illusion Softworks” nie znaczy „wykonany przez Illusion Softworks” – od dziergania był tu zespół Silver Wish Games, który działa pod skrzydłami firmy Illusion. To tak na marginesie, gdyby ktoś spodziewał się po Kameleonie rewolucji szytej na miarę Mafii, a potem srogo się zawiódł. Ogólny zarys Kameleona daleki jest zresztą od przyjętej przez twórców Mafii „swobodnej” konwencji GTA. To skradanka czystej wody, oparta w przeważającej mierze na sprawdzonych patentach ze Splinter Cell. Zakradanie się do pilnie strzeżonych obiektów, dezaktywowanie systemów ochronnych, unikanie źródeł światła i chowanie się w cieniu przy naprawdę minimalnym wykorzystaniu broni palnej brzmi zbyt ogólnie? Zatem rozszerzmy to trochę. Nasz cichociemny, o kryptonimie Kameleon, opanował wszystkie podstawowe sztuczki Sama Fishera. Zaglądanie za drzwi przez kamerę szpiegowską, nagrywanie rozmów za pomocą mikrofonu kierunkowego, śledzenie osób, otwieranie drzwi wytrychem, czołganie się szybami wentylacyjnymi, duszenie strażników i przenoszenie ich zwłok w zaciszne miejsca, „oszukiwanie” kamer straży przemysłowej, korzystanie z nowoczesnego sprzętu szpiegowskiego (noktowizor, lornetka elektryczna, paralizator, miniaturowa kusza) – od razu widać, że ktoś z developerów musiał zaliczyć sporo sesji z gierką Ubi Soft. Jeśli dodać do tego, że w pewnym momencie gry nasz agent rusza na akcję w kozackim kombinezonie a la Sam Fisher (większość misji wykonuje incognito w prywatnych łaszkach, rzadko przebierając się w inny ciuch), wszelkie wątpliwości ulegają rozproszeniu, Kameleon to gra, która aspiruje do tego, by ukraść Splinterowi koronę.
[podpis]Zagrzmiało, zadymiło i zjawili się ci faceci. Ciekawe po co im ten czerwony promień? [/podpis]
Było – nie było?
Ku chwale naśladowców gra nie jest jednak wtórną kalką, lecz doskonałym przykładem na to, że wzorując się na najlepszych można zrobić dobry produkt. A wzorowanie się widać tu nie tylko w inspiracjach dotyczących sposobu rozgrywki, lecz także jeśli chodzi o wykorzystanie docenionego (w tym wypadku odpowiednio unowocześnionego) silnika z gry Mafia. Czas akcji osadzono tu długo po szczęśliwym (dla pokątnych handlarzy przede wszystkim) okresie prohibicji, bo w latach osiemdziesiątych zeszłego wieku. Bohater, eks-agent CIA, całe swoje życie poświęcił szukaniu zabójcy rodziców, których uśmiercono podczas misji dyplomatycznej w Nikaragui, gdy Kameleon miał zaledwie 9 lat. Obsesyjne śledztwo przynosiło do tej pory więcej złego niż dobrego – Kameleon został za to zwolniony nawet z CIA. Teraz, pozbawiony wojskowego rygoru i wiszących nad nim regulaminów, może jednak całkowicie zaangażować się w prywatne dochodzenie. Każda kolejna misja wykonywana incognito zaczyna przybliżać go do mordercy, powoli odsłaniając kulisy wielkiego spisku. A każdy szanujący się agent rozwala spiski w trymiga, prawda?
Jak szybko zaczyna wynikać z autopsji, Kameleon to gra prezentowana w rzucie TPP (chociaż na upartego można grać też w FPP – wtedy nie widzimy już pleców bohatera, ale trzymane przez niego przedmioty, np. broń). Ten sposób prezentacji znacznie ułatwia poruszanie się po pilnie strzeżonym świecie gry, gdzie każdy zauważony w oddali krzaczek, załom muru czy maleńka plama cienia rzucana przez drzewo może stanowić świetną kryjówkę. Rozpoznawaniu tego czy dane miejsce jest bezpieczne służy zresztą specjalny wskaźnik zaciemnienia dający wgląd na to jak bardzo jesteśmy w danym miejscu widoczni. Kto miał już do czynienia ze Splinter Cell, temu z pewnością wyjaśniać nie trzeba, iż paradowanie w świetle reflektorów rzucanych z wież strażniczych to czynność mało rozsądna z punktu widzenia tajnego agenta. Dużo mądrzej jest po prostu czołgać się w mroku, pozostając nieuchwytnym dla oczu uzbrojonej straży. Czynność to wprawdzie trudniejsza, ale znacznie bezpieczniejsza dla zdrowia. Kiedy już odwiedzisz mroczne podziemia Belfastu, gdzie zadyma z S.A.S. wisi w powietrzu, brudny dworzec w Mołdawii pilnowany przez gotowych zastrzelić każdego intruza komuchów czy lotnisko w Albanii, gdzie lewych interesów strzegą uzbrojeni po zęby żołdacy, zrozumiesz o co chodzi.
[podpis]Czyżby Mafia 2 już w sklepach? Eee, chyba nie, tylko wygląda podobnie… [/podpis]
Sprzęt
Rzec warto, że skradankowy charakter gry nie czyni skradanki z jej całokształtu. Parę razy zdarzają się akcje, gdy głównym sprzymierzeńcem Kameleona staje się szybkostrzelna spluwa (zadyma w samolocie…), a nawet czterokołowy jeep. Ogółem jednak naszym priorytetem jest poznawanie rozległych obszarów i wykonywanie na nich mniej lub bardziej odpowiedzialnych zadań szpiegowskich (wyłączanie kamer ochrony, pomoc w ucieczce z więzienia, śledzenie celów i ich fotografowanie lub podsłuchiwanie, włamywanie się do strzeżonych budynków – oto kilka najczęściej spotykanych opcji). Mimo tego dla własnego bezpieczeństwa Kameleon prawie zawsze posiada w zanadrzu trochę bojowego sprzętu – czy to w postaci pistoletów (m.in. Colt 1911, Desert Eagle, SIG P226), czy karabinów (m.in. HK-MP5, AKS-74U, Galil ARM, Galil MAR, Scorpion), czy też granatów gazowych lub hukowych. Zawsze jest też pełnym profesjonalistą jeśli chodzi o korzystanie z broni – nigdy nie zbiera pukawek po zabitych lub obezwładnionych wrogach, ufając jedynie temu co sam zabrał na misję.
Jednocześnie nie będąc samobójcą stara się sięgać po „sprzęt” tylko wtedy, gdy staje się to przykrą koniecznością.
Ochrona
Zresztą, jedyny słuszny sposób na przechodzenie kolejnych misji to trucht w półprzysiadzie na zmianę z czołganiem się przy ziemi. Te mało wygodne pozycje sprawiają, że niezauważeni przemykamy pod samym nosem strażników i gramy na nerwach służbom bezpieczeństwa. W zlokalizowaniu wroga pomaga często nagle przyspieszające tętno bohatera – dzieje się tak wówczas, gdy znajdziemy się zbyt blisko któregoś z uzbrojonych zamordystów (serducho bije nam szybciej nawet jeśli delikwent taki stoi ukryty gdzieś za ścianą). A nie wpadanie na strażników ma sens, gdyż rekrutują się oni spośród perfidnie zaradnych bestii. Potrafią przydzwonić kolbą w łeb, ostrzelać, wezwać na pomoc swoich kamratów i otoczyć intruza, by wspólnie dać mu łupnia. Ich uwagę zwraca zbyt głośne zachowanie się naszego bohatera (np. skakanie lub bieganie), wszczynają alarm od razu, gdy zobaczą ciało któregoś z kolegów albo jeśli choć przez sekundę znajdziemy się w ich polu widzenia. Przy tym wszystkim raczej rzadko odwołują stan zagrożenia, a jeżeli już zaczynają strzelać, to tylko po to by zabić.
[podpis]Kolejny dowód na szkodlwie działanie Coca-Coli. Ofiarę aż połamało… [/podpis]
80’s
Oprawa graficzna Kameleona nawiązuje wyglądem do brudnych, obdrapanych ulic i gmachów z lat osiemdziesiątych zeszłego stulecia. Czy to na zniszczonych ulicach Bejrutu czy w wielkomiejskim Belfaście nie ma miejsca na wyrobnictwo – całe otoczenie pokrywają setki zróżnicowanych tekstur urzeczywistniające najgorsze zmory inżynierów budownictwa, tj. pękające tynki, dziury w ścianach, zabite deskami okna, obdrapane drzwi, zardzewiałe rury. Pod nogami wcale nie jest lepiej – wszędzie walają się śmieci i gruz, a w zaciemnionych zaułkach mamy do czynienia z zaprawdę kosmicznymi zawaliskami odpadów. Prawie nigdy nie jesteśmy też sami – wszędobylska straż, policja czy ochrona to jedno, ale w miastach, na dworcach czy lotniskach roi się także od osób postronnych, które żyją swoim własnym życiem (w Bejrucie nie raz i nie dwa uliczni handlarze mięsem będą nas zachęcać do zakupów). Penetrowane przez nas etapy są zazwyczaj tak rozległe i tak szczegółowe, jak gdyby były wytworem rzeczywistości, a nie zdolnych programistów. Tym bardziej trudno uwierzyć, że większość dostępnych w grze drzwi to tylko „martwe” tekstury, których nie da się otworzyć i że „niewidzialne ściany” postawione przez projektantów poziomów w miejscach, do których grający nigdy nie powinien mieć dostępu, to ograniczenia narzucone przez liniowość programu. Bo Kameleon to gra liniowa i całkowicie wyreżyserowana, a jeden czy dwa sposoby na przejście niektórych fragmentów misji nie zmienią tego w żaden sposób. Co do ścieżki dźwiękowej – większość słyszanych dźwięków to odgłosy otoczenia i rozmów toczonych przy byle okazji, bo muzyka (budzące niepokój techno) objawia się wyłącznie w sytuacjach poważnego zagrożenia.
[podpis]Ciekawe, czy mnie zauważy jak mu zakoszę kałacha? [/podpis]
Polska odmiana Kameleona
Kameleon (w oryginale Chameleon) został spolszczony, a lokalizacja przybrała w tym wypadku formę kinową. Dzięki napisom wyświetlającym się w świetnie wyreżyserowanych przerywnikach pomiędzy etapami możemy bez trudu poznawać skomplikowane niuanse fabularne gry, a dzięki przetłumaczeniu celów misji, nazw obiektów na mapie oraz wyczerpujących opisów posiadanego sprzętu i listy umiejętności specjalnych, zgłębianie szpiegowskiego świata stałą się czystą przyjemnością. Na tym jednak nie kończy się lokalizacja programu, ponieważ spolszczono też wszelkie kwestie wypowiadane przez bohatera lub inne postacie (np. dyskutujących ze sobą strażników), które często mają istotne znaczenie przy przechodzeniu etapów. Wcześniej zarzuciłem Kameleonowi wtórność i nadal podtrzymuję swoje zdanie – ta gra niewiele różni się od całej serii Splinter Cell, nie wprowadzając jednocześnie żadnych istotnych nowinek. W zasadzie zasadnicza różnica między Splinter Cell a Kameleonem tkwi w poznawanych obszarach. W serii Ubi Softu są to w głównej mierze zamknięte gmachy i budynki, a w grze Illusion terenem działań stały się przede wszystkim rozległe otwarte tereny. Jeśli zaś idzie o samych bohaterów to Kameleon jest postacią bez charyzmy, która posiada tylko kilka podstawowych umiejętności szpiega takich jak duszenie strażników czy przechodzenie na rękach na linie. Jest nikim przy Samie Fisherze, postaci kultowej, która potrafi wybrnąć z każdej sytuacji i jeszcze zrobić to tak efektownie, że publika zaczyna mimowolnie klaskać.
Dlatego zresztą po Kameleona powinni sięgnąć przede wszystkim namiętni gracze w skradanki lub ci, którzy z utęsknieniem wypatrują czwartego Splinter Cella i z nudów są gotowi na chwilę zapomnieć o niedogolonym Samie. Silver Wish spowiło wprawdzie dobrą grę, ale nie jest ona w stanie nawet w najmniejszy sposób zagrozić potędze Trzeciego Eszelonu i jego agentom-cieniom. Wielką zaletę w stosunku do programu Ubi Soft stanowi jednak niska cena Kameleona. Za tak niewiele warto jeszcze raz dowalić terrorystom.
[ocena]7[/ocena]