13 października tuż przed północą izraelskie wojska lotnicze przeprowadziły kolejny nalot na obiekty należące do bojowników powiązanych z Iranem na terytorium Syrii. Tym razem jednak wokół operacji narosła dodatkowa warstwa kontrowersji. Kontradmirał Wadim Kulit, zastępca szefa rosyjskiego Centrum Koordynacyjnego do spraw Pojednania Walczących Stron, twierdzi, że Izraelczycy wykorzystali cywilne samoloty pasażerskie do osłony przed syryjską (i rosyjską) obroną przeciwlotniczą.

– Syryjskie dowództwo wojskowe postanowiło nie używać systemów obrony powietrznej, gdyż w trakcie izraelskiego nalotu w strefie rażenia kompleksów przeciwlotniczych znajdowały się dwa samoloty pasażerskie, wykonujące loty na trasie Dubaj–Bejrut i Bagdad–Damaszek – powiedział Kulit, cytowany przez agencję TASS. Implikacja jest oczywista. Otwarcie ognia groziłoby omyłkowym zestrzeleniem samolotu pasażerskiego.



Według Kulita izraelskie F-16 wleciały nad Syrię w rejonie amerykańskiej bazy At‑Tanf, leżącej w muhafazie Hims, dwadzieścia kilometrów od trójstyku granicy jordańskiej, irackiej i syryjskiej. Rosyjski kontradmirał podał też przedział czasowy – od 23.35 do 23.39 – ale nie ma jasności, czy w tych godzinach izraelskie myśliwce przebywały nad Syrią czy też wtedy przekroczyły granicę (dwie pary w odstępie czterech minut). Niezależnie od sensu jego słów informacje te pozwalają wskazać, które samoloty cywilne znajdowały się wtedy w strefie rażenia syryjskiej opl.

Jeden z nich to Airbus A321-271NX o rejestracji T7-ME5 linii Middle East Airlines wykonujący lot ME429 z Dubaju do Bejrutu. Samolot ten o godzinie 23.35 również wlatywał nad Syrię w pobliżu At‑Tanf. W przypadku drugiego samolotu – przy założeniu, że było to normalny lot rejsowy na stałe wpisany w siatkę połączeń – Kulit najpewniej się pomylił, mówiąc o samolocie lecącym z Damaszku do Bagdadu. Około godziny 23.30 syryjską przestrzeń powietrzną opuszczał Boeing 737 irackich linii Fly Baghdad, wykonujący lot IF904.

A321-271NX linii Middle East Airlines, egzemplarz o rejestracji T7-ME1.
(Anna Zvereva)

W nalocie zniszczono wieżę telekomunikacyjną w Palmirze i – jak określiła to syryjska agencja SANA – „przyległe pozycje”. Z komunikatu rosyjskiego ministerstwa obrony wynika, że uszkodzony został zakład przetwarzania rudy fosforytowej. Poinformowano, że zginął jeden syryjski żołnierz, a trzech zostało rannych. Niedługo potem ujawniono, że zabity żołnierz nazywał się Abdullah Muhammad Misto. Dla porządku należy dodać, że władze w Jerozolimie tradycyjnie odmówiły jakiegokolwiek komentarza. Izrael wprawdzie oficjalnie przyznaje, że samoloty Chel ha-Awir działają nad Syrią, zwalczając bojowników sprzymierzonych z Iranem, ale nigdy nie komentuje doniesień o konkretnych nalotach.



Izraelczycy użyli najprawdopodobniej pocisków manewrujących Rampage. Jest to wciąż bardzo tajemnicza broń, nieznany pozostaje przede wszystkim zasięg. Rampage ma 4,7 metra długości i 30,6 centymetra średnicy, waży 570 kilogramów. Przedstawiciele producentów powiedzieli, że jeden F-16 może przenosić do czterech pocisków, które, odpalone jednocześnie, mogą dotrzeć mogą dotrzeć do celu różnymi trasami dla łatwiejszego przełamania obrony. Pocisk ma nawigację bezwładnościową wspomaganą odpornym na zakłócenia GPS-em, uderza w cel z prędkością do 550 metrów na sekundę. Wiadomo też, że chrzest bojowy przeszedł w kwietniu 2019 roku.

Był to drugi izraelski nalot na Syrię w tym miesiącu. 8 października zaatakowano bazę lotniczą At‑Tijas, znaną również jako T4. Rannych zostało sześciu syryjskich żołnierzy. Agencja SANA podała, że obrona przeciwlotnicza zdołała strącić większość nadlatujących pocisków, notabene również odpalonych z okolic At‑Tanf.



Później Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka podało, że w tym samym nalocie straciło życie kilku bojowników sprzymierzonych z Iranem. Prawdopodobnie byli to członkowie utworzonej w 2014 roku formacji Liwa al-Fatimijun, zrzeszającej afgańskich szyitów. Jej członkowie są szkoleni i wyposażani przez Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej oraz dowodzeni przez jego oficerów.

Po nalotach z 13 października formacje proirańskie działające w Syrii przyznały, że oprócz jednego żołnierza syryjskiego zginęło także kilku bojowników i zapowiedziały odwet. Izrael tymczasem zamknął przestrzeń powietrzną nad Wzgórzami Golan na dwadzieścia cztery godziny. Jest to rutynowy krok po nalotach na cele w Syrii.

F-16I przygotowywany do kolejnego lotu ćwiczebnego.
(IAF / Amit Agronow)

Notabene same ataki na syryjskie cele powiązane z Pasdaranami również stały się rutynowe dla izraelskich sił zbrojnych. Rok temu Izraelczycy oskarżyli Jednostkę 840 Sił Ghods o rozmieszczanie improwizowanych urządzeń wybuchowych na Wzgórzach Golan. Odpowiedzią była operacja lotnicza wymierzona w osiem celów na obszarze od Wzgórz Golan po Damaszek. Według niepotwierdzonych informacji zginęło wówczas dziesięć osób, w tym co najmniej pięciu Irańczyków.

Miesiąc wcześniej żołnierze 933. Brygady „Nachal” i Jednostki Inżynieryjnej do Zadań Specjalnych „Jahalom” (diament) niezauważeni przekroczyli granicę i w strefie zdemilitaryzowanej na granicy izraelsko-syryjskiej zniszczyli dwa posterunki wojskowe obsadzone przez siły podległe prezydentowi Baszszarowi al-Asadowi. Zdaniem źródeł izraelskich do operacji doszło wskutek ciągłego naruszania Porozumienia o rozdziale sił na Wzgórzach Golan z 1974 roku.



Zestrzelenie rosyjskiego Iła-20M w 2018 roku

Nie po raz pierwszy Rosja oskarża Izraelczyków o używanie samolotów państw trzecich do osłony swoich myśliwców. 17 września 2018 roku rosyjski samolot zwiadowczy Ił-20M z bazy Humajmim, wykonujący zadanie nad zachodnią Syrią, został zestrzelony pociskiem przeciwlotniczym. Życie straciło piętnastu rosyjskich lotników. Początkowo o strącenie samolotu oskarżano francuską fregatę Auvergne typu Aquitaine, ale wkrótce wyszło na jaw, że winna jest syryjska bateria systemu S-200 Wega, której obsada chciała otworzyć ogień do izraelskich F-16 opuszczających syryjską przestrzeń powietrzną po uderzeniach na cele w muhafazach Latakia, Tartus i Hims.

Ił-20M (RF-93610) zestrzelony przez syryjską opl.
(Papas Dos, Creative Commons Attribution 2.0 Generic)

Według ustaleń samych Izraelczyków syryjscy przeciwlotnicy wystrzelili kilkanaście pocisków w ciągu około czterdziestu minut, z czego większość, kiedy myśliwce były już dawno poza dalszą granicą strefy ognia systemu S-200. W lutym 2018 roku identyczna taktyka zmasowanego ostrzału przyniosła sukces w postaci zestrzelenia F-16I (również podczas ataku na bazę T4), tym razem jednak doprowadziła do zniszczenia samolotu sojuszniczego.

Kreml całą winą obarczył Izraelczyków. Według Rosjan F-16 wciąż jeszcze były w zasięgu, kiedy odpalono feralny pocisk, a dowództwo Chel ha-Awir z premedytacją usiłowało sprowokować tragiczną w skutkach pomyłkę. Wkrótce potem Rosja zapowiedziała przekazanie syryjskim siłom zbrojnym systemów S-300 Faworit.

W lutym 2020 roku Airbus A320 syryjskiej linii Cham Wings lecący z Teheranu do Damaszku lądował awaryjnie w Humajmim. Jego piloci obawiali się, że mogą zostać strąceni przez syryjską opl, która w tym samym czasie reagowała na izraelskie uderzenie na irańskie obiekty w południowej części kraju. Wtedy również Rosjanie oskarżyli Izrael o celowe użycie 172 pasażerów jako żywych tarcz dla swoich myśliwców.

Zobacz też: Hyundai Rotem proponuje Norwegom wspólną produkcję czołgów K2

Aldo Bidini, GNU Free Documentation License, Version 1.2