Royal Navy szykuje się na zwiększone ryzyko cyberataków na grupę lotniskowcową HMS Queen Elizabeth, gdy ta wyruszy do Azji Wschodniej. Brytyjczycy obawiają się, że Pekin może próbować utrudnić realizację zadań postawionych przed okrętami. Nerwowość Pekinu rośnie bowiem wraz ze wzrostem obecności militarnej państw europejskich w regionie. Oczywiście proces ten jest zaś spowodowany właśnie agresywną postawą Chińskiej Republiki Ludowej.
Brytyjczycy biorą pod uwagę kilka zagrożeń w cyberprzestrzeni, ale także działania w spektrum elektromagnetycznym i wojnę informacyjną. Pragnący zachować anonimowość oficer w stanie spoczynku w rozmowie z dziennikiem The Times wskazał ogólnie działania w „szarej strefie”, poniżej progu wojny. Pierwsze przychodzą na myśl cyberataki, ale pod uwagę trzeba brać inne scenariusze, które mogą przynieść szkody, pozostając ciągle poniżej progu otwartego konfliktu. Szczególne ryzyko stwarzają kampanie dezinformacyjne, narażające na szwank reputację Wielkiej Brytanii.
Bardziej precyzyjne scenariusze kreśli komandor porucznik w stanie spoczynku Tom Sharpe. Jego zdaniem w trakcie pobytu grupy lotniskowcowej HMS Queen Elizabeth na wodach Azji Chiny zaangażują się w kampanię dezinformacyjną mającą osłabiać determinację i podważać sojusze. Należy liczyć się z rozpowszechnianiem fałszywych informacji czy zmyślonych historii o złym zachowaniu brytyjskich marynarzy. Celem takich działań w krajach odwiedzanych przez okręty będzie wywołanie wrogości wśród lokalnych społeczeństw i tworzenie nieprzychylnej atmosfery wokół relacji z Wielką Brytanią.
Kolejne ewentualności to zakłócanie łączności i cyberataki. W tej ostatniej kategorii w grę wchodzą ataki phishingowe, czyli rozsyłanie maili z linkami do złośliwego oprogramowania usiłującego zinfiltrować systemy komputerowe okrętów. Mimo swojej prostoty i ciągłych ostrzeżeń tego typu ataki są bardzo skuteczne, o czym w roku 2019 przekonała się na przykład odpowiadająca za indyjskie elektrownie jądrowe agencja Nuclear Power Corporation of India. Royal Navy twierdzi, że na okoliczność cyberataków przygotowała „pudełko ze sztuczkami”. Znaleźć w nim mają się zaawansowane oprogramowanie obronne i kilka „tajnych środków defensywnych”.
Londyn już w roku 2018 zapowiedział, że wyśle Queen Elizabeth w rejon strategicznie ważnej cieśniny Malakka. Początkowo mówiono głównie o zacieśnieniu współpracy z Indiami, jednak z czasem zasięg operacji zaczął się wydłużać i objął także rejs przez sporne wody Morza Południowochińskiego, gdzie Pekin rości sobie pretensje do około 90% powierzchni akwenu, a wreszcie wizytę w Japonii. Okręty Royal Navy mają wziąć udział we wspólnych ćwiczeniach z siłami amerykańskimi i japońskimi Morskimi Siłami Samoobrony, między innymi w pobliżu łańcucha wysp Riukiu w południowo-zachodniej Japonii.
Pekin od początku wyśmiewał brytyjskie ambicje, jednak jak zauważa Euan Graham z Międzynarodowego Instytutu Studiów Strategicznych, sprawa jest znacznie poważniejsza.
– Lotniskowiec pokazuje Chinom, że nie tylko Ameryka jest w grze. Mamy do czynienia z szerszym globalnym przebudzeniem w obliczu wyzwań, jakie stawiają Chiny. Jest to bardzo godna podziwu demonstracja wielonarodowej współpracy na chińskim podwórku, pokazująca, że kraje te są gotowe włączyć się do gry – powiedział Graham w rozmowie z The Times.
Trzeba bowiem pamiętać, że ekspedycja, której początek zaplanowano na koniec maja tego roku, jest po części przedsięwzięciem brytyjsko-amerykańskim. Na pokładzie HMS Queen Elizabeth ma cały czas przebywać wydzielona grupa myśliwców wielozadaniowych F-35B z eskadry VMFA-211 amerykańskiej piechoty morskiej, zaś w skład eskorty wejdzie niszczyciel USS The Sullivans typu Arleigh Burke. Amerykańsko-brytyjskie porozumienie w tej sprawie podpisano w połowie stycznia.
Docelowo brytyjska grupa lotniskowcowa ma być oczywiście ściśle brytyjska. Pierwszy jej skład sformują najprawdopodobniej niszczyciele Diamond i Defender, fregaty Kent i Richmond, zaopatrzeniowiec RFA Fort Victoria, zbiornikowiec typu Tide oraz okręt podwodny. „Myśliwska” jednostka typu Trafalgar lub wprowadzanego właśnie do służby typu Astute będzie stanowić kluczowy komponent eskorty okrętu lotniczego, główną linię obrony przed okrętami podwodnymi potencjalnego nieprzyjaciela.
Na wodach wokół Chin jest i będzie w tym roku tłoczno od okrętów państw europejskich. Na maj zaplanowano duże ćwiczenia francusko-japońsko-amerykańskie. Na początku lutego francuska minister sił zbrojnych Florence Parly poinformowała, że przez Morze Południowochińskie przeszedł okręt podwodny Émeraude (S604) typu Rubis.
Po miesiącach dyskusji wysłanie fregaty na Pacyfik potwierdziły Niemcy. Berlin nadal rozpaczliwie usiłuje pogodzić sprzeczne interesy i w planach oprócz wspólnych ćwiczeń z Morskimi Siłami Samoobrony jest też wizyta w którymś z chińskich portów. Co ciekawe, niemiecka fregata może znaleźć się w pobliżu Japonii mniej więcej tym samym czasie co zespół HMS Queen Elizabeth, co daje okazje do kolejnych dwu- lub wielostronnych ćwiczeń.
zobacz też: Kanadyjski przetarg na system szkolenia pilotów
(thetimes.co.uk)