Według dziennika Welt amerykański koncern Lockheed Martin złożył skargę na niemieckie ministerstwo obrony. Powodem jest anulowany jesienią ubiegłego roku przetarg na ciężkie śmigłowce transportowe. Zarówno koncern, jak i resort obrony potwierdziły doniesienia gazety, nie ujawniają jednak szczegółów.
Lockheed Martin skarżył się na zakończenie procedury przetargowej. Wobec braku pozytywnego odzewu ze strony Berlina firma złożyła 30 grudnia w Izbie Zamówień Federalnego Urzędu Kartelowego w Bonn wniosek o ponowne rozpatrzenie sprawy. Federalny Urząd do spraw Wyposażenia, Technik Informatycznych i Wsparcia Eksploatacji Bundeswehry (BAAINBw) miał czas do 18 stycznia, aby złożyć pisemne oświadczenie. Jeżeli tego nie dokonano, na początku lutego w Urzędzie Kartelowym powinno rozpocząć się przesłuchania w sprawie.
Amerykański koncern chce doprowadzić do wznowienia postępowania. Innym, jeszcze gorszym dla Berlina rozwiązaniem będzie uznanie, że przetarg anulowano w sposób niezgodny z prawem. Otwiera to przed Lockheedem Martinem, ale także Boeingiem, możliwość dochodzenia odszkodowania od rządu Niemiec.
Oba koncerny zainwestowały duże środki w przygotowanie ofert i nie tylko. Sikorsky, będący od 2015 roku częścią Lockheeda Martina, zapowiedział szeroką współpracę w produkcji śmigłowców dla Niemiec z Rheinmetallem i MTU. Obietnice Boeinga dla niemieckiego przemysłu były bardziej niejasne, natomiast firma otworzyła w Niemczech swoje biuro.
Program pozyskania następcy śmigłowców CH-53G ruszył pod koniec roku 2017 i szybko napotkał przeszkody. Już we wrześniu 2018 roku przesunięto start procedury przetargowej. Przyczyną była opieszałość parlamentu, który w wyznaczonym terminie nie zaakceptował budżetu programu. Tym samym upadł plan podpisania kontraktu na sześćdziesiąt śmigłowców w roku 2020 i rozpoczęcia dostaw trzy lata później. W rezultacie po raz kolejny musiano wydłużyć czas służby CH-53G: najpierw do roku 2025, a następnie – do 2030.
Od samego początku o zamówienie ze strony Bundeswehry rywalizowały dwie konstrukcje: Sikorsky CH-53K King Stallion i Boeing CH-47 Chinook. W grę wchodził kontrakt na czterdzieści cztery do sześćdziesięciu śmigłowców. Jego wartość szacowano początkowo na 5,6 miliarda euro. Z czasem jednak szacunkowe koszty wzrosły dwukrotnie, co doprowadziło do anulowania przetargu. Niemieckie ministerstwo obrony uzasadniło decyzję, stwierdzając, że „jest mało prawdopodobne, aby projekt mógł być zrealizowany w zaplanowanych ramach finansowych przy jednoczesnym spełnieniu wszystkich wymagań”.
Media nie zostawiają na resorcie i BAAINBw suchej nitki. Welt przypomina, że o wymianie CH-53G zaczęto mówić już dwadzieścia lat temu. Do tego Bundeswehra nie chciała śmigłowca w wersji podstawowej, lecz sporządziła liczący około 1900 stron katalog wymagań z licznymi życzeniami dotyczącymi wyposażenia specjalnego. Rezultatem był szybki wzrost ceny, podbity jeszcze dodatkowo żądaniem możliwości samodzielnego dalszego rozwoju konstrukcji, co wymagałoby wykupienia praw patentowych.
W grudniu niemieckie i amerykańskie media informowały, że Berlin chce pozyskać następcę śmigłowców CH-53G w ramach programu Foreign Military Sales (FMS). Takie podejście ma uniemożliwić powtórzenie poprzedniego scenariusza. Kupowano by maszyny „z półki” w konfiguracji zaakceptowanej przez Stany Zjednoczone i inne państwa NATO. Wprowadzane zmiany dotyczyłby jedynie szczegółów, takich jak na przykład sprzęt łączności. Pozwoliłoby to nie tylko ograniczyć koszty, ale także uniknąć opóźnień.
Według tygodnika Welt am Sonntag niemieckie ministerstwo obrony złożyło oficjalny wniosek w ramach FMS już 20 listopada, prosząc jednocześnie Pentagon o udzielenie odpowiedzi do 4 grudnia. Serwis Defense News nie wyklucza złożenia wniosku, jednak jakąkolwiek szybką odpowiedź z Waszyngtonu uważał za niemożliwą, chociażby w związku ze zmianą władzy w USA.
Wygląda jednak na to, że waszyngtońska administracja podjęła już pierwsze działania. Źródła Welt twierdzą, że Boeing złożył ofertę dla Niemiec w ramach FMS jeszcze w grudniu. Termin składania ofert upłynął 20 stycznia, ale nie wiadomo jeszcze, czy Lockheed Martin złożył stosowne dokumenty. Koncern może bowiem stawiać na rozstrzygnięcie sprawy na drodze sądowej.
W myśl niemieckiego prawa Berlin będzie mógł przystąpić do procedury FMS dopiero po rozstrzygnięciu pozwu przez Urząd Kartelowy, a Lockheed Martin może jeszcze odwołać się od tej decyzji do sądu wyższego kraju związkowego. Warto w tym miejscu dodać, że minister obrony Annegret Kramp-Karrenbauer ma dążyć do polubownego rozstrzygnięcia sprawy.
Nie jest to pierwszy w ostatnich latach przypadek, gdy koncern zbrojeniowy zaskarża rząd Niemiec. W 2015 roku po raz pierwszy w historii kraju proces Berlinowi wytoczył Heckler & Koch. Powodem był zarzut ministerstwa obrony o spadek celności karabinków automatycznych G36 w wysokiej temperaturze. Po rocznym procesie sąd krajowy w Koblencji przyznał rację koncernowi i nakazał resortowi wypłacić wyrównanie za 4 tysiące sztuk G36.
Na początku 2019 roku pozwem miał grozić Berlinowi także Rheinmetall. Koncern żądał odszkodowania za wstrzymanie dostawy uzbrojenia do Arabii Saudyjskiej w związku z łamaniem praw człowieka. Niemieckim mediom nie udało się zdobyć informacji, czy Rheinmetall spełnił swoje groźby. Brak informacji na ten temat sugeruje polubowne rozwiązanie.
Aktualizacja: W pierwotnym tytule artykułu napisano, że Lockheed Martin pozwał niemieckie ministerstwo obrony. Po publikacji artykułu z redakcją skontaktował się przedstawiciel firmy, który sprostował wcześniejsze doniesienia. Lockheed Martin nie pozwał rządu Niemiec, ale złożył jedynie protest w sprawie anulowania przetargu. Przepraszamy za nieścisłość w pierwotnej wersji artykułu.
Zobacz też: Indonezja chce F-35, ale USA proponują F-16 lub F/A-18
(welt.de)