Sytuacja w basenie Zatoki Perskiej pozostaje napięta. Obserwując wydarzenia ostatnich dni pod względem ściśle politycznym, można by powiedzieć: nihil novi sub sole, jednak w kontekście ewentualnego rozwiązania siłowego ostatnie dni przyniosły zaskakujące informacje. Media głównego nurtu (oraz branżowe, ale pośledniej jakości) łapczywie rzuciły się na te doniesienia, wieszcząc wojnę. Teraz, z perspektywy kilku dni, spróbujemy przyjrzeć się tym informacjom bliżej i na spokojnie.
USS Georgia
21 grudnia na wody Zatoki Perskiej wszedł okręt podwodny z napędem jądrowym USS Georgia (SSGN 729) typu Ohio. Samo to jest ewenementem na skalę dekady. Ostatni raz okręt typu Ohio – USS Florida (SSGN 728) – był jawnie obecny na wodach Zatoki Perskiej osiem lat temu. Georgii towarzyszyły krążowniki rakietowe USS Port Royal (CG 73) i USS Philippine Sea (CG 58) typu Ticonderoga.
Georgia jest jednym z czterech najstarszych okrętów typu Ohio przebudowanych z nosiciela pocisków balistycznych na nosiciela pocisków manewrujących. W obecnej konfiguracji może zabierać aż 154 pociski BGM-109 Tomahawk (dwadzieścia dwa bloki po siedem – każdy blok w miejsce jednej wyrzutni Tridentów), standardowo jednak przenosi ich około stu. Zaoszczędzone miejsce przeznacza się na wyposażenie umożliwiające okrętowi współdziałanie z siłami specjalnymi, a w szczególności na moduł dry deck shelter (DDS), czyli śluzę umożliwiającą komandosom opuszczanie okrętu i powrót na jego pokład.
Okręt przystosowano do transportu 66-osobowego oddziału Navy SEAL. Do tego we wnętrzu DDS można przechowywać środki transportu dla komandosów: minipojazdy podwodne SEAL Delivery Vehicle (SDV), które mogą przewieźć czterech SEALs na odległość około trzydziestu kilometrów. W razie potrzeby na okręcie typu Ohio można zainstalować dwa moduły (pozostałe jednostki US Navy dostosowane obecnie do użycia DDS mogą przenosić tylko jeden).
Oficjalne komunikaty US Navy – z oczywistych względów – nic nie wspominają o obecności SEALs na pokładzie Georgii i ograniczają się do stwierdzenia, że rejs jest jedynie potwierdzeniem zdolności do operowania gdziekolwiek na morzach lub ocenach w zgodzie z normami prawa międzynarodowego.
– USS Georgia wspiera rutynowe operacje w zakresie bezpieczeństwa na morzu w regionie – powiedziała Rebecca Rebarich, rzeczniczka prasowa 5. Floty Stanów Zjednoczonych. – Marynarka wojenna USA, wraz z naszymi partnerami, utrzymuje nieprzerwaną czujność, aby zapewnić, że krytyczne drogi wodne pozostają bezpieczne dla swobodnego handlu i wolności żeglugi.
Nie ma precyzyjnych informacji, od kiedy Georgia przebywa w rejonie Oceanu Indyjskiego. Wiadomo, że we wrześniu złożyła wizytę na Diego Garcia. Wejście na Zatokę Perską oddaje w ręce US Navy potężne narzędzie do skrytego wykonywania zadań wywiadowczych i rozpoznawczych wzdłuż irańskiego wybrzeża. W porównaniu z okrętem podwodnym jednostki nawodne są wystawione na niebezpieczeństwo stwarzane między innymi przez pociski przeciwokrętowe i balistyczne oraz roje małych łodzi, szczególnie pozostających w dyspozycji Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej.
Wobec tego należy teraz zadać kluczowe pytanie: na ile obecność Georgii w Zatoce Perskiej jest posunięciem propagandowym, a na ile ma ona mieć rzeczywistą wartość bojową w razie ewentualnego konfliktu zbrojnego. W tej pierwszej kwestii okręt zasadniczo spełnił już swoją funkcję. US Navy pokazała, że nie boi się wprowadzać cennego okrętu (SSGN-y szybko stały się końmi roboczymi amerykańskiej floty podwodnej) na ciasny, płytki i zatłoczony akwen. Jeśliby jednak doszło do wymiany ciosów, możliwość ukrycia się w tym akwenie będzie na wagę złota. Czy raczej na wagę okrętu podwodnego (około 19 tysięcy ton).
Pasdarani dowiedli już bowiem, że ich małe łodzie są w stanie nękać amerykańskie zespoły nawodne. W ubiegłym roku zbliżyły się one nawet do lotniskowca USS Abraham Lincoln na obszarze wąskiej, ale strategicznie ważnej cieśniny Ormuz. Teheran intensywnie rozwija też rodzime pociski przeciwokrętowe. Dla okrętu podwodnego oba te zagrożenia istnieją de facto wyłącznie w wymiarze teoretycznym. Natomiast irański potencjał ZOP nie jest znany, ale trudno się spodziewać, aby mógł dorównać potencjałowi rażenia jednostek nawodnych.
Georgia mogłaby więc zaatakować z ukrycia szeroki wachlarz celów za pomocą Tomahawków, w tym te położone w głębi Iranu – w promieniu 1600 kilometrów. Do tego dochodzi możliwość wysyłania specjalnych zespołów operacyjnych do przeprowadzania rajdów, zbierania informacji lub wykonywania innych misji na lądzie.
Izraelski okręt podwodny
Amerykanie oznajmili swoje posunięcie głośno i wyraźnie, tak aby nikt nie mógł mieć wątpliwości, że są gotowi do działania i – w razie potrzeby – użycia siły. Na podobny krok zdecydował się jednak również Izrael, z tym że wykonał go dużo ciszej, bez jakiegokolwiek oficjalnego potwierdzenia. O sprawie wiadomo dzięki mediom i informacjom udostępnionym przez służby wywiadowcze krajów arabskich.
Jeden z izraelskich okrętów typu Dolfin (obecnie w służbie jest ich pięć) przeszedł za zgodą Egiptu Kanał Sueski i wszedł na Morze Czerwone. Samo to nie byłoby zaskakujące, ale okręt kieruje się podobno właśnie na wody Zatoki Perskiej.
Nowsze jednostki tego typoszeregu są wyposażone w napęd niezależny od powietrza. Podobnie jak USS Georgia izraelskie Dolfiny są przystosowane do odpalania pocisków manewrujących. Okręty mają w sumie aż dziesięć wyrzutni torped: sześć kalibru 533 milimetry i cztery kalibru 650 milimetrów. Te drugie mogą być używane do wystrzeliwania pocisków Popeye Turbo o zasięgu najprawdopodobniej przekraczających 300 kilometrów.
Według niepotwierdzonych doniesień istnieje także Popeye Turbo o zasięgu powiększonym do około 1500 kilometrów i uzbrojony w głowicę nuklearną (oczywiście sam izraelski arsenał nuklearny również jest „niepotwierdzonym doniesieniem”, ale w tych czasach chyba nikt już nie ma wątpliwości, że ów arsenał istnieje).
Niewątpliwie wszystkie powyższe działania mają też związek z niedawnym faktycznym restartem programu jądrowego oraz informacjami o rozpoczęciu konstrukcji nowego obiektu w ośrodku nuklearnym Fordo. Połączone działania izraelsko-amerykańskie są też elementem strategii wywierania maksimum presji na Iran i ostudzić zapał ajatollahów w podejmowaniu kolejnych kluczowych decyzji.
A jeśli będzie wojna?
Pojawienie się jednostek US Navy na tym akwenie niewątpliwie ma związek z atakiem rakietowym na amerykańską ambasadę w Bagdadzie, którego – według źródeł amerykańskich – mieli dopuścić się bojownicy powiązani z Iranem. 21 grudnia na tak zwaną zieloną strefę w stolicy Iraku spadły co najmniej trzy pociski. Obecność amerykańskich okrętów ma być demonstracją siły i ostrzeżeniem dla Iranu przed inspirowaniem uderzeń na Amerykanów i ich sojuszników w rejonie Zatoki Perskiej. Donald Trump zagroził już Irańczykom odwetem, jeśli zginie choć jeden obywatel USA. Z podobnym komunikatem wystąpił szef sztabu Sił Obronnych Izraela, generał Awiw Kochawi.
…Some friendly health advice to Iran: If one American is killed, I will hold Iran responsible. Think it over.
— Donald J. Trump (@realDonaldTrump) December 23, 2020
Oprócz tego w grę wchodzi też zagrożenie irańskim odwetem za zabójstwo Mohsena Fachrizadego, ojca irańskiego programu nuklearnego. Z kolei Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej wciąż sądzi, że nie dokonano należytej pomsty za śmierć generała Ghasema Solejmaniego, której rocznica przypada za dziesięć dni. Jest więc niemal pewne, że Iran będzie chciał przypomnieć o tym zdarzeniu we właściwy sposób. Wykorzysta ten czas do niepokojenia sił amerykańskich w regionie albo będzie podżegał bojowników-sprzymierzeńców do przeprowadzenia ataków rakietowych za pomocą uzbrojenia, które sam wcześniej dostarczył.
Niemniej jednak ludzie rządzący w Teheranie nie są głupi – rozumieją, że irańskie siły zbrojne nie będą w stanie się przeciwstawić Amerykanom, jeśli ci na poważnie wezmą się do roboty. W ostatecznym rozrachunku atak na Iran może przypominać uderzenie na Syrię w 2018 roku. Amerykańskie samoloty nie wlecą nad Iran i nie będą musiały się mierzyć z jego obroną przeciwlotniczą. Amerykańskie okręty nawodne opuszczą wody Zatoki Perskiej i wycofają poza zasięg irańskich pocisków. Obrona przeciwrakietowa na Bliskim Wschodzie zostanie postawiona w stan najwyższej gotowości.
A potem rozpocznie się bezlitosna młócka pociskami manewrującymi, odpalanymi z okrętów podwodnych i nawodnych oraz z samolotów. Nieprzypadkowo innym elementem presji wobec Teheranu był 38-godzinny lot dwóch bombowców B-52H Stratofortress z bazy Barksdale w Luizjanie, które przeleciały bez międzylądowania na Bliski Wschód. W takim scenariuszu reżim ajatollahów nie ma skutecznych środków obrony. Może jedynie kontratakować, co jedynie ściągnie mu na głowy kolejne pociski. W ostatecznym rozrachunku Iran nie ma jak zwyciężyć w tego rodzaju starciu, może co najwyżej liczyć na krwawy remis.
Natomiast w interesie Iranu jest prowokowanie Waszyngtonu. W ten sposób angażuje jego siły i na dobrą sprawę zmusza je do działania pod dyktando ajatollahów. Na krótszą metę oznacza do uszczknięcie paru groszy z budżetu Pentagonu, ale na dłuższą – odciągnięcie kluczowych zasobów US Navy i US Air Force od równorzędnych przeciwników, czyli Rosji i Chińskiej Republiki Ludowej. Trudno powiedzieć, czy ta współpraca jest w jakikolwiek sposób koordynowana, jednak bez wątpienia Pekin i Moskwa cieszą się za każdym razem, kiedy amerykański lotniskowiec kieruje się na Bliski Wschód, a nie na zachodni Pacyfik.
Ale dlatego też wysłanie do Zatoki Perskiej USS Georgia i obwieszczenie tego wszem wobec jest mądrym posunięciem ze strony Amerykanów. Jest to bowiem ich najlepszy oręż pod względem stosunku koszt/efekt, a w komunikacie o jego obecności kryje się groźba zaskakującego rajdu SEALs na któryś z kluczowych elementów infrastruktury na wybrzeżu. Podobne zadania wyznaczono w 2017 roku innemu Ohio – USS Michigan (SSGN 727) – który zatrzymał się w porcie w Pusanie w Korei Południowej w czasie, gdy retoryka między Stanami Zjednoczonymi a Koreą Północną szybko się zaostrzała. Wówczas taki element presji wystarczył. Niewątpliwie przełom roku na Bliskim Wschodzie – jak zawsze – zapowiada się bardzo ciekawie. Niczym w chińskiej klątwie.
Przeczytaj też: M113 – aluminiowa puszka, która podbiła świat