Wykorzystywanie przez Federację Rosyjską dezinformacji w sieci jest powszechnie znane. Oskarżenia o bycie rosyjskim trollem na stale zagościły do sieciowych sporów, a efektywność działań propagandy jest niemożliwa do zignorowania. W przypadku operacji wymierzonych w afrykański internet Moskwa napotkała jednak niespodziewanego przeciwnika – francuski wywiad. Działania Paryża nie umknęły uwadze moderatorów, którzy zidentyfikowali osiemdziesiąt cztery konta na Facebooku i czternaście na Instagramie oraz kilkanaście grup kierowanych przez francuskich wojskowych.
Jest to pierwszy potwierdzony przypadek wykorzystywania internetowych trolli przez władze zachodnioeuropejskiego państwa.
Głównymi polami bitew były wiadomości dotyczące sytuacji w Egipcie, Libii, Sudanie i Republice Środkowoafrykańskiej. Przedstawiciele obu państw, za pośrednictwem fałszywych kont, komentowali wzajemnie swoje wpisy, wdawali się w długie dyskusje, a nawet próbowali zapraszać się do znajomych w celu lepszej inwigilacji. W dość przewidywalny sposób padały oskarżenia o prowadzenie imperialistycznej polityki i rzucano dużo przekleństw. Warto jednak wspomnieć, że konta francuskie, udające zaangażowanych politycznie Afrykanów, zazwyczaj skupiały się na chwaleniu polityki prowadzonej przez Paryż na kontynencie.
Facebook just announced the takedown of two competing disinformation campaigns it caught facing off in the Central African Republic.
One attributed to Russian actors, the other to "individuals associated with French military.”https://t.co/EOoGPyH5Q6
— Jack Stubbs (@jc_stubbs) December 15, 2020
Kluczowymi tematami, przy których dochodziło do starć, były zagadnienia dotyczące polityki w krajach będących w przeszłości koloniami francuskimi. Jednym z najgorętszych pól bitew była Republika Środkowoafrykańska. Nadchodzące wybory prezydenckie, zaplanowane na 27 grudnia 2020 roku, szczególnie aktywizowały fałszywe konta. W tym przypadku Rosjanie skupiali się na kampanii budowy pozytywnego wizerunku prezydenta Faustina-Archange’a Touadéry jako postaci mogącej zjednoczyć rozbity wojną domową kraj.
Ujawnienie istnienia francuskiej siatki fałszywych kont ukazuje, że również państwa zachodnie angażują się w działania dezinformacyjne w internecie. Wyganianie diabła szatanem może jednak okazać się długookresowo przeszkodą, której koszty znacznie przewyższą doraźne korzyści. Utrata wiarygodności mediów francuskojęzycznych w oczach Afrykanów byłaby ogromnym ciosem dla interesów Paryża na terenie dawnych kolonii.
Internet jako kolejny front
Siły zbrojne i służby specjalne od lat zdają sobie sprawę z tego, jak ważnym polem walki jest internet. Od starć propagandowych między Indiami a Pakistanem w związku z konfliktem o Kaszmir aż po zmagania rosyjskich i ukraińskich trolli rozpowszechniających fałszywe informacje w mediach społecznościowych – państwa coraz częściej polegają na tej metodzie podczas budowania przekazu propagandowego.
Żołnierze w internecie to jednak nie tylko potencjał, ale również zagrożenie. W 2011 roku ujawniono, że indyjscy oficerowie marynarki udostępniali w internecie zdjęcia okrętów i instalacji nabrzeżnych, stwarzając ogromne zagrożenie wywiadowcze. Sztaby generalne próbują ograniczyć nieautoryzowaną aktywność żołnierzy w internecie. Jedną z prób podjętych przez władze Nigerii był całkowity zakaz publikacji na prywatnych profilach zdjęć w mundurach.
Zobacz też: Izraelczycy kontrolują siły bezpieczeństwa Kamerunu
(washingtonpost.com)