Amerykańskie wojska lądowe powinny w ramach ćwiczeń częściej przemieszczać duże jednostki pomiędzy różnymi ośrodkami szkoleniowymi – uważa dowódca Army Training and Doctrine Command odpowiedzialny za szkolenie i doktrynę US Army. Pozwoliłoby to na lepsze przygotowanie do wojny z równorzędnym przeciwnikiem.
Dzięki większym ćwiczeniom US Army nauczyłaby się, jak szybko przemieszczać sztab dywizji na polu bitwy czy jak minimalizować sygnaturę elektromagnetyczną, oraz dowiedziałaby się, czy ma odpowiedni personel, wyposażenie i umiejętności. Przykładem takiego nowego rodzaju manewrów jest dyslokacja 1. Dywizji Piechoty do centrum szkoleniowego w Forcie Irwin w Kalifornii.
– To, czego uczy się 1. Dywizja Piechoty, pozwoli nam wyciągnąć wiele wniosków – powiedział generał Paul Funk, szef Army Training and Doctrine Command. – Czasami po prostu trzeba wyciągnąć cały sprzęt na poligon, w trudne warunki, żeby się czegoś nauczyć.
Przemieszczenie 1. Dywizji Piechoty do Kalifornii obejmowało dowództwo dywizji i brygadę lotniczą. W tym samym czasie inne elementy dywizji – 2. Brygadowy Zespół Bojowy i brygada logistyczna – ćwiczyły w Forcie Riley w Kansas, który jest miejscem stałej dyslokacji jednostki. Dowódcy wojsk lądowych nazwali to rozproszonym środowiskiem szkoleniowym.
Generał Funk uważa, że ćwiczenia na szczeblu dywizji powinny być znacznie częstsze, co pozwoli wyciągnąć solidne wnioski do wdrożenia w całych wojskach lądowych. Ponadto takie ćwiczenia przywracają umiejętności utracone w czasie prowadzenia wieloletnich wojen asymetrycznych.
– Gorąco, brud czy trudny teren tak samo dotyczą sztabu dywizji jak dowództwa plutonu. Uważam, że szkolenie całej dywizji w trudnym terenie jest niesamowicie ważne – dodał generał Funk.
Zobacz też: Nepal chce renegocjować zasady rekrutacji Gurkhów
(ausa.org)