Na terenie Górskiego Karabachu doszło dziś rano do starć między siłami zbrojnymi Azerbejdżanu i Armenii. Ministerstwo obrony Armenii poinformowało, że azerbejdżańskie wojska lądowe przeprowadziły ostrzał artyleryjski na całej długości frontu, wymierzony również w osady cywilne, a także stolicę nieuznawanej republiki, Stepanakert. W odwecie armeńskie siły zbrojne przeprowadziły kontratak na tak zwanej linii kontaktu – zaminowanym pasie ziemi niczyjej oddzielającym wojska zwaśnionych stron.

Według informacji podawanych przez ministerstwo obrony Azerbejdżanu to Armenia jako pierwsza otworzyła ogień. Obecnie obie strony – mimo szumu informacyjnego towarzyszącego zwykle niespodziewanemu wybuchowi walk – zgodnie przyznają, że starcia trwają i że wśród ofiar są cywile. Każdy kraj przedstawia jednak swoje działania jako kontrofensywę. Górski Karabach znalazł się na skraju wojny już w lipcu, co szerzej opisaliśmy w osobnym artykule.

Premier Armenii Nikol Paszynian zarządził wprowadzenie stanu wojennego i powszechną mobilizację. Taką samą decyzję podjął prezydent Górskiego Karabachu Arajik Harutiunian. Prezydent Azerbejdżanu İlham Əliyev oświadczył, że jego wojsko nie dokonało żadnej prowokacji, a jedynie prowadziło działania chroniące interesy Azerbejdżanu. W Azerbejdżanie stan wojenny ma obowiązywać od jutra (godzina 22.00 czasu polskiego).

Armenia szybko pochwaliła się sukcesami na polu walki. Jej żołnierze mieli już zestrzelić dwa azerbejdżańskie śmigłowce i trzy drony, a także zniszczyć trzy czołgi. Baku stanowczo zdementowało niemal wszystkie te informacje. Przyznało się jedynie do utraty jednego śmigłowca Mi-8. Jego załoga wyszła ze zdarzenia bez szwanku.

– Nasza reakcja będzie proporcjonalna, a wojskowo-polityczne przywództwo Azerbejdżanu ponosi pełną odpowiedzialność za tę sytuację – czytamy w oświadczeniu armeńskiego ministerstwa obrony. Kolejne wychodzące na jaw informacje potwierdziły, że Azerbejdżan prowadzi działania ofensywne.

W kolejnych godzinach poinformowano, że pociski spadły także na miasto Wardenis, leżące w Armenii, niespełna dwadzieścia kilometrów od granicy z Azerbejdżanem. O godzinie 16.00 czasu polskiego rzeczniczka prasowa armeńskiego ministerstwa obrony, Szuszan Stepanian, ujawniła, że po stronie armeńskiej zginęło szesnaście osób, a ponad sto zostało rannych. Liczby te obejmują wyłącznie personel sił zbrojnych. W kwestii ofiar cywilnych najczęściej pojawiają się informacje o pięciu zabitych obywatelach Azerbejdżanu i dwóch obywatelach Armenii.

Szybko stało się jasne, że działania zbrojne nie ograniczą się jedynie do incydentalnej wymiany ognia i że mamy do czynienia z operacją zakrojoną na dużą skalę, być może mającą trwale przechylić szalę w konflikcie armeńsko-azerbejdżańskim i podporządkować Górski Karabach władzom w Baku.

Według niepotwierdzonych doniesień Azerbejdżan rzucił do walki praktycznie cały wachlarz posiadanej artylerii, w tym wieloprowadnicowe systemy artylerii rakietowej BM-30 Smiercz, wyprodukowane w Turcji T-300 Kasırga i białorusko-chińskie Polonezy – wszystkie kalibru 300 milimetrów. Jeśli te informacje są prawdziwe, dla Poloneza było to pierwsze wykorzystanie bojowe (Kasırgi – które również wywodzą się z chińskiej rodziny Weishi – były już używane przez Turków w Syrii).

Niedawno armeński resort obrony opublikował też nagranie pokazujące atak na kolumnę azerbejdżańskich wojsk lądowych, w tym bojowe wozy piechoty BMP-3 i transportery opancerzone BTR-82A.

Baku pochwaliło się zniszczeniem aż dwunastu samobieżnych zestawów przeciwlotniczych 9K33 Osa. Z kolei po stronie armeńskiej pojawiło się nagranie pokazujące strącenie bezzałogowego aparatu latającego nad Stepanakertem. Najnowsze informacje podawane przez rzeczniczkę resortu obrony mówią o zniszczeniu czterech śmigłowców, około piętnastu dronów (z czego część to amunicja krążąca) oraz dziesięciu wozów pancernych i opancerzonych.

Aktualizacja (19.35): Armenia oskarżyła Baku o użycie w walce najemników z Syrii, co jest pośrednim oskarżeniem pod adresem Turcji. Z kolei Azerbejdżan ogłosił, że kontroluje drogę z Wardenisu do Martakertu na terenie Górskiego Karabachu (azerska nazwa tego miasta to Ağdərə). Erywań natychmiast zdementował te informacje. Baku informowało też o zajęciu kilku wsi, ale prawdopodobnie były to bezludne osady na ziemi niczyjej, opuszczone po wojnie na przełomie lat 80. i 90.

Aktualizacja (22.20): Armenia ujawniła tożsamość szesnastu poległych żołnierzy. Mieli od 19 do 42 lat. Z kolei Górski Karabach podaje, że nad jego terytorium zauważono drony Bayraktar TB2. Do tej pory nie było wiadomo o dostawach tych produkowanych w Turcji UAV-ów do Azerbejdżanu. Możliwe, że jest to świeży zakup, ale pojawiają się również sugestie, że jest to pierwszy dowód na interwencję wojskową Turcji – tradycyjnie głównego sojusznika Azerbejdżanu – w konflikcie z Armenią.

Aktualizacja (23.35): Selçuk Bayraktar, jeden z dwóch braci prowadzących przedsiębiorstwo Baykar Savunma (Baykar Makina), produkujące drony Bayraktar i Akıncı, udostępnił na Twitterze nagranie z uderzenia bezzałogowca bojowego na cele w Armenii. Mimo że nie dołączył żadnego komentarza, trudno to interpretować inaczej jak tylko jako pochwalenie się skutecznością własnego produktu.

Aktualizacja (23.55): Ministerstwo obrony Azerbejdżanu podało informacje o stratach sił zbrojnych Górskiego Karabachu. Liczby są zdumiewająco wysokie: ponad 500 zabitych i rannych, dwadzieścia dwa zniszczone czołgi i transportery opancerzone, piętnaście zestawów Osa, osiemnaście dronów i osiem dział.

Urek Meniashvili, Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported