Odchodzący w pożodze stary świat wydaje się wymarzoną scenerią do umiejscowienia akcji kryminału. Główny bohater walczący z demonami przeszłości, niepewność jutra, gdy za każdym rogiem może czaić się zło, prawo tworzone przez nową władzę w taki sposób, aby sankcjonowało bezprawie wobec osób, z którymi funkcjonariusze nowego porządku mają wybitnie nie po drodze… W tak sprzyjających, wydawałoby się, dla fabuły „okolicznościach przyrody” aż prosi się o wykreowanie powieści, która w napięciu będzie trzymać od pierwszej do ostatniej strony. Czy sztuka ta udała się Jarosławowi Sokołowi?
Nawet jeśli nazwisko Autora nie mówi Wam za wiele, z pewnością kojarzycie dobrze przyjęty serial „Czas honoru” o perypetiach czwórki przyjaciół, cichociemnych, wypełniających na terenie okupowanej Warszawy zlecone przez przełożonych misje i próbujących ułożyć sobie prywatne życie w realiach wojny. Sokół jest autorem scenariusza do serialu, a tego typu przedsięwzięć – filmowych i telewizyjnych – ma w CV blisko dwieście. Tym razem zabrał Czytelników w podróż do rodzinnego Świnoujścia, w podróż – jak się zapewne domyślacie – w czasie.
A konkretnie do maja 1945 roku, kiedy władzę w zrujnowanym w wyniku walk mieście sprawuje radziecka komendantura wojskowa, pojawiają się zalążki nowej, polskiej władzy, w postaci nie do końca rozgarniętych milicjantów, a największym zmartwieniem lokalnej, wciąż w przeważającej liczbie niemieckiej ludności jest głód, strach i wszechobecni szabrownicy. Zginąć można z byle powodu, a życie cywilów często zależy od widzimisię radzieckich żołdaków czy szabrowników. Na dodatek ktoś brutalnie morduje byłych więźniów obozów koncentracyjnych. Nie ma dla niego znaczenia narodowość, wiek czy płeć ofiar. Łączy je noszony do niedawna obozowy pasiak i brak palców, obcinanych – w różnej liczbie – przez sprawcę zbrodni.
Kto się za nimi kryje, próbuje ustalić Adam Kostrzewa, przedwojenny warszawski policjant, który trafia do Świnoujścia jako przedstawiciel nowej polskiej władzy. Nie w głowie mu jednak umacnianie socjalistycznego porządku nad Bałtykiem. Liczy na to, że uda mu się znaleźć tutaj sposób na ucieczkę i dotarcie do Argentyny, gdzie ma czekać ukochana. Z różnych względów wierzy, że wyjaśnienie zagadki morderstw przybliży go do tego celu.
Zagadką jest także główny bohater, dla którego Adam Kostrzewa to nazwisko przybrane. Dochodzenie do jego prawdziwej tożsamości przypomina składanie puzzli rozrzuconych przez Autora na kartach książki w postaci wspomnień byłego policjanta. Kostrzewa często budzi się, nie pamiętając, kim obecnie jest, jak się nazywa i gdzie się znajduje. Zresztą, na marginesie, większość postaci przedstawionych w „Wyspie zero” nie jest tym, za kogo się podaje, a ukrywaniu prawdziwego życiorysu sprzyja wojenna i powojenna zawierucha.
Kostrzewa podczas wojny w wielu miejscach był, chociażby w Auschwitz, wiele też widział, jak groby rozstrzelanych w Katyniu Polaków, będąc członkiem wysłanej przez Niemców na miejsce zbrodni międzynarodowej delegacji (swoją drogą to dziwne, że dwukrotnie w przypisach pojawia się błędna informacja, tudzież zbyt duży skrót myślowy, iż w Katyniu wymordowano ponad 20 tysięcy polskich jeńców; oczywiście było ich ponad 4 tysiące, a reszta ofiar sowieckiej zbrodni zginęła i została zakopana w kilku innych lokalizacjach). Można odnieść wrażenie, że Autor chce trochę na siłę „uatrakcyjnić” głównego bohatera, którego wojennymi losami można z powodzeniem obdzielić kilka postaci. Nie do końca też przekonuje mnie wątek romansowy. Nie będę zdradzał dlaczego, aby nie zdradzić zbyt wiele fabuły.
Sokół udowodnił już nieraz, że jest biegły w pisaniu scenariuszy z szybką akcją, z nieprzewidzianymi zwrotami i wyrazistymi bohaterami. „Wyspa zero”, mimo niedociągnięć, też mieści się w tym schemacie, a konwencja kryminału retro wpisuje się w ten wciąż popularny od kilkunastu lat literacki gatunek, z powodzeniem uprawiany i sprzedawany przez takich mistrzów pióra jak Marek Krajewski czy Marcin Wroński. Ale czy fabuła prezentowanej książki jest gotowym scenariuszem na film lub serial? Na to pytanie musicie odpowiedzieć sobie sami.