Kilka dni temu w libijskiej bazie lotniczej Al-Dżufra pojawiło się sześć myśliwców MiG-29 i dwa bombowce frontowe Su-24. Maszyny przybyły z Humajmim – rosyjskiej bazy wojskowej w Syrii – i miały być eskortowane w drodze do Libii przez dwa należące do rosyjskich sił powietrznych myśliwce Su-35. Od razu po ujawnieniu zdjęć satelitarnych pojawiły się głosy, jakoby maszyny należały do rosyjskich sił zbrojnych. Taką informację podał między innymi minister spraw wewnętrznych libijskiego Rządu Jedności Narodowej (GNA) Fathi Baszaga.

Wysłanie przez Moskwę samolotów bojowych do Libii oznaczałoby wejście konfliktu w nową fazę. Do tej pory Rosja wspierała Chalifę Haftara i jego LNA dostawami pomniejszego uzbrojenia i pomocą wywiadowczą oraz poprzez najemników biorących udział w walkach w Libii. Oficjalnie Kreml opowiada się za procesem politycznym jako jedynym rozwiązaniem konfliktu pomiędzy LNA i GNA, lecz obecna sytuacja zdaniem niektórych ekspertów wyraźnie przypomina początek interwencji rosyjskiej w Syrii. Wtedy także początkowo Moskwa zaprzeczała obecności swoich sił na terenie tego państwa.

Według niektórych doniesień medialnych, między innymi serwisu Avia.pro, samoloty przybyłe do Libii należały wcześniej do białoruskich sił powietrznych. Nie jest jasne, czy zostały one sprzedane bezpośrednio siłom Haftara przez Mińsk, czy może wcześniej zostały przekazane Zjednoczonym Emiterom Arabskim odgrywających rolę pośrednika.

Kwestia ta budzi zresztą poważne wątpliwości wśród wielu obserwatorów sytuacji w Libii. Białoruś bowiem nie jest w stanie samodzielnie dostarczyć samolotów do Afryki Północnej. Taka skomplikowana operacja logistyczna mogła się odbyć tylko za wiedzą i przy pomocy Rosji. Możliwe, że informacje, jakoby to Białoruś odpowiadała za dostawy samolotów do Libii, to próba dezinformacji i odsunięcia od Rosji podejrzeń w tej sprawie.

Nie wiadomo także, kto pilotuje maszyny i odpowiada za obsługę techniczną samolotów. Pojawiły się informacje, że są to rosyjscy najemnicy lub wręcz członkowie rosyjskich sił zbrojnych.

Wcześniej jeden dowódca sił powietrznych LNA, Sakr Żeruszi, zapowiadał rozpoczęcie nowej ofensywy lotniczej przeciw GNA. W ciągu ostatnich kilku dni siły Haftara poniosły serię porażek, których kulminacją było zdobycie przez GNA bazy lotniczej Al-Watija. Ofensywa wojsk rządowych rozpoczęta na początku kwietnia doprowadziła do opanowania prawie całej zachodniej Libii.

W działaniach GNA szczególną rolę odgrywają tureckie drony Bayraktar TB2. W ciągu ostatnich kilku dni tureckie bezzałogowce zniszczyły podobno aż dziesięć rosyjskich systemów przeciwlotniczych Pancyr-S1. Poza tym jeden egzemplarz Pancyra został przejęty w Al-Watiji i wziął udział w publicznych prezentacjach jako łup wojenny.

Serwis Avia.pro podaje również, że siły LNA otrzymały nowy, skuteczniejszy system przeciwlotniczy średniego zasięgu. Według niepotwierdzonych informacji mógłby to być system Buk-M2. Najprawdopodobniej miałby on zostać dostarczony do Libii przez Rosję bądź Syrię.

Pojawienie się w Libii samolotów MiG-ów-29 i Su-24 niewątpliwie zwiastuje dalszą eskalację konfliktu. Może to sprowokować Turcję, wspierającą siły GNA, do bardziej bezpośredniego zaangażowania w konflikt. Do tej pory bowiem, oprócz grup doradców wojskowych koordynujących działania militarne i wsparcia w postaci wspomnianych dronów, Ankara raczej unika bezpośredniego zaangażowania w Libii. Ewentualne włączenie się wspierających Haftara Egiptu i Rosji w konflikt może jednak zmienić podejście Erdoğana i zmusić go do podobnych kroków.

Zobacz też: Kreml przyznaje, że najemnicy z Rosji szkolą żołnierzy w Sudanie

(avia.pro, libyaobserver.ly, thedrive.com)

Dmitriy Pichugin, GNU Free Documentation License, Version 1.2