W sobotę 9 maja doszło do bijatyki między chińskimi a indyjskimi żołnierzami w Himalajach. Do szpitala trafiło siedmiu Chińczyków i czterech Indusów. Było to kolejne tego rodzaju zdarzenie w Himalajach.
Patrole spotkały się w sektorze Naku La na spornym obszarze stanu Sikkim. Żadna ze stron nie chciała ustąpić, dlatego doszło do walki na pięści i wzajemnego obrzucenia kamieniami. Życiu żadnego z uczestników zajścia nie zagraża niebezpieczeństwo.
Znacznie bardziej niebezpieczne jest zwiększenie w ostatnim czasie liczby incydentów w przestrzeni powietrznej. Piloci indyjskich myśliwców wykonujących loty patrolowe zauważyli chińskie śmigłowce latające bardzo blisko granicy, co wzbudziło niepokój wśród dowódców baz Leh i Thoise. Samoloty Su-30MKI stacjonują w nich rotacyjnie, dlatego istnieje obawa, iż wielu naruszeń granicy zwyczajnie nie zauważono.
Mimo to według części obserwatorów chińscy piloci przeprowadzają patrole w taki sposób, aby zostali zauważeni. To swoiste prężenie muskułów w Ladakhu ma na celu pokazanie Indiom, że sprawa granicy w Himalajach pozostaje nieuregulowana. Szef sztabu wojsk lądowych, generał Manoj Mukund Naravane, stwierdził w styczniu 2020 roku, że konieczne jest wzmocnienie granic zachodnich i północnych. Do tej pory obawiano się głównie agresji ze strony Pakistanu, jednak od niedawna również rosnące ambicje Pekinu budzą coraz większy niepokój w Nowym Delhi.
W ostatnich tygodniach zauważono również większą aktywność po pakistańskiej stronie granicy. Należące do sił powietrznych Pakistanu myśliwce F-16 Fighting Falcon i JF-17 Thunder zwiększyły liczbę nocnych patroli na pograniczu. Ma to związek z zamachem terrorystycznym w Handwarze. Zginął tam indyjski pułkownik.
Premier Imran Khan twierdzi, że atak mógł być operacją indyjskiego wywiadu mającą sprowokować Pakistan i zaostrzyć sytuację w Kaszmirze.
Zobacz też: Indie oskarżają Chiny o przemyt do Pakistanu
(indiatimes.com, theprint.in, bbc.com)