Broń jądrowa, samoloty stealth, pociski hipersoniczne, lasery bojowe, sieciocentryczne pole walki, powstanie wojsk kosmicznych… Czy przy tak pędzącym rozwoju techniki i myśli wojskowej jest jeszcze miejsce na rozwiązania wywodzące się bezpośrednio z drugiej wojny światowej? Niektórzy uważają, że jest to nie tylko możliwe, ale wręcz konieczne.

W wydawanym przez United States Naval Institute magazynie Proceedings służący w amerykańskiej marynarce wojennej komandor podporucznik John M. Leeds postuluje przywrócenie mieszanych eskadr patrolowo-bombowych (Patrol Bombing Squadron, VPB), składających się z należących do marynarki wojennej morskich samolotów wielozadaniowych P-8A Poseidon i należących do sił powietrznych bombowców strategicznych B-1B Lancer. Taka kombinacja miałaby stanowić skuteczną przeciwwagę dla rosnącej w siłę chińskiej marynarki wojennej i zapewnić Stanom Zjednoczonym panowanie na Oceanie Spokojnym w wypadku wybuchu wojny z Chińską Republiką Ludową.

W czasie drugiej wojny światowej stacjonujące na lądzie bombowce US Navy i US Army Air Forces zatopiły ponad 1500 celów morskich. Początkowo wykorzystywano standardowe bombowce B-24 Liberator oznaczone w marynarce wojennej PB4Y-1 Liberator. Później zmodernizowano je i lepiej dostosowano do specyfiki zadań nad wodą oraz oznaczono PB4Y-2 Privateer.

Sytuacja wyjściowa

Punktem wyjścia do zaproponowania tak oryginalnej koncepcji była analiza sił morskich obu państw. Według różnych szacunków chińska marynarka wojenna ma około 310–340 okrętów wojennych, w tym około siedemdziesięciu okrętów podwodnych oraz nieco ponad sto niszczycieli, fregat i korwet. Co istotne, z małymi wyjątkami, wszystkie one operują niedaleko portów macierzystych i Chin kontynentalnych, dzięki czemu znajdują się pod stałą osłoną ze strony lotnictwa dalekiego zasięgu oraz przeciwokrętowych pocisków manewrujących i balistycznych bazowania lądowego.

PB4Y-2 Privateer z eskadry VPB-122 na Aleutach.

Natomiast amerykańska marynarka wojenna dysponuje około 280 okrętami bojowymi rozlokowanymi na całym świecie. Takie porównanie sił wskazuje, że sama US Navy najprawdopodobniej nie będzie w stanie pokonać floty chińskiej. Zwłaszcza że amerykańskie okręty nie dysponują w chwili obecnej uzbrojeniem dalekiego zasięgu przeznaczonym do zwalczania okrętów nawodnych i podwodnych. Pociski Naval Strike Missile, Maritime Strike Tomahawk i zmodernizowane SM-6 dopiero wchodzą do uzbrojenia. Także samoloty marynarki wojennej, takie jak F/A-18, F-35 i P-8, mają ograniczone możliwości przenoszenia pocisków przeciwokrętowych.

Dlatego komandor Leeds wyszedł z propozycją stworzenia mieszanych jednostek składających się z P-8A wyposażonych w zaawansowane środki wykrywania i obserwacji dalekiego zasięgu oraz bombowców B-1B zdolnych do przenoszenia dużej liczby pocisków przeciwokrętowych dalekiego zasięgu Long-Range Antiship Missile (LRASM).

Dlaczego VPB?

W wypadku wojny z Chinami, które opierają swoją obronę na pierwszym i drugim łańcuchu wysp, amerykańska marynarka wojenna w celu osiągnięcia panowania na morzu stanie przed wyzwaniem zniszczenia może nawet blisko 350 wrogich okrętów w ciągu kliku pierwszych dni konfliktu. W jaki sposób eskadry obserwacyjno-bombowe mogą się do tego przyczynić?

P-8A Poseidon ma promień działania wynoszący 1200 mil morskich i może przebywać w rejonie patrolowania przez cztery godziny. Długotrwałość lotu może być wydłużona poprzez tankowanie w powietrzu metodą sztywnego przewodu. Samolot jest wyspecjalizowany w wykrywaniu, klasyfikacji i śledzeniu okrętów podwodnych w zakresie wysokości od 200 do 40 tysięcy stóp. Dodatkowo dzięki radarowi i sensorom elektrooptycznym może wykrywać cele nawodne, jak również jest w stanie wykrywać, rozpoznawać i dokonywać geolokalizacji nadajników fal elektromagnetycznych na dużych odległościach. Jego uzbrojenie stanowi do pięciu torped Mk 54 i cztery pociski powietrze–woda AGM-84 Harpoon.

B-1B Lancer jest bombowcem naddźwiękowym dalekiego zasięgu z możliwością uzupełniania paliwa w czasie lotu. Maksymalna masa uzbrojenia wynosi około 30 ton, w tym może przenosić do dwudziestu czterech pocisków dalekiego zasięgu (takiej jak LRASM), bomby klasyczne i naprowadzane, a także miny morskie Mk 65. Bombowiec jest wyposażony w radar pokładowy z mapowaniem terenu, a dodatkowo można podczepić zasobnik celowniczy Sniper Advanced Targeting Pod.

Chociaż oba typy są w stanie w pewnym zakresie zwalczać cele nawodne, mają również ograniczenia. W przypadku P-8A jest to niewielki zasięg uzbrojenia, a w przypadku B-1B – sensory zoptymalizowane do pracy nad lądem. Dlatego najbardziej efektywne byłoby ich wykorzystanie razem w ramach duetu hunter-killer. Poseidony wskazywałby cele do zniszczenia przez Lancery. LRASM ma zasięg ponad 200 mil morskich, a więc możliwe by było atakowanie chińskich okrętów spoza zasięgu okrętowych systemów przeciwlotniczych.

Sposób działania

Według założeń komandora Leedsa oba typy samolotów miałyby współdziałać w luźnych formacjach w oddaleniu od 15 do 100 mil morskich od siebie. Głównym rejonem operacji byłby obszar pomiędzy pierwszym a drugim łańcuchem wysp (na mapie poniżej). Zadaniem P-8A byłoby zwalczanie okrętów podwodnych oraz prowadzenie rozpoznania nawodnego i wskazywanie celów dla B-1B. Z każdym Poseidonem współpracowałyby jeden lub dwa bombowce przeznaczone do zwalczania celów nawodnych. Każdy samolot operowałby na innej wysokości, optymalnej do wykorzystania jego sensorów pokładowych, a ich pole obserwacji wzajemnie by się uzupełniało.

Mapa łańcuchów wysp

Takie wykorzystanie samolotów pozwoliłoby również uwolnić P-8 od misji zwalczania żeglugi nawodnej i skierować większą ich liczbę do zwalczania okrętów podwodnych. Dzięki wykorzystaniu B-1 w roli morskiego samolotu-arsenału, zdolnego do przenoszenia kilkukrotnie większej ilości uzbrojenia w porównaniu z P-8, zmniejszy się również liczba lotów koniecznych do wykonania dla osiągnięcia zakładanego efektu, niż gdyby do wojny morskiej wykorzystywać same Poseidony.

Jak wskazano, eskadry VPB operowałyby poza zasięgiem chińskiego zintegrowanego systemu obrony przeciwlotniczej i poza zasięgiem okrętowych zestawów przeciwlotniczych. Prawdopodobnie byłyby to warunki przewagi, ale nie panowania w powietrzu i w razie potrzeby mogłoby być konieczne zapewnienie samolotom eskorty myśliwskiej, chroniącej je przed chińskimi myśliwcami dalekiego zasięgu.

Duży zasięg obu samolotów i możliwość uzupełniania paliwa w powietrzu powodują, że B-1B i P-8A nie musiałyby operować z tych samych lotnisk, chociaż byłoby to wskazane ze względu na sprawniejsze planowanie i koordynację działań. To ostatnie możne okazać się tym ważniejsze, że standardowe metody łączności w powietrzu: łącza danych Link 16, łączność satelitarna czy łączność radiowa z widocznością (line-of-sight radio) mogą zostać zakłócone. Ze względu na oddalony od Chin kontynentalnych rejon działania samolotów sygnał zakłócający nie będzie mocny, ale zawsze istnieje takie zagrożenie. W przypadku całkowitego zakłócenia łączności konieczny będzie powrót do schematów wypracowanych w czasie szkolenia i poleganie jedynie na sensorach własnego samolotu.

Taki sposób działania ma zapewnić mieszanym eskadrom możliwość zatopienia lub poważnego uszkodzenia dostatecznej liczby chińskich okrętów wojennych, żeby do walki mogły się włączyć pozostałe jednostki sił połączonych. Według autora nowe eskadry miałyby wyeliminować w ciągu kilku pierwszych dni wojny nawet ponad 200 okrętów nawodnych i czterdzieści pięć podwodnych, przy założeniu, że do wyeliminowania jednego okrętu konieczne będą dwa pociski LRASM lub dwie torpedy Mk 54.

Jak to zrobić?

Eskadry patrolowo-bombowe można utworzyć na dwa sposoby. Pierwszy zakłada stworzenie wirtualnych eskadr, w których P-8A zostają w marynarce wojennej, B-1B nadal należą do sił powietrznych, a poszczególne jednostki każdego rodzaju sił zbrojnych ściśle współpracują. Lotnictwo musiałoby wyłożyć fundusze na szkolenie morskie dla załóg Lancerów, natomiast US Navy mogłaby wziąć na siebie część wydatków związanych z zakupem LRASM dla bombowców. Ponadto oba rodzaje sił zbrojnych mogłyby wspólnie finansować doposażanie obu typów samolotów w nowe urządzenia obronne. Szkolenie odbywałoby się głównie poprzez uczestnictwo instruktorów taktyki i uzbrojenia w kursach drugiej strony. Minusem tego rozwiązania jest konieczność ścisłej współpracy i dopasowania budżetów obu rodzajów sił zbrojnych, co nigdy nie jest prostym zadaniem.

Eskadry obserwacyjno-bombowe sposobem na wojnę na Pacyfiku?

Zrzut pocisku LRASM z B-1B.
(USAF)

Drugim rozwiązaniem jest przekazanie bombowców B-1B marynarce wojennej, która samodzielnie utworzyłaby eskadry VPB. Oczywiście w okresie przejściowym bombowce nadal obsługiwałby i pilotował personel sił powietrznych. Dzięki temu US Navy znacznie zwiększyłaby swój potencjał ofensywy i miałaby pełną kontrolę nad szkoleniem, a siły powietrzne, pozbawione konieczności utrzymania B-1B, miałyby więcej funduszy na zakup B-21 czy modernizację B-52. Z drugiej strony budżet marynarki zostałby dodatkowo obciążony, co mogłoby negatywne wpłynąć na przykład na program zakupu okrętów podwodnych czy lotniskowców. A szef operacji morskich zapowiadał niedawno, że bezwzględnym priorytetem jest modernizacja arsenału jądrowego.

Autor analizy wskazuje, że lepsze jest pierwsze rozwiązanie. Oferuje ono znaczne zwiększenie amerykańskiego potencjału w wojnie na morzu przy mniejszych wydatkach w stosunku do drugiej opcji. Kluczem jest utrzymanie B-1B w służbie przez kolejne piętnaście do dwudziestu lat oraz stałe i duże zakupy pocisków LRASM, a także regularne odbywanie wspólnych ćwiczeń. Odtworzenie eskadr patrolowo-bombowych nie ma być rozwiązaniem docelowym, ale jedynie pomostowym do czasu wprowadzenia do uzbrojenia amerykańskiej marynarki wojennej nowych środków walki dalekiego zasięgu, o których wspomniano na początku.

Wątpliwości

Propozycja komandora Leedsa jest z całą pewnością interesująca. Pod każdym względem wygląda optymistycznie – chyba zbyt optymistycznie.

Przede wszystkim zakłada swobodę amerykańskiego działania poza drugim łańcuchem wysp i na jego granicy. Jeśli popatrzymy na mapę obszaru Pacyfiku, główne amerykańskie bazy to wyspa Guam i Hawaje, a także – w przypadku wsparcia sojuszników – lotniska australijskie. Guam znajduje się około 3400 mil morskich od Hawajów, a więc prawie na granicy zasięgu do przebazowania P-8, więc wykonywanie długotrwałych misji hunter-killer w obszarze pomiędzy pierwszym i drugim łańcuchem wysp przy operowaniu z Hawajów wymagałoby zaangażowania ogromnej floty latających cystern. Bardziej oczywistym jest więc wykorzystanie bazy Andersen na Guamie, ale w wypadku wojny ta z pewnością stanie się jednym z pierwszych celów dla rakiet balistycznych pośredniego zasięgu DF-26, które nie bez przyczyny doczekały się przezwiska Guam Killer.

Także bezpieczeństwo baz na Hawajach nie może być brane za pewnik. Zakładając konwencjonalny charakter wojny amerykańsko-chińskiej, bazy na tym archipelagu mogą stać się celem dla pocisków manewrujących YJ-18 przenoszonych przez wielozadaniowe atomowe okręty podwodne typu 093G, a prawdopodobnie także przez okręty podwodne innych typów. Jak w przypadku większości chińskiego uzbrojenia, o pocisku wiadomo niewiele, a szacunki dotyczące jego zasięgu wahają się od 100 do 330 mil morskich. Jak wspomniano na początku, Chiny posiadają około pięćdziesięciu okrętów podwodnych.

Tak więc wydaje się, że aby koncepcja wykorzystania eskadr patrolowo-bombowych miała szanse na skuteczną realizację, wymagane jest zapewnienie bezpieczeństwa lotnisk, z których mogą operować P-8A i B-1B oraz wspierające je latające cysterny. To z kolei wymaga zniszczenia w ciągu pierwszego dnia wojny wyrzutni pocisków balistycznych bazowania lądowego zagrażających Guamowi i zatopienia co najmniej kilkunastu, jeśli nie kilkudziesięciu, okrętów podwodnych mogących przenosić pociski manewrujące. Aby taki scenariusz był możliwy do realizacji – choć i tak z minimalnymi szansami na powodzenie – pierwszy cios w ewentualnej wojnie musiałyby wykonać Stany Zjednoczone. Wcześniej dziesiątki amerykańskich wielozadaniowych okrętów podwodnych musiałoby wytropić i bezustannie śledzić jednostki chińskie.

W założeniach mieszane zespoły B-1 i P-8 miałyby zniszczyć nawet około 200 chińskich okrętów. Wyłączając lotniskowce i okręty desantowe, największe z nich to niszczyciele typu 055 o wyporności ponad 12 tysięcy ton, niszczyciele typu 052D o wyporności 7,5 tysiąca ton, niszczyciele typu 052C o wyporności 6,5 tysiąca ton i niszczyciele typu Sowriemiennyj o wyporności 7,9 tysięcy ton. Analizy efektywności pocisków przeciwokrętowych wskazują, że dla wyłączenia z walki okrętu o wyporności 5 tysięcy ton lub więcej potrzebne są dwa pociski, ale do jego zatopienia potrzeba ich już czterech, zakładając oczywiście, że wszystkie trafią i zadziałają prawidłowo.

Te same analizy wskazują na przykładzie starych fregat typu Oliver Hazard Perry, które mogą zwalczać tylko jeden cel jednocześnie, że w warunkach zaskoczenia do wyeliminowania okrętu z walki potrzebne są przynajmniej trzy pociski, a do zatopienia – pięć. Przy zaalarmowanej załodze liczba pocisków wymaganych do poważnego uszkodzenia i zatopienia wzrasta odpowiednio do czterech i siedmiu. A mówimy o starym okręcie o wyporności 4100 ton. Większość jednostek chińskich jest co najmniej równie duża i w większości dysponują one bardziej zaawansowanymi systemami samoobrony. Oczywiście LRASM jest również nowocześniejszym pociskiem i ma właściwości stealth, ale trudno zakładać, że każdy z nich trafi w chiński okręt.

Taiyuan – chiński niszczyciel typu 052D przyjęty do służby w listopadzie 2018 roku.
(ministerstwo obrony Japonii)

Na koniec pozostaje kwesta samych bombowców B-1B Lancer. Według raportu World Air Forces 2020 Stany Zjednoczone mają pięćdziesiąt dziewięć samolotów tego typu (według innych danych – sześćdziesiąt dwa). Wraz z ogłoszeniem programu budowy bombowca B-21 Raider zapowiedziano, że B-1B zostaną wycofane do 2040 roku. Ich intensywne wykorzystanie w Iraku i Afganistanie w warunkach dalekich od tych, do których zostały zaprojektowane, spowodowało jednak szybkie zużywanie się płatowców i powstanie defektów strukturalnych. W związku z tym Air Force Global Strike Command już w 2021 roku zamierza wycofać siedemnaście egzemplarzy będących w najgorszym stanie. Przywrócenie ich do właściwego stanu kosztowałoby dziesiątki milionów dolarów za każdy samolot.

US Air Force tych samolotów nie chce – lub chce, ale nie ma na nie funduszy – więc koncepcja wirtualnych eskadr VPB staje się wątpliwa. Także ich przekazanie marynarce wojennej niewiele zmieni, ponieważ jak wspomniano, jej aktualny dowódca ma inne priorytety. Według najnowszych szacunków Kongresu budowa dwunastu okrętów typu Columbia pochłonie 109 miliardów dolarów, co już zmusi marynarkę wojenną do kreatywniejszego podejścia przy innych programach. Trudno się więc spodziewać, że US Navy będzie chciała przyjąć na siebie jeszcze ciężar modernizacji i utrzymania kilkudziesięciu bombowców.

Zakończenie

Koncepcja zarysowana przez komandora podporucznika Johna Leedsa z pewnością jest ciekawa i warta rozważenia. Wydaje się jednak, iż jej wprowadzenie w życie, a także zastosowanie w praktyce w wypadku wybuchu chińsko-amerykańskiej wojny konwencjonalnej, będzie znacznie trudniejsze w realizacji, niż opisuje to Leeds. Przy ograniczonych funduszach i w opisanej sytuacji geograficznej znacząco utrudniającej wykorzystanie dużych samolotów bazowania lądowego zasadniejsze wydaje się przeznaczenie większych pieniędzy na szybsze wprowadzenie do uzbrojenia nowych pocisków przeciwokrętowych dalekiego zasięgu i wprowadzanie ich na kolejne platformy. Ciekawym rozwiązaniem mogłoby być wprowadzenie do arsenału amerykańskich okrętów podwodnych pocisków NSM-SL (Submarine Launch).

Niemniej warto śledzić amerykańską myśl wojskową w kontekście konfrontacji z Chinami. O ile w czasie zimnej wojny w konfrontacji ze Związkiem Radzieckim stawiano na rozwiązania konwencjonalne w rodzaju wprowadzania coraz lepszych czołgów, samolotów czy okrętów wojennych, teraz można zaobserwować pojawianie się coraz liczniejszych pomysłów niekonwencjonalnych, jak opisane w niniejszym artykule eskadry obserwacyjno-bombowe, propozycja powrotu do kaperstwa czy zmiana doktryny Korpusu Piechoty Morskiej. Prawdopodobnie w niedługim czasie możemy spodziewać się kolejnych zaskakujących pomysłów.

Inne artykuły o wojnie na morzu

Bibliografia

Graham Allison, Skazani na wojnę? Czy Ameryka i Chiny unikną pułapki Tukidydesa?, Pascal, Bielsko Biała 2018
James R. Holmes, ASBM Defense Isn’t Easy. Why defending against China’s much talked about DF-21D anti-ship ballistic missile is no easy task, thediplomat.com, 18.04.2020
John M. Leeds, Bring Back Patrol Bombing Squadrons, Proceedings, Vol. 146, April 2020
John C. Schulte, An analysis of the historical effectiveness of anti-ship cruise missiles in littoral warfare, Naval Postgraduate School, Monterey 1994
Loren Thompson, Gamechanger For U.S. Navy Against China: New Anti-Ship Missile Dramatically Boosts Firepower, forbes.com, 18.04.2020
Khalem Chapman, US Air Force to Retire 17 B-1B Lancer Bombers, key.aero, 18.04.2020.

US Air Force / Tech. Sgt. Richard P. Ebensberger