Polska marynarka wojenna w ogólności, a jej okręty podwodne w szczególności, znajdują się w opłakanym stanie i nie przedstawiają obecnie żadnej wartości bojowej. Dlatego aby zetknąć się z jakimiś pozytywnymi informacjami na ten temat, trzeba się cofnąć do czasów drugiej wojny światowej. Umożliwia to książka znanego i w niektórych kręgach kontrowersyjnego Mariusza Borowiaka: „Stalowe drapieżniki. Polskie okręty podwodne 1926–1947”.
Na pewno wśród Czytelników znajdą się tacy, którzy książkę o tym samym tytule i tego samego autora mają już w swojej biblioteczce. Nie powinni być tym faktem skonsternowani, bo jest to po prostu kolejne – trzecie już i do tego rozszerzone – wydanie tej książki. Wydaje się, że zmiany nie są na tyle istotne, aby ci, którzy mają jedno z poprzednich wydań, musieli zaopatrzyć się również w to najnowsze.
Opisywana książka jest całościowym podejściem do zagadnienia działalności polskich okrętów podwodnych przed i w czasie drugiej wojny światowej. Autor opisał w niej losy wszystkich jednostek wchodzących w skład polskiej marynarki wojennej w czasie trwania tego konfliktu – zarówno tych, które były na stanie polskiej floty we wrześniu 1939 roku, jak i pozyskanych w latach późniejszych. Tym samym na kartach książki opisane zostały OORP Wilk, Ryś, Sęp, Orzeł, Jastrząb, Dzik i Sokół. Borowiak nie pominął również ciekawej historii z niedoszłym okrętem, który miał nosić nazwę Kuna i miał być kupiony od Hiszpanii. Na wyróżnienie zasługują też rozdziały o mało znanym epizodzie związanym z pościgiem floty radzieckiej za Orłem po ucieczce z Tallina i ten o współczesnych poszukiwaniach wraku Orła.
Spora objętość książki (650 stron) pozwoliła Autorowi na rozwinięcie skrzydeł i szczegółowe podeście do tematu. Pozwoliło to na przedstawienie nie tylko służby wojennej okrętów, ale również historii ich powstania, koncepcji planowanego wykorzystania, a także opisu technicznego, chociaż ten w większości wypadków jest ograniczony. Ale stalowa konstrukcja to tylko jedna składowa skutecznego okrętu podwodnego. Drugą stanowią marynarze, którym Autor poświęca równie wiele miejsca. Nie pomija przy tym tych, dla których wojna skończyła się we wrześniu 1939 roku internowaniem w Szwecji – ich, i wszystkich pozostałych, losy zostały opisane aż do czasu po zakończeniu wojny i konieczności podjęcia decyzji o powrocie do Polski lub pozostaniu na obczyźnie.
Historia polskich okrętów podwodnych to nie tylko ucieczka z Tallina, patrole i zaginięcie Orła czy „straszne bliźniaki” z Morza Śródziemnego. Równie wiele co chwalebnych było wydarzeń, o których nie chcielibyśmy pamiętać. Borowiak, w charakterystycznym dla siebie stylu odbrązawiania historii polskiej floty, również te mniej chwalebne momenty przedstawia Czytelnikom w pełnym świetle, na tyle, na ile pozwalają dzisiejsze źródła. Chociaż nie unika ostrych sądów o poszczególnych opisywanych postaciach, za każdym razem przedstawia sytuację z różnych punktów widzenia, przywołując wspomnienia i dokumenty z obu stron. Ostateczny werdykt i tak należy do Czytelnika.
Wśród takich kontrowersyjnych tematów, które do dzisiaj rozbudzają dyskusje wśród historyków hobbystów i zawodowców, znajdziemy między innymi kwestię stylu dowodzenia (lub unikania walki i tchórzostwa) dowódcy Orła, komandora Kłoczkowskiego, w czasie kampanii wrześniowej, załamanie dyscypliny na Wilku i samobójstwo jego dowódcy, komandora podporucznika Bogusława Krawczyka, możliwe zatopienie przez Wilka sojuszniczego okrętu podwodnego czy złe funkcjonowanie dowództwa polskiej marynarki wojennej w Wielkiej Brytanii. To tylko część tematów mogących prowokować do dyskusji. Nie są to jednak sprawy nowe, a wiele z nich było już poruszanych także w innych książkach Borowiaka.
Wywód autora uzupełniają liczne zdjęcia i rysunki omawianych okrętów wojennych i postaci. Książka została wydana w stylu charakterystycznym dla wydawnictwa Alma-Press i nie mam się do czego przyczepić, aczkolwiek muszę przyznać, że bardziej mi się podobało, gdy książki z tej serii ukazywały się w twardych okładkach i na grubszym białym papierze. Rozumiem jednak, że dzisiejsze czasy wymagają redukcji kosztów lub podniesienia ceny, czego również byśmy nie chcieli.
Książka „Stalowe drapieżniki” nie jest pracą odkrywczą ani przełomową. Trudno, żeby taka była, skoro wcześniej ukazały się poprzednie wydania. Jest jednak pozycją bardzo solidną i wydaje się, że najbardziej kompletną, jeśli chodzi o opis działań polskich okrętów podwodnych w czasie drugiej wojny światowej zawarty w jednym tomie. Pasjonaci z pewnością mają już któreś z poprzednich wydań. Dla zainteresowanych dziejami polskiej floty lub polskich sił zbrojnych w stopniu umiarkowanym jest to tytuł w zupełności wystarczający, znajdą w nim wszystkie potrzebne informacje. Natomiast dla Czytelników dopiero zaczynających przygodę z tym tematem, a mających chęć na bardziej szczegółowe informacje, będzie stanowiła doskonałą bazę do dalszych, bardziej szczegółowych, poszukiwań.