Zgodnie z przewidywaniami Turcja nie wycofała się z pozyskania rosyjskiego systemu przeciwlotniczego S-400 Triumf. Tamtejsze ministerstwo obrony poinformowało wczoraj, że pierwsze komponenty systemu przyleciały do bazy lotniczej Mürted pod Ankarą.
Dostawę zrealizowano za pomocą trzech samolotów transportowych – jednego Ana-124 i dwóch Iłów-76. Kolejne dostawy będą wykonywane w najbliższych dniach, aż w końcu w Mürted znajdzie się kompletna bateria S-400.
Zakup S-400 kosztował Turcję prawdopodobnie ponad 2 miliardy dolarów. Koszty polityczno-ekonomiczne mogą jednak się okazać dużo wyższe. Waszyngton dąży obecnie do wykluczenia Turków z programu F-35. Ankarze grożą także dodatkowe sankcje nałożone na mocy ustawy Countering America’s Adversaries Through Sanctions Act.
Tymczasowy amerykański sekretarz obrony Mark Esper miał odbyć już wczoraj rozmowę telefoniczną w tej sprawie z tureckim ministrem obrony Hulusim Akarem. Nie wiadomo jednak, czy do rozmowy w ogóle doszło, gdyż zapowiedziany briefing prasowy odwołano.
Prezydent Recep Tayyip Erdoğan najprawdopodobniej liczy na to, że przed najpoważniejszymi konsekwencjami ze strony USA uchroni go zażyłość z Donaldem Trumpem, który za głównego winnego całej sytuacji uważa swojego poprzednika – Baracka Obamę. Obama miał bowiem utrudnić Turcji zakup amerykańskiego systemu Patriot. Jeżeli jednak Trump będzie chciał blokować nałożenie sankcji, napotka zapewne opór ze strony obu partii zasiadających w Kongresie.
Co ciekawe, Turcy długo twierdzili, że Patriot (w przeciwieństwie do S-400) nie spełnia ich wymagań. Kiedy jednak Amerykanie ponowili ofertę sprzedaży Patriota, aby odwieść Ankarę od zakupu S-400, Turcy chętnie siedli do rozmów i nawet wczoraj Akar przyznał, że jego kraj wciąż jest zainteresowany amerykańskim systemem.
Zobacz też: Atak palestyńskich dronów na izraelskie Merkawy i Achzarita
(militarytimes.com, washingtonpost.com)