„Tygrysy” zawładnęły nie tylko polami europejskich bitew drugiej wojny światowej. Te wielkie wozy bojowe opanowały także wyobraźnię wielu entuzjastów, co przełożyło się na znaczną liczbę publikacji o tych pancernych kolosach. Jedną z nich jest niniejsza praca Thomasa Andersona.
PzKpfw VI Tiger to jeden z najpotężniejszych, ale i najmniej licznych czołgów drugiej wojny światowej, jako że wyprodukowano ich zaledwie 1347 sztuk. Liczba ta blednie przy 3854 wyprodukowanych IS-2 czy choćby 2212 M-26 Pershingach. Patrząc zaś na wytworzonych 5219 KW różnych odmian, stadko Tygrysów wydaje się wprost produkcją małoseryjną. Wozy te przebiły jednak konkurencję pod względem medialności, zapewnionej im przez powojenne wspomnienia niemieckich pancerniaków.
Omawiana książka to tłumaczenie pracy Thomasa Andersona wydanej w 2013 roku przez Osprey Publishing w serii General Military. Z tego powodu trudno zagwarantować aktualność zawartego w niej stanu wiedzy.
„Legendarny czołg” liczy 280 stron, w większości zajętych przez fotografie. Cel stworzenia tej książki został jasno wyjaśniony na s. 266: „Przyświecał mi, jako autorowi, zamiar przedstawienia dziejów tego czołgu niemal wyłącznie na podstawie zachowanych materiałów archiwalnych”. To zamierzenie udało się mu w znacznej mierze zrealizować. Znaczną część książki zajmują raporty pancerniaków czy cytaty z oficjalnych dokumentów. Z tego powodu książka ma dużą wartość merytoryczną, jednak jej lektura nie należy do najłatwiejszych.
Pewnym problemem są drobne błędy i nieścisłości, pojawiające się sporadycznie w całej omawianej pracy. Za niektóre z nich odpowiada sam autor, podczas gdy inne powstały z winy tłumacza.
Do pierwszej grupy zaliczyć można błędne opisanie fotografii Tygrysa przewożącego na stropie wieży kanistry z wodą jako pojazdu na którym „umieszczono ponad 20 kanistrów z benzyną”. Różnica jest dosyć zauważalna, także na zamieszczonej fotografii, jako że wspomniane pojemniki oznaczano dużym, białym krzyżem. Mniejszym błędem jest brak wspomnienia o specjalnej wersji czołgowej karabinów maszynowych MG 34, wyposażonych w lufę o grubszych ściankach, pozwalającą na dłuższe prowadzenia ognia bez konieczności jej wymiany (tzw. Panzerlauf).
Bardziej bolesnym niedostatkiem książki są pomyłki powstałe w winy tłumacza. Dla zobrazowania problemu, pozwolę sobie przytoczyć dwa zdania. W polskim tłumaczeniu w podpisie fotografii na s. 18 znajdziemy następujące zdanie: „Na zdjęciu widoczne zabezpieczenia gąsienic i niektóre z narzędzi wykorzystywanych w pracach montażowych”. W oryginale, zdanie to zamieszczone na s. 16 brzmi tak: „The vehicle is still to be fitted with track guards and tools”. Różnicę w ich znaczeniu widać gołym okiem. Nie jest to też, niestety, wypadek odosobniony.
Koła napędowe przeradzają się w „koła łańcuchowe”, zapłonniki artyleryjskie stają się „zapalnikami”, a pancerna osłona pierścienia wieży jawi się na stronach książki jako „owiewka kierująca”. O słabej orientacji tłumacza w kwestiach związanych z historią militarna świadczy jeszcze jeden przypadek. Na s. 128 polskiego tłumaczenia występuje następujący fragment: „(tu wypada zaznaczyć, że nie wszystkie StuG – samobieżne działa szturmowe – zaliczano do kategorii Panzerjäger, czyli «niszczycieli czołgów»)”. Problem tkwi w tym, że Niemcy traktowali te kategorie – mimo podobieństw konstrukcyjnych – jako zupełnie odrębne rodziny pojazdów. Mówiąc wprost, pojazd określony raz jako StuG, StuG-iem pozostawał, niezależnie od faktu pewnej (i uzależnionej od konkretnego przypadku) wymienności w pełnieniu określonych zadań przypisanych do „niszczycieli czołgów”. To samo tyczyło się wozów oznaczanych jako Jagdpanzer czy Panzerjäger, mogących nie tylko zwalczać nieprzyjacielską broń pancerną, ale i lepiej lub gorzej (zależnie od typu) wspierać własną piechotę. Rzut oka do oryginału pozwala wyjaśnić sprawę. Na s. 110 czytamy „The StuG was not a Panzerjäger (tank destroyer)”. I tyle.
„Tygrys. Legendarny czołg” to książka mająca dużą wartość merytoryczną, niewiele obniżoną przez wspomniane usterki przekładu. Nie jest to publikacja będąca samodzielnym i całkowitym podsumowaniem tematu, stanowi raczej sporą „cegiełkę” w gmachu wiedzy o niemieckich Tigerach.