Kilka ostatnich lat przyzwyczaiło nas do publikacji o siłach specjalnych lub snajperach, które pisane były na kanwie prawdziwych zdarzeń. Opowiadały o udziale w konfliktach, niejednokrotnym narażaniu własnego życia i spoglądaniu śmierci w oczy. Zawsze jednak dostarczały wielu wrażeń i emocji, które w większości książek zaczynały się na pierwszej, a kończyły na ostatniej stronie.
Richard Marcinko, założyciel SEAL Team Six, w swoim „Komandosie” albo Chris Kyle w „Celu Snajpera” czy Howard Wasdin, pisząc „Snajpera”, wykorzystują to, że uczestniczą w konfliktach o dużej intensywności. Tam nie ma czasu na nudę, historie opowiedziane są z większą dozą humoru, wplataną w bogate opisy akcji bojowych. Tam jest czas i miejsce, aby po prostu lepiej i dokładniej opisać prawa rządzące się danym konfliktem, problemy organizacyjne oraz zacietrzewienie dowódców. Są opowieściami uporządkowanymi i, mimo częstych retrospekcji, czyta się je lekko.
Tego na pewno zabrakło „Krwi snajperów”. Już druga historia opowiadana przez żołnierza Grupy Reagowania Operacyjno-Manewrowego swoją pierwszą połową nie zachwyca, jest mało interesująca, by nie powiedzieć, że nawet nudna. Akcja, której głównymi bohaterami są dwaj żołnierze GROM-u – „Robak” i „Drętwy” – toczy się ślamazarnie, a wspomnienia ćwiczeń w terenie w Bieszczadach i służba w Albanii nie należą do najciekawszych. Wyjątkiem może być historia zasadzki na konwój z żołnierzami, do której doszło gdzieś w lesie na pograniczu macedońsko-albańskim w 2001 roku. I to wszystko.
Autor dotyka, ale tylko sygnalizując problem, kwestii zespołu stresu pourazowego wśród żołnierzy GROM-u. Zagadnienie to nie jest z pewnością tak popularne u naszych specjalsów jak wśród operatorów amerykańskich bądź brytyjskich sił specjalnych, ale z pewnością jest problemem wartym uwagi. Być może historia tej choroby wśród polskich żołnierzy biorących udział w misjach zagranicznych nie powinna być omawiana na kartach tej książki, ale poświęcenie jej raptem półtorej strony – to chyba zbyt mało. Jest to też szansa, że kolejna opowieść żołnierza GROM-u pochyli się nad tym zagadnieniem, które do błahych nie należy.
Wydarzenia opisane w książce nabierają tempa po przeniesieniu opowieści do czasu wojny w Iraku i późniejszych działań sił międzynarodowych po „wyzwoleniu” ziem nad Tygrysem i Eufratem. Niemniej są one jednym z najważniejszych wątków. Z pewnością intensywność operacji, którą ktoś kiedyś określał mianem stabilizacyjnej, również miała na to wpływ. Wówczas jednak pełną parą ruszają wspólne z Amerykanami wypady poza bazę, podczas których neutralizowane jest zagrożenie ze strony Irakijczyków niegodzących się na obecność obcych żołnierzy w ich kraju. Snajperzy GROM-u z jednej strony dbają o bezpieczeństwo bazy wojskowej, neutralizując snajperów wroga na budynkach, z drugiej zaś wykonują zadania typowe dla oddziałów bojowych.
Na kartach książki mamy do czynienia z ciekawym opisem wspinania się snajperów na budynek, który kiedyś, za rządów Saddama Husajna, był bankiem. Wisienką na torcie jest obserwacja wrogiego snajpera i jego likwidacja. Ponadto Autor oddaje klimat ciągłego narażenia baz wojskowych, w której stacjonują polscy żołnierze, na ostrzał irackich bojowników. Przytoczone przez Soykę relacje z misji irackich i ostatniej, afgańskiej, czyta się z dużym zainteresowaniem. Operacje strzelców wyborowych GROM-u czynią opowieść wartą przeczytania.
Od strony redakcyjnej książka wygląda dobrze, ale Autor i korekta nie ustrzegli się błędów. Najbardziej znaczącym wydaje się wskazanie marca 2002 roku jako początku operacji „Iracka Wolność”. Jak powszechnie wiadomo, druga wojna w Zatoce Perskiej rozpoczęła się rok później. Trzeba mieć jednak nadzieję, że to zwykły wypadek przy pracy i o błąd należy obwinić chochlika. Wątpliwe jest używanie słowa „helikopter” jako zamiennika „śmigłowca”. O ciekawy zapis Autor pokusił się w przypadku Army Special Forces, które określił ujętym w nawiasie: „(specjalnych wojsk lądowych)”. Nie wiadomo, co stanęło na przeszkodzie bardziej powszechnemu tłumaczeniu: jednostki specjalne wojsk lądowych Stanów Zjednoczonych.
Niemniej „Krew snajperów. Opowieść żołnierza GROM-u” powinna wyznaczyć trend dla innych operatorów, którzy chcieliby podzielić się wspomnieniami, refleksjami na temat szkolenia czy udziału w operacjach bojowych. Pole do popisu jest ogromne, nie bez powodu brytyjscy czy amerykańscy specjalsi podkreślają profesjonalizm i wyszkolenie operatorów polskich jednostek sił specjalnych.