Mariusz Borowiak nie ustaje w pisaniu historii Polskiej Marynarki Wojennej na nowo. Chociaż wydawałoby się, że wersja i fakty powinny być jedne i obiektywne, to okazuje się, że każdy, z rzeczonym autorem włącznie, ma inne zdanie. W swoich książkach odbiega od dotychczasowych, utartych schematów i przedstawia historię polskiej floty, nie uciekając od spraw kontrowersyjnych. Miedzy innymi dlatego jego książki wzbudzają tyle emocji, a wśród Czytelników mają tyle samo zwolenników co przeciwników. Można się z nim zgadzać bądź nie, ale nie da się zaprzeczyć, że są po prostu ciekawe i dobrze się je czyta.
Najnowsza pozycja Borowiaka, wydana oczywiście w Almapress, dotyczy największego przedwojennego polskiego okrętu – stawiacza min ORP Gryf. Dziwna jest to książka. Przeważnie do czynienia mamy z historiami opisującymi przebieg służby okrętów, ich dokonania bojowe i przeprowadzone misje. Jak jednak napisać książkę o okręcie, który zatopiono już w pierwszych dniach wojny? Okazuje się, że można i wcale nie wygląda to źle.
Mimo niezbyt bogatej historii bojowej jednostki, jest o czym pisać, był to bowiem okręt wyjątkowy. Po pierwsze: był największą jednostką polskiej floty w tamtym okresie, po drugie: już na etapie planowania i budowy budził wiele kontrowersji dotyczących potrzeby posiadania okrętu takiej klasy, budowania akurat u tego, a nie innego wykonawcy czy próby zrobienia z ORP Gryf jednostki „do wszystkiego”. Także jego historia bojowa, choć krótka, dostarcza wielu kwestii do analizy. Czy rozkazy dowództwa marynarki były właściwe, czy dowództwo okrętu w godzinie próby zachowało się jak powinno? W sumie zebrało się tego na niemal 300 stron tekstu. Jak to miało miejsce w poprzednich pracach tego autora, także i tutaj mamy wkładki z dużą liczbą ciekawych zdjęć, a na końcu znajdziemy fotokopie licznych materiałów źródłowych, z których korzystał autor przy pisaniu oraz rysunki i plany okrętu i jego wyposażenia.
Jak zwykle przy okazji książek tego autora nie obyło się bez ostrych opinii i sądów, które z pewnością spotkają się z krytyką części Czytelników i badaczy tematu. Wiadomo, że ilu ludzi, tyle opinii, szczególnie w kwestiach najbardziej kontrowersyjnych, takich jak decyzja o zrzuceniu zapasu nieuzbrojonych min. Już sam fakt budowy tego okrętu wzbudził wielkie dyskusje. Autor nie unika swoich opinii w żadnej kwestii, przez co książka nie jest tylko spisanym kalendarium służby okrętu, są w niej też emocje. Wzbogacają je jeszcze bardziej liczne wypowiedzi członków załogi i innych osób w jakiś sposób związanych z jednostką. Można książkę chwalić lub krytykować, ale na pewno nie jest nijaka.
Jako się rzekło „ORP Gryf” wydany został nakładem Almapress, które od dłuższego czasu współpracuje z Mariuszem Borowiakiem przy kolejnych jego książkach. I bardzo dobrze, ponieważ są wydawane w bardzo ładnym stylu. W twardych, estetycznych i pasujących do siebie okładkach, na dobrym papierze i bez większych błędów redakcyjnych. Przyznam, że pod względem jakości wydania jest to jedna z moich ulubionych serii.
Jak wspomniałem, książka zapewne będzie różnie odbierana przez Czytelników, jednak trudno pozostać na nią obojętnym. Choćby już z tego względu warto się nad nią pochylić. Poza tym to bardzo dobrze napisana praca opisująca dzieje największego przedwojennego polskiego okrętu wojennego. Zachęcam do przeczytania – akurat zbliża się kolejna rocznica wydarzeń, które doprowadziły do jego zagłady.