Od dwóch tygodni rozgrywa się kryzys wokół 190-tysięcznego miasta Marawi na filipińskiej wyspie Mindanao. 23 maja bojownicy Grupy Abu Sajjafa i Maute zaatakowali lokalne obiekty cywilne i wojskowe. Do tej pory śmierć poniosło już ponad 170 osób, a toczące się nadal walki doprowadziły do wysiedlenia tysięcy rodzin. Szacuje się, że w mieście pozostało około 120 terrorystów okupujących miejscowe piwnice, a ponad dwa tysiące cywilów pozostaje w pułapce, bez energii elektrycznej i żywności.
Prezydent Filipin Rodrigo Duterte oznajmił, że atak na Marawi był zaplanowany przez samozwańcze Państwo Islamskie, które zdaniem Centrum Badawczego Zwalczania Terroryzmu zamierza stworzyć nowy kalifat obejmujący region Azji Południowo-Wschodniej, a jego liderem miałby być Isnilon Hapilon. Sekretarz obrony Filipin, emerytowany generał dywizji Delfin Lorenzana, zapowiada, że rząd stara się zakończyć walki z bojownikami najszybciej, jak to możliwe, aby nie doprowadzić do rozprzestrzenienia się starć w inne rejony kraju. Obawy wyraziła również Indonezja, której jedna z wysp – Sulawesi – znajduje się niedaleko na południe od Mindanao.
Podczas niedzielnego spotkania z okazji szczytu Shangri-La Dialogue w Sinagapurze indonezyjski minister obrony Ryamizard Ryacudu oznajmił, że na Filipinach przebywa około 1200 osób sprzymierzonych z Da’isz, w tym czterdzieści z Indonezji. Określił ich mianem „maszyn do zabijania” i wezwał do pełnej współpracy w regionie w celu zwalczenia zagrożenia terrorystycznego. Kwestii islamskiego ekstremizmu, ze szczególnym uwzględnieniem tego w regionie Azji Południowo-Wschodniej, poświęcono w trakcie szczytu wielogodzinne rozmowy. Ryacudu nawoływał do opracowania wszechstronnych sposobów walki z bojownikami, jednocześnie podkreślając, że obowiązkiem krajów walczących z Da’isz jest zachowanie ostrożności i konsensusu. Oblężenie Marawi pokazuje, że nadal brakuje wielostronnej współpracy w zakresie zwalczania zagrożenia terroryzmu.
Służby bezpieczeństwa w Indonezji szacują, że w ostatnich miesiącach co najmniej stu obywateli Azji Południowo-Wschodniej wróciło z Syrii i Iraku.
− Z tego względu wzmocniliśmy granice, zwłaszcza na lotniskach, aby móc monitorować powracających stamtąd obywateli – ogłosił wicepremier i minister spraw wewnętrznych Malezji Ahmad Zahid Hamidi. Według oficjalnych statystyk od 2013 roku do samozwańczego Państwa Islamskiego przyłączyło się około dziewięćdziesięciu Malezyjczyków, lecz według analityków ta liczba może być znacznie wyższa. Nie istnieją podobne udokumentowane dane dotyczące Indonezji, jednak ocenia się, że aż tysiąc obywateli mogło udać się na Bliski Wschód, aby wspierać działania Da’isz. Pod koniec 2015 roku ujawniono, że służby wywiadowcze w Indonezji śledzą co najmniej sto osób, które powróciły z Bliskiego Wschodu.
W poniedziałek 5 czerwca Siły Zbrojne Filipin ogłosiły, że nie ma potwierdzenia na słowa Ryacudu na temat tysiąca dwustu bojowników na Filipinach.
− Informacja o tak dużej liczbie była dla nas zupełnym zaskoczeniem – oznajmił generał brygady Restituto Padilla. Jednocześnie powiedział, że władze Filipin miały informacje jedynie o czterdziestu zagranicznych bojownikach, między innymi z Malezji, Arabii Saudyjskiej, Indonezji, Jemenu, Czeczenii, Pakistanu i Maroka. Były to jednak tylko doniesienia, dlatego wojsko powstrzymywało się od działań do uzyskania dowodów na ich obecność. Zwolennicy Da’isz na wyspę Mindanao dostawali się najprawdopodobniej przez Morze Sulu i Celebes, w pobliżu granicy Filipin, Indonezji i Malezji, a także pod przykrywką uczestnictwa w muzułmańskim święcie.
Walki nadal trwają, a wojsko filipińskie wydaje się nie w pełni zmobilizowane. 23 maja siły rządowe wycofały się przed około 400 uzbrojonymi terrorystami, pozwalając bojownikom splądrować miasto. W ciągu kilku godzin zajęli oni mnóstwo lokalnych obiektów, w tym więzienia i posterunki policji, które dostarczyły im broni i amunicji. Precyzja działań terrorystów miała cechy charakterystyczne dla profesjonalnej operacji wojskowej, powiedział major Jo-Ar Herrera. Lorenzana oświadczył z kolei, że w chwili uderzenia dżihadystów na Marawi władze filipińskie nie zorientowały się w porę, ponieważ ich uwaga koncentrowała się na rejonach górzystych, w których do tej pory przebywali.
Pod koniec maja zwolniony ze służby został generał brygady Nixon Fortes, mianowany w styczniu dowódcą stacjonującej w Marawi 103. Brygady, której głównym zadaniem jest nadzorowanie i zakłócanie działań proislamskiej grupy Maute na Mindanao. Agencja prasowa Reutera ogłosiła, że powodem odwołania Fortesa była nieobecność jego wszystkich sił w mieście atakowanym przez bojowników. Anonimowe źródła donoszą, że część sił Fortesa toczyła w tym czasie walki z niewielką grupą powstańców komunistycznych.
− Bojownicy, stosując metodę żywych tarcz (najczęściej kobiet i dzieci), znacznie spowalniają działania naszego wojska, dlatego nie będziemy w stanie dotrzymać terminu całkowitego wyeliminowania terrorystów z Marawi – powiedział Padilla. Kolejnym błędem, tłumaczonym tak zwaną mgłą wojny, było nalot wykonany przez samoloty SF.260, w którym zginęło dziesięć przypadkowych osób, a kolejne siedem zostało rannych. Celem lotnictwa byli snajperzy kryjący się na górnych kondygnacjach budynków. Rodrigo Duterte zaapelował już do separatystów muzułmańskich i maoistów, aby przyłączyli się do walki przeciwko dżihadystom.
Indonezja i Australia zapowiedziały na sierpień 2017 roku, zorganizowanie specjalnego szczytu w ramach walki z terroryzmem i wzmożenia współpracy regionalnej. Obecność zapowiedzieli liderzy państw oraz agencje bezpieczeństwa z regionu Azji i Pacyfiku.
Zakończenie walk i całkowite odbicie miasta z rąk terrorystów jest testem dla prezydenta Filipin na skuteczność jego dotychczasowej polityki. Do tej pory oskarżany był o populizm, kontrowersyjne metody walki z problemem narkotykowym, nieprzestrzeganie praw człowieka i zaskakujące manewry w polityce zagranicznej. Obiecywał szybkie usunięcie bojowników, ale już teraz wiadomo, że słowa nie dotrzymał. W Azji Południowo-Wschodniej formalnie nadal nie istnieje jednostka Da’isz, jedynie grupy stowarzyszone, jak Grupa Abu Sajjafa i Maute. Inna regionalna grupa terrorystyczna Dżama’a Islamijja, niegdyś powiązana z Al-Kaidą, odmówiła przyłączenia do samozwańczego Państwa Islamskiego i jest mu ideologicznie przeciwna.
Czas pokaże czy „Brudny Harry” Duterte zdoła całkowicie udaremnić plan Da’isz o budowie kalifatu w Azji Południowo-Wschodniej. Coraz bardziej widoczna jest determinacja ze strony islamistów, aby rozpocząć dżihad także na wschodniej półkuli.