Gdy członkowie Unii Europejskiej próbują zmusić Rosję do zmiany postępowania w związku z sytuacją na Ukrainie, przywódcy trzech państw starają się prowadzić przynajmniej częściowo ugodową politykę wobec Moskwy. Wcześniej Ateny i Budapeszt, a obecnie także Nikozja.
Już w lutym ubiegłego roku politycy cypryjscy zastanawiali się, jak zapobiec nałożeniu sankcji na Rosję. Sprawa wydaje się zrozumiała. W 2013 roku rosyjskie aktywa w bankach cypryjskich stanowiły jedną trzecią ogółu (24 miliardy euro). – Sankcje zniszczą cypryjską gospodarkę – oświadczył wówczas minister spraw zagranicznych Joannis Kasulidis. Silne związki gospodarcze między Cyprem a Rosją mogły poważnie zaszkodzić stabilności wyspiarskiego państwa. Domagano się wówczas suwerennego prawa do decydowaniu o wprowadzeniu sankcji. UE sankcje wprowadziła, a co za tym idzie, zrobiły to również władze Cypru. Należało zrobić coś, co Rosję zatrzyma na wyspie.
W lutym 2015 roku prezydent Cypru Nikos Anastasiadis (na zdjęciu tytułowym obok Angeli Merkel) w towarzystwie ministra Kasulidisa oraz szefa resortu energii, handlu, przemysłu i turystyki Jorgosa Lakotripisa odbył owocną podróż zagraniczną. W Moskwie spotkał się z najwyższymi władzami, w tym z Władimirem Putinem i Dmitrijem Miedwiediewem. Celem wizyty było umocnienie więzi gospodarczych między obu krajami.
Anastasiadis leciał na Kreml w burzy medialnej, którą sam rozpętał. Poszło o w wywiad dla Cyprus Weekly. Stwierdził wówczas, że nie miałby nic przeciwko udostępnieniu Rosjanom baz dla lotnictwa (w Pafos) i marynarki (w Limassolu). Podobnie sprawę przedstawiła Rossijskaja Gazieta. Ba, Rosjanie poszli krok naprzód, pisząc o zgodzie prezydenta Cypru na powstanie takich baz. Sytuację bezskutecznie próbował ratować Kasulidis. Tłumaczył, że chodzi po prostu o przedłużenie umowy z 2013 roku w sprawie wykorzystania infrastruktury wojskowej w przypadku konieczności ewakuacji obywateli rosyjskich z Bliskiego Wschodu. Prezydent jednak chlapnął za dużo. Anastasiadis prawdopodobnie zagalopował się i wyjawił przynajmniej część tematów z tajnych negocjacji. Zapewne sprawa wzmocnienia rosyjskiej obecności na Morzu Śródziemnym była i jest nadal jednym z głównych punktów w relacjach dwustronnych z Cyprem. Władimir Putin powiedział, że „Morze Śródziemne jest strategicznie ważnym regionem”, a Rosja ma w nim żywotne interesy.
I to jest prawda. A Cypr musi prowadzić politykę lawirowania między UE a Rosją. Hołduje strategii utrzymywania Rosji na wyspie, z drugiej strony odgrywa zaś rolę dobrego, wiernego członka Unii. Nietrudno wyobrazić sobie, co zdarzyłoby się, gdyby Rosjanie zdecydowali się na wycofanie offshore’owych spółek. Gospodarka Cypru stanęłaby na skraju upadku. – Nasza gospodarka zależy od relacji z Rosją – przyznał Anastasiadis w wywiadzie dla agencji TASS. Słowa te doskonale oddają uzależnienie Nikozji od kaprysów Kremla. Będąc już w Moskwie, poszedł dalej, twierdząc, że Cypr jest najsolidniejszym sprzymierzeńcem Rosji w UE.
Efektem końcowym wizyty było ujawnienie, że Rosja i Cypr podpisały porozumienie o współpracy wojskowej, które pozwoli okrętom rosyjskim na regularne zawijanie do portów cypryjskich. Obyło się więc bez rewelacji. Nie będzie stałej ani czasowej obecności żołnierzy rosyjskich w kraju należącym do NATO. Będzie tylko epizodyczna. Do cypryjskich portów zawijać będą jedynie okrętów marynarki rosyjskiej uczestniczące w międzynarodowych operacjach antyterrorystycznych i antypirackich. Poza tym odnowiona współpraca wojskowa między Rosją i Cyprem nie jest skierowana przeciwko żadnej trzeciej stronie. To tyle od strony teoretycznej. Faktem jest jednak, że uzbrojone rosyjskie okręty będą mogły wchodzić do cypryjskich portów i tam uzupełniać zapasy i paliwo. To wszystko będzie dziać się nieopodal brytyjskiej bazy w Akrotiri. Rosyjskie jednostki nawodne z pewnością do udostępnionych portów będą zawijać regularnie.
Cypr wydaje się jedynie instrumentem w polityce Kremla. Polityce, która zmierza do budowania solidnej podstawy dla działań rosyjskiej floty na Morzu Śródziemnym, nie tylko w działaniach dotyczących operacji antypirackich czy ewakuacji swoich obywateli podczas konfliktów w basenie Morza Śródziemnego. Jest to celowa, instrumentalna polityka, która prowadzi Moskwę do rozszerzenia globalnej obecności wojskowej. Według Chucka Walda, zastępcy szefa Dowództwa Europejskiego Stanów Zjednoczonych, nowa umowa „może wydawać się nieszkodliwa […], ale dla Putina jest to kolejny element układanki”. Wypada napisać więcej: to próba tworzenia podziałów w samej Unii Europejskiej i odbudowy pozycji rosyjskiej marynarki wojennej w basenie Morza Śródziemnego.
(fot. European People’s Party na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 2.0)