W opracowaniach poświęconych Polskim Siłom Powietrznym pokutuje opowieść o tym, jak 7 września 1940 roku dowodzący Dywizjonem 303 F/L Atholl Forbes nie zauważył przelatujących w pobliżu samolotów nieprzyjaciela i jedynie dzięki zdecydowanej reakcji F/O Ludwika Paszkiewicza polscy piloci byli w stanie wykonać brawurowy atak na formację niemieckich Dornierów. W jego rezultacie liczba dywizjonowych sukcesów zwiększyła się o kolejnych czternaście zwycięstw1. Z dostępnych źródeł wynika jednak, że Forbes tego dnia nie popełnił żadnego błędu, a cała „oficjalna” wersja tej walki nie znajduje żadnego potwierdzenia w dokumentach, będąc tylko dowolną interpretacją autorów, którzy ją opisywali.
Historia historii
Pierwszy o błędzie angielskiego dowódcy pisał nie kto inny jak Arkady Fiedler. Według jego wersji wydarzeń, kiedy Polacy dostrzegli formację niemieckich bombowców, spodziewali się, że natychmiast ruszą do ataku na wroga, jednak „Forbes, nie widząc dokładnie nieprzyjaciela i kierunku jego lotu, prowadził [dywizjon] dalej po dotychczasowej linii”2. Fiedler nie omieszkał udramatyzować swego opisu: „Chwila była krytyczna. Jeszcze kilkanaście sekund [lotu] w tym kierunku, a dywizjon straciłby bezpowrotnie okazję do ataku. Inicjatywę i dowództwo obejmuje porucznik Paszkiewicz, dowódca drugiego klucza […]. Paszkiewicz ze swym kluczem wyrywa się zdecydowanie ze szyku, skręca w prawo i równocześnie nurkuje […], za Paszkiewiczem postępują porucznicy Henneberg i Urbanowicz […]. Pierwszy klucz, kapitana Forbesa, na szczęście w czas spostrzega manewr towarzyszy i zawraca, ciągnąc teraz jako ostatni za innymi”3. Wersja Fiedlera okazała się na tyle żywotna, że przetrwała aż po dziś dzień. Powtórzył ją w swoich wspomnieniach Jan Zumbach, potwierdził w opracowaniu Adam Zamoyski, a ostatecznie wpisał do historii jednostki Jerzy B. Cynk4. Tymczasem w dokumentach odnoszących się do starcia nie ma potwierdzenia tej wersji wydarzeń (sic!). Źródła wręcz jednoznacznie wskazują na zupełnie inny przebieg opisywanej konfrontacji.
Cel: Londyn
Rankiem 7 września nad całą wyspą panowały doskonałe warunki atmosferyczne. Było słonecznie i nawet nie występowały częste o tej porze roku zamglenia. Piloci dywizjonów myśliwskich broniących wyspy spodziewali się kolejnego ataku w każdej chwili, ten jednak nie nadchodził. Polakom, jak zawsze w takich sytuacjach, udzielił się nastrój niecierpliwego oczekiwania. Mirosław Ferić tak to opisał w dzienniku: „Co[ś] dziwnego dzieje się dnia dzisiejszego. Przepiękna pogoda i taki spokój. Dopiero po południu okazało się, że to była cisza przed burzą. Adolf przygotowywał się do większej wyprawy, która startowała z Francji o 16:00 w sile około 500 maszyn”5. W rzeczywistości niemieckie samoloty wystartowały nieco wcześniej. Pierwszą formację Luftwaffe brytyjskie radary wykryły o godzinie 15:54. Dwadzieścia minut później Niemcy przekroczyli wybrzeże Anglii między Deal a North Foreland i skierowali się w stronę Maidstone. W pierwszej fali leciało pięćdziesiąt jeden Dornierów 17 z KG 2 w osłonie ponad osiemdziesięciu Messerschmittów 109 z JG 3. Niedługo po pierwszej formacji nad Anglią pojawiły się następne samoloty. Drugi rzut ataku stanowiło ponad sto pięćdziesiąt bombowców z KG 3 i KG 53 osłanianych przez potężną siłę trzystu Messerschmittów 109 i dziewięćdziesięciu dwusilnikowych Bf 110. Kontrolerzy z naziemnych ośrodków dowodzenia dosłownie osłupieli. Ich konfuzja była tym większa, że nie potrafili się domyślić, jaki był cel ataku niemieckiej armady.
303 na start!
O godzinie 16:20 poderwano brytyjskie samoloty. Po kolejnych czterdziestu minutach w powietrzu znajdowało się już dwadzieścia jeden dywizjonów myśliwskich RAF-u, które rozpoczęły patrolowanie w wyznaczonych obszarach. Tymczasem Niemcy, wykorzystując efekt zaskoczenia, bez przeszkód skierowali się nad Londyn – nowy cel swoich ataków. Miasto przeżyło najcięższy nalot w całej historii. W płomieniach stanęły nabrzeża portowe, zakłady przemysłu, a także dzielnice mieszkaniowe: Barking, Millwall, Limenhouse, Tottenham, West Ham i Woolwich. Rozszalały się wielkie pożary, których – mimo wysiłków – nie była w stanie opanować nawet doskonale zorganizowana miejska straż ogniowa.
Polacy wystartowali o godzinie 16:20. Dywizjon zaczął nabierać wysokości i wkrótce dołączył do RAF-owskiego 1. Dywizjonu, który wystartował z Northolt jako pierwszy6. Na czele polskiej formacji leciała eskadra „B” (klucze „niebieski” i „zielony”) dowodzona przez F/L Atholla Forbesa. Z tyłu formacji lecieli piloci eskadry „A” (klucze „czerwony” i „żółty”) dowodzeni przez F/O Witolda Urbanowicza7. Po kilku zmianach kursu, ciągle lecąc na wznoszeniu, piloci wspięli się na wysokość dwudziestu czterech tysięcy stóp. Znajdowali się nad hrabstwem Essex. Forbes pół godziny po starcie z Northolt dostrzegł lecące północnym kursem ugrupowanie maszyn Luftwaffe, które piloci zidentyfikowali jako czterdzieści Dornierów 215 z osłoną Messerschmittów 1098. Polska formacja znalazła się w bardzo korzystnej sytuacji. Siły niemieckiej osłony zostały związane przez atakujące przed Polakami dwa dywizjony myśliwskie RAF-u. Piloci niemieckich bombowców – czy też, co bardziej prawdopodobne, ciężkich myśliwców Bf 110 – widząc niebezpieczeństwo zagrażające im ze strony atakujących Brytyjczyków, wykonali głęboki skręt w kierunku wschodnim, wystawiając się idealnie pod lufy Polaków, których prawdopodobnie w ogóle nie zauważyli9.
Polski dywizjon zmienił szyk. Do tego czasu klucze leciały jeden za drugim (line astern). W chwili przystąpienia do ataku wykonały jednoczesny skręt, ustawiając się ławą do nieprzyjaciela (line abreast), po czym ruszyły na niego z dużą szybkością i przewagą wysokości10. Impet uderzenia był duży, a jego wyniki zdumiewające. Piloci zgłosili w sumie czternaście zestrzeleń pewnych i cztery prawdopodobne – była to najwyższa liczba zestrzeleń zameldowanych w jednym starciu przez pojedynczy dywizjon myśliwski RAF-u w trakcie dotychczasowych walk powietrznych nad Wielką Brytanią11.
Dywizjonowa buchalteria
Zgłoszonych zestrzeleń było tak dużo, że na początku nikt nie potrafił ich dokładnie policzyć. W dzienniku działań bojowych Dywizjonu 303 odnotowano wynik 13-2-2 zwycięstw i tak opisano przebieg wydarzeń: „[Walka] nad [hrabstwem] Essex około godz. 17:00 z [formacją] ok. 40 Do 215 [osłanianych przez] Me 109 lecące z tyłu. Dywizjon miał dołączyć do 1. Dywizjonu [myśliwskiego RAF-u], który wystartował jako pierwszy. Patrol na kursie wschodnim, na wysokości 15, a następnie 20 tys. stóp. Forbes poprowadził dywizjon na 24 tys. stóp, zajmując pozycję powyżej i częściowo w słońcu. Samoloty nieprzyjaciela leciały kursem północnym, a gdy 1. Dywizjon zaatakował tył formacji, zmieniły kurs na wschodni. F/L Forbes poprowadził lecący w szyku dywizjon na bombowce, atakując z przedniej ćwiartki i ze słońca. Myśliwce osłony weszły do akcji dopiero po tym, jak [dywizjon] wykonał pierwsze pomyślne ataki”12. Raport sporządzony nieco później przez oficera wywiadu F/O E.N. Hadwena podawał już ostatecznie uznany wynik starcia: 14-4-0 zestrzeleń (jedenaście Dornierów i trzy Messerschmitty 109 pewne)13.
Atakują „Niebiescy” i „Zieloni”
Jednym z pierwszych, który przeprowadził atak, był F/L Atholl Forbes. Brytyjczyk za cel obrał sobie, jak stwierdził w raporcie, Dorniera 215. Według tego dokumentu niemiecki samolot został trafiony w prawe skrzydło i Forbes zaobserwował duże fragmenty konstrukcji odpadające od Dorniera. Po drugim ataku przeciwnik Forbesa „poszedł w dół długim, bocznym ślizgiem i wpadł do morza”. Gdy Brytyjczyk cieszył się stosunkowo łatwo uzyskanym zestrzeleniem, jego Hurricane został trafiony, a lotnik zorientował się, że jest ranny. Mimo uszkodzeń samolotu Forbes zdecydował się na powrót do Northolt, gdzie udało mu się szczęśliwie wylądować14. Gorzej poszło w tym starciu jego bocznemu, P/O Janowi Daszewskiemu. On także zameldował o zestrzeleniu Dorniera i nawet zaatakował następnego, ale niespodziewanie trafił go któryś z pilotów kontratakujących Messerschmittów15. Płonący samolot Polaka spadł w okolicach Canterbury Gate, koło Selstedu16. Rannemu lotnikowi udało się wyskoczyć ze spadochronem – natychmiast po wylądowaniu trafił do szpitala Waldershire położonego w Kearnsay (koło Dover), gdzie poddano go skomplikowanemu zabiegowi chirurgicznemu. Dla Daszewskiego był to ostatni lot w bitwie o Wielką Brytanię.
Piloci drugiego, czyli „zielonego”, klucza także nie próżnowali. Dowodzący nimi Paszkiewicz wykonał błyskawiczny atak na formację nieprzyjaciela, a później zgłosił zestrzelenie dwóch bombowców17. Uradowany swoim drugim i trzecim zwycięstwem nad Anglią, Polak wpisał szczegółową relację z walki do kroniki jednostki: „Cały squadron zrobił równocześnie kluczami w prawo zwrot o jakieś 120° i znurkował na Dorniery, które były o jakieś 30 tys. stóp niżej [powinno być 3 tys. stóp niżej]. Swojego zapaliłem w pierwszej serii i skręciłem w prawo za drugim, który wyrywał, nurkując. Nie mogąc jakoś się zbliżyć, zacząłem strzelać z jakichś 500 mtr. długą serią, co spowodowało zapalenie się prawego silnika i spadek szybkości Dorniera. Podszedłem bliżej i krótką serią zapaliłem lewy silnik, niestety nie mogłem czekać na jego [przeciwnika] upadek, bo nie miałem już amunicji”18.
Powiodło się również P/O Witoldowi Łokuciewskiemu. Po powrocie na lotnisko w Northolt pilot złożył raport, z którego wynikało, że zestrzelił jednego Dorniera 215 na pewno i drugiego prawdopodobnie19. Łokuciewski nie oszczędził również lotnika niemieckiego, który ratował się skokiem ze spadochronem ze swojej maszyny. Polak szczerze napisał w kronice dywizjonu: „Spadochroniarza także wziąłem na muszkę – skutek wiadomy – kilka desperackich ruchów rękami i nogami i finis. Po tym sukcesie zabrałem się do drugiego [bombowca]”20. W relacji Łokuciewskiego znalazła się też informacja, że jego maszyna była w walce trafiona i uszkodzona. Wspomina o tym również Paszkiewicz w swoim wpisie do kroniki. W raporcie bojowym Łokuciewskiego nie odnotowano żadnych uszkodzeń jego Hurricane’a i można przypuszczać, że była to jedna z tych maszyn, które w raporcie oficera wywiadu opisano jako lekko uszkodzone21.
Drugi z bocznych „Paszki” – F/O Marian Pisarek – za cel ataku obrał Messerschmitta 109, którego zgłosił jako zestrzelonego na pewno. Niedługo po ataku na Niemca Pisarek sam został zestrzelony i musiał skakać ze spadochronem ze swojego Hurricane’a. Opuszczony samolot spadł na ziemię, trafiając prosto w prowizoryczny schron przeciwlotniczy zbudowany przez mieszkańców domu nr 40 przy ulicy Roding Road w Loughton, na północnych krańcach Londynu22. W schronie zginęły trzy osoby, które szukały ratunku przed niemieckimi bombami23. Pisarek tymczasem opadł na spadochronie wprost na wiekowy dąb stojący przy willi Red Lodge. Po szamotaninie z uprzężą udało mu się zeskoczyć na ziemię, gdzie otoczyli go mieszkańcy miasteczka. Polak wylegitymował się członkowi Home Guard i został aresztowany! Pobyt na komisariacie nie trwał jednak długo. Po kilku telefonach i wyjaśnieniach Pisarka zwolniono z aresztu i wieczorem odwieziono do Northolt.
„Czerwoni” i „Żółci” także atakują
Piloci eskadry „A” też nie próżnowali. F/O Zdzisław Henneberg zameldował o zestrzeleniu jednego Messerschmitta 109 na pewno i drugiego prawdopodobnie24. Drugiemu z lotników eskadry, Sgt Stefanowi Wójtowiczowi, udało się natomiast zaatakować niemieckie bombowce. Polak wystrzelał do nich całą amunicję i po szczęśliwym powrocie do Northolt zgłosił zniszczenie dwóch z nich25. Kolejny z lotników eskadry, P/O Jan Zumbach, zgłosił swoje pierwsze dwa zestrzelenia – również dwóch bombowców typu Dornier 21526. Zumbach, który później zazwyczaj niechętnie opisywał swoje walki, tym razem szczegółowo zrelacjonował w kronice dywizjonu przebieg całego lotu: „Pierwszy startował flait [Flight] B, za nim nasza piątka z Dzidkiem Hennebergiem jako naczelnym wodzem sił uderzeniowych esk[adry] A. Byłem N[umerem] dwa [w kluczu]. Przez radio podali wysokość 2 tys. stóp [powinno być 20 tys. stóp]. Nauczeni doświadczeniem, mieliśmy 2,5 tys. stóp [powinno być 25 tys. stóp]. Po kilkakrotnie branych kursach zauważyłem dymki artylerii [przeciwlotniczej]. Samolotów jeszcze nie widziałem. Dałem znak [prawdopodobnie dowódcy klucza]. W tym momencie przez radio podano nowy kurs, kierujący nas w stronę npla [nieprzyjaciela]. Nad nami były dwa squadrony Spitf. i Hurric. Podeszliśmy z lewej strony i z prawego skrętu posunęliśmy na bombardierów. W ostatnim momencie zobaczyłem, jak dwa górne squadrony związały się z osłoną Me 109. Pod sobą zobaczyłem Do 17 lub 215, który odskoczył od szyku. Wlazłem mu w ogon. W tym momencie Adolfiak strzyknął krótką seryjkę w moją stronę. Krótką, bo zdaje się, że przy pierwszych moich strzałach dusza jego zapychała do Krainy Wiecznych Duchów, w objęcia dobrego Manitou. Druga seria skutku nie odniosła. Dopiero trzecia, bardzo długa, zapaliła prawy silnik. [Dornier] zwalił się w prawo i posunął w dół. Wyrwałem z pod [sic] niego i lewym skrętem zacząłem dochodzić do zgrupowania. W tym momencie zauważyłem drugiego [Dorniera] nieco nade mną. Widocznie odbił się od szyku, który już nasi rozbili, widziałem, jak się palił Szaposzki [Szaposznikowa] oraz dwa inne, zdaje się, że Paszki [Paszkiewicza] i Tola [Łokuciewskiego]. Zobaczyłem też trzy Me 109, które waliły do Dzidka [Henneberga]. Ryknąłem przez radio, ale zdaje się, że sam zauważył, bo odskoczył. Do ostatniego swojego [Dorniera] rąbnąłem z 20 metrów około trzysekundową serię, po której zapalił mu się lewy silnik. Byłam tak blisko, że machnąłem wywrót, po którego wyciągnięciu tak się zblokałciłem, że ocknąłem się 10 tys. stóp niżej. W międzyczasie Adolfiaki zamieszkujący krypę, którą spuściłem, przechodzili do Krainy Wiecznych Łowów. Po usłyszeniu kursu wróciłem na lotnisko”27.
Dwaj ostatni piloci dywizjonu biorący udział w tej walce – Sgt Eugeniusz Szaposznikow i F/O Witold Urbanowicz – dopisali do swoich kont trzy pewne zestrzelenia28. Szaposznikow zameldował zestrzelenie Dorniera 215 i Messerschmitta 109 na pewno, Urbanowiczowi zaś zaliczono Dorniera 215 i prawdopodobne zestrzelenie Messerschmitta 109. Urbanowicz po walce wylądował w Dettlingu, skąd po uzupełnieniu paliwa powrócił wieczorem do Northolt29. Oto jego wpis do kroniki dywizjonu: „Wystartowaliśmy około godz. 16:25 – skodronem [sic]. Pięknie skodrony spotkały się w jednym miejscu i zaatakowały zgrupowanie bombowców i osłaniające Messerschmitty. Zaatakowałem samolot bombowy Do 215, który odłączył [się] od swojego zgrupowania. Po pierwszym moim ataku zawrócił z powrotem do swojego zgrupowania. Podszedłem blisko od ogona i po kilku seriach ujrzałem dwa dymy z silników, następnie zwalił się na lewe skrzydło i rąbnął w ziemię. Ujrzałem dwa Messerschmitty 109 na mojej wysokości z pomalowanymi na biało pyskami samolotów. Zaatakowałem prawego, bliższego ode mnie, długi czas strzelałem, zanim zaczął dymić i w tym momencie jak piorun skoczył z lewej strony na mnie [Bf] 109 z żółtym pyskiem, zobaczyłem smugi pocisków. Co ja wówczas zrobiłem z moim samolotem, to dokładnie nie wiem, najpierw znalazłem się na plecach, a później ostro ściągnąłem drążek i po wyjściu z tego [Bf] 109 już nie było. Pozostaje dla mnie tajemnicą, kto kogo więcej wystraszył – mam wrażenie, że obaj wspólnie siebie”30.
Z powrotem w Northolt
Na lotnisko w Northolt powróciło pojedynczo ośmiu pilotów. Nie przylecieli Urbanowicz, Pisarek i Daszewski. F/L Forbes lądował ranny i musiał zostać wyciągnięty z kabiny przez F/L Kenta. Można się domyślać, że w Northolt zapanował spory chaos. Niemal natychmiast po lądowaniu mechanicy przystąpili do uzupełniania paliwa i amunicji w Hurricane’ach, które nadawały się do lotu. Sześciu najbardziej krewkim lotnikom udało się ponownie wystartować niespełna pół godziny później, ale w powietrzu panował spokój i do końca dnia nikt już nie zobaczył niemieckich samolotów31.
Faktyczny wynik walki
Już pierwszy rzut oka na faktyczne straty Luftwaffe i zgłoszenia zwycięstw przez pilotów RAF-u pozwala stwierdzić, jak bardzo te ostatnie były przesadzone (Tabela I). Podczas walk w poprzednich dniach dość powszechnie mylono Messerschmitty 110 z Dornierami – i zapewne 7 września też do takich pomyłek dochodziło. Tego dnia znad Wysp nie powróciło do swoich baz we Francji jedenaście samolotów tych typów, a pięć kolejnych zostało uszkodzonych w mniejszym lub większym stopniu32. Tymczasem lotnicy RAF-u zameldowali pewne zestrzelenie czterdziestu siedmiu takich właśnie maszyn33.
Nawet gdybyśmy założyli, że lotnicy RAF-u mają prawo uznać za zniszczone również samoloty uszkodzone, to i tak jedynie szesnaście zgłoszeń znajduje potwierdzenie w faktycznym ubytku sprzętu Luftwaffe. Jak na tym tle wygląda sukces 303. Dywizjonu? Jest kwestią bezdyskusyjną, że Polacy nie zestrzelili wszystkich niemieckich samolotów utraconych tego dnia nad Anglią. Zresztą nawet gdyby przyjąć takie założenie, to i tak nie wystarczy niemieckich samolotów, by roszczenia Polaków zaspokoić, z jedenastu samolotów, których wraki pozostały tego dnia w Anglii, część została bowiem zestrzelona w rezultacie starć w innych obszarach i innym czasie.
Ofiarami pilotów 303. Dywizjonu mogły paść co najwyżej trzy Dorniery – należące do KG 2, KG 3 i KG 76 – które zestrzelono nad obszarem Londynu (W.Nr. 2830, 2619 i 2596), oraz kolejne trzy maszyny tego typu (W.Nr. 2840 i dwie o numerach nieznanych), których załogom udało się powrócić na drugą stronę kanału La Manche mimo uszkodzeń samolotów. Jeżeli natomiast chodzi o Bf 110, to jedynie w ZG 2 odnotowano utratę i uszkodzenia tego typu samolotów (pomijając straty jednostek rozpoznawczych, poniesione w innym czasie i rejonie). Trzeba przyznać, że straty ZG 2 były bardzo poważne – tego dnia znad Wysp nie powróciło aż siedem (!) samolotów z tej jednostki. Na konto „Kościuszkowców” z pewnością nie możemy zaliczyć trzech z nich, które zostały zniszczone w innym rejonie: Bf 110 C-4 W.Nr. 2216 (rozbił się w okolicy Herne Bay w hrabstwie Kent); Bf 110 C-4 W.Nr. 3117 (spadł pod Eythorne koło Deal); Bf 110 C-4 W.Nr. 3570 (zestrzelony do kanału około pięciu mil od Birchington). Pozostają więc jedynie cztery maszyny zniszczone w obszarze, gdzie walczyli Polacy: Bf 110 C-4 W.Nr. 3246, zestrzelony nad Noak Hill w Billericay; Bf 110 D W.Nr. 3334, który spadł pod Hornchurch; Bf 110 D W.Nr. 3185, trafiony nad Wickfordem (załoga zginęła); Bf 110 D W.Nr. 3328, który spadł pod Little Burstead. W rzeczywistości – nawet przy założeniu, że to Polacy zestrzelili w popołudniowych starciach wszystkie Messerschmitty i Dorniery – rezultat walki musiał być o wiele skromniejszy, niż chcieliby to widzieć polscy piloci. Jaki był faktycznie, zapewne nigdy się nie dowiemy – charakter pojedynków toczonych tego dnia wyklucza możliwość jednoznacznych rozstrzygnięć w tej kwestii.
„Błąd” Forbesa
Nie ma żadnych wiarygodnych świadectw, które potwierdzałyby wersję o błędzie Forbesa podczas ataku na niemiecką formację 7 września 1940 roku i o przejęciu inicjatywy przez F/O Ludwika Paszkiewicza. Ten ostatni w swoim sprawozdaniu stwierdził, że wszystkie samoloty jednostki weszły do walki jednocześnie34. Taki przebieg wydarzeń potwierdzają również inne dokumenty. W sposób oczywisty nasuwa się więc pytanie, czy opisywana w literaturze przedmiotu sytuacja w ogóle się wydarzyła. Otóż wydarzyła się – tyle że cztery dni później, 11 września 1940 roku. To właśnie po walce w tym dniu Paszkiewicz napisał: „Zauważyłem z naszej prawej strony wybuchy pocisków artylerii przeciwlotniczej, a wkrótce potem dużą formację nieprzyjaciela lecącą kursem N-N-W. Poinformowałem przez radio dowódcę klucza niebieskiego [F/L Forbesa] o zauważonym nieprzyjacielu, wysunąłem się do przodu i poprowadziłem formację na nieprzyjaciela”35. Taki przebieg wydarzeń potwierdził zresztą Forbes, który w swoim raporcie z walki napisał: „Kursy, które nam podawano [z ziemi], poprowadziłyby nas przed czołem formacji nieprzyjaciela, prostopadle do ich kursu, i to Polacy, dzięki swojemu znakomitemu wzrokowi, spostrzegli ją lecącą z naszej prawej strony w odległości ok. 6–7 mil. P/O Paszkiewicz [przekazał mi informację o nieprzyjacielu] przez radio i wykonał skręt. Widząc, że 229. Dywizjon leciał niżej i szedł do ataku na bombowce, [Paszkiewicz] poprowadził swój klucz na myśliwce eskorty lecące powyżej”36. Aż chciałoby się zapytać, jak to możliwe, że w tym przypadku Arkady Fiedler, który prawidłowo określił datę opisywanych przez siebie wydarzeń, okazał się bardziej wiarygodny od osób analizujących to starcie kilkadziesiąt lat później. Odpowiedź na to pytanie pozostawiam Czytelnikom.
Tabela I Zgłoszenia RAF-u i faktycznie stracone przez Luftwaffe samoloty typu Messerschmitt 110 i Dornier nad Anglią 7 września 1940 roku
Źródło: Flugzeugunfälle und Verluste bei den (fliegende) Verbänden 31.08.40/29.09.40, BA/MA, RL 2 III/752; Flugzeugunfälle und Verluste bei den (fliegende) Verbänden 01.01.40/30.05.41, BA/MA, RL 2 III/753; Fighter Command Combats and Casualties. 1940 May–1942 March, NA, sygn. 16/960; W.G. Ramsey; The Battle of Britain Then and Now; London; s. 627–632; J.J. Vasco; P.D. Cornwell; Zerstörer. The Messerschmitt 110 and units in 1940, Drayton 1995, s. 230
*Nie można wykluczyć udziału innych jednostek w starciu i zestrzeleniach.
Tabela II Zestrzelenia zameldowane przez pilotów myśliwskich Luftwaffe 7 września 1940 roku i faktyczne straty RAF-u
Źródło: Fighter Command Combats and Casualties. 1940 May–1942 March, NA, sygn. 16/960; G. Ramsey, The Battle of Britain Then and Now, London 1989, s. 424–437; T. Wood, O. K. L. Fighter Claims Chef für Ausz. und Dizsiplin Luftwaffen-Personalamt L. P. [A] V OKL & Supplementary Claims from Lists, mps.
*Samoloty typu Spitfire i Hurricane, które zostały utracone z jakichkolwiek przyczyn.
Tabela III Skład, zestrzelenia i straty 303. Dywizjonu Myśliwskiego 7 września 1940 roku
Źródło: Operations Record Book 303 Squadron, NA, sygn. AIR 27/1663; No. 303 (Polish) Squadron. Combat Reports, 1940 August–1943 August, NA, sygn. AIR50/117; Fighter Command Combats and Casualties. 1940 May–1942 March, NA, sygn. 16/960; R. Gretzyngier, Poles in Defence of Britain. A day-by-day chronology of Polish day and night fighter pilot operations: July 1940–June 1941, London 2001, s. 71; G. Ramsey, The Battle of Britain Then and Now, London 1989, s. 430–436.
Symbol „~” oznacza przybliżony rejon zestrzelenia samolotu nieprzyjaciela – pilot nie sprecyzował go w swoim raporcie bojowym.
TINTA Z RAPORTAMI PILOTÓW
F/L Forbes Athol
Nakazano nam start i dołączenie do 1. Dywizjonu, który startował przed nami. Polecono nam wznieść się na 15, a następnie na 20 tys. stóp, i lecieliśmy kursem północnym, a na-stępnie wschodnim. 1. Dywizjon leciał niżej od nas, przed nami z prawej strony. Nauczony wczorajszym doświadczeniem, poprowadziłem dywizjon na 24 tys. stóp, aby nie dać się ponownie przyłapać na zbyt małej wysokości. Łatwo jest zejść w dół na wroga, a niemożliwością jest atakować na wznoszeniu, kiedy to niewielka prędkość powoduje, że jest się łatwym celem dla Bf 109. Dostrzegłem formację około 40 bombowców nieprzyjaciela podążającą na północ. Lecące w ich tylnej osłonie Bf 109 walczyły ze Spitfire’ami na wysokości 25–30 tys. stóp. 1. Dywizjon zaatakował tyły [formacji] nieprzyjaciela, ściągając na siebie większość eskortujących myśliwców [niezaangażowanych jeszcze w walkę]. Okoliczności ułożyły się idealnie. Lecieliśmy kluczami, jeden za drugim. Nieprzyjaciel również leciał w kluczach, złożonych z trzech bądź pięciu maszyn, podążających jeden za drugim. Ogień przeciwlotniczy uprzednio rozluźnił szyki nieprzyjaciela. Gdy tylko 1. Dywizjon zaatakował, formacja nieprzyjaciela skręciła na wschód i my dopadliśmy ją jeszcze w trakcie skrętu. Przeformowaliśmy się, zmierzając w kierunku nieprzyjaciela, i zaatakowaliśmy kluczami lecącymi ławą, uderzając w środek [formacji], nieco bliżej jej końca. Mieliśmy ich jak na widelcu. Nadlecieliśmy częściowo ze słońca i na dużej prędkości, gdy samoloty nieprzyjaciela zaczęły odchodzić od nas skrętem. Lecąc na czele [dywizjonu], zaatakowałem Do 215, trafiając go w prawe skrzydło. Wielkie fragmenty [konstrukcji] odpadły ze skrzydła i silnika, który przerwał pracę. Oddałem kolejną porządną serię w jego kabinę, powodując oderwanie się kolejnych fragmentów [płatowca]. Samolot nieprzyjaciela poszedł w dół długim, bocznym ślizgiem i wpadł do morza. Odskoczyłem i gdy byłem w ostrym skręcie, u nasady mojego prawego skrzydła eksplodował pocisk. Poczułem, że zostałem zraniony w nogę, a w kabinie pojawiły się trzy czy cztery wycieki glikolu i płynu z instalacji hydraulicznej. Postanowiłem spróbować dociągnąć maszynę do jakiegoś lotniska i posadzić ją w jednym kawałku. Udało mi się wrócić do Northolt i wylądować bez problemów.
Źródło: No. 303 (Polish) Squadron. Combat Reports, 1940 August–1943 August, NA, sygn. AIR50/117, k. 39.
F/O Henneberg Zdzisław
Zaatakowałem formację Do 215, oddając do samolotu nieprzyjaciela trzy serie z jego lewej strony. Mój silnik zaczął przerywać i zostałem nieco w tyle [za bombowcem], gdy zostałem zaatakowany przez trzy Bf 109. Mój silnik pracował już wtedy normalnie. Po kilku sekundach jeden z nich [Bf 109] zaczął dymić, ale musiałem od niego odskoczyć, ponieważ byłem atakowany od ogona. Nabrałem wysokości i natknąłem się na kolejną formację Bf 109. Zaatakowałem [ją] z tyłu i po oddaniu dwóch serii [do jednego z Bf 109] widziałem, jak samolot nieprzyjaciela zapalił się i poszedł do ziemi.
Źródło: No. 303 (Polish) Squadron. Combat Reports, 1940 August–1943 August, NA, sygn. AIR50/117, k. 192.
F/O Paszkiewicz Ludwik
Na wysokości 25 tys. stóp dostrzegłem formację bombowców nieprzyjaciela atakowaną przez nasze myśliwce. Dołączyłem do nich i zaatakowałem Do[rniera], strzelając z bardzo małej odległości. [Nieprzyjaciel] zapalił się i spadł na ziemię. Następnie zaatakowałem kolejnego Do 215, który również zapalił się, i oba jego silniki stanęły. Nie mogłem obserwować jego [rozbicia się], bowiem musiałem wrócić [do bazy] z powodu braku amunicji”.
Źródło: No. 303 (Polish) Squadron. Combat Reports, 1940 August–1943 August, NA, sygn. AIR50/117, k. 191.
F/O Urbanowicz Witold
Dostrzegłem bombowca nieprzyjaciela wychodzącego z szyku i zaatakowałem go z odle-głości ok. 300 jardów. Nieprzyjaciel na powrót dołączył do swojej formacji. Zbliżyłem się do niego i po oddaniu trzech serii widziałem, jak stanął w płomieniach. Następnie widzia-łem, jak rozbił się, [a jego wrak] palił się na ziemi. Następnie zaatakowałem Bf 109 i po kilku seriach oddanych z bliskiej odległości jego silnik zaczął bardzo obficie dymić. Nie wiem, co się dalej z nim stało, ponieważ następnie ja z kolei zostałem zaatakowany od ogona przez innego Bf 109.
Źródło: No. 303 (Polish) Squadron. Combat Reports, 1940 August–1943 August, NA, sygn. AIR50/117, k. 164.
P/O Łokuciewski Witold
Leciałem jako „Zielony” 2. Będąc na wysokości 20 tys. stóp, zauważyłem bombowce nie-przyjaciela lecące w moim kierunku, z prawej strony, w osłonie myśliwców lecących ja-kieś tysiąc stóp ponad nimi. Zaatakowałem Do 215, strzelając z odległości ok. 300 jardów. Samolot nieprzyjaciela zapalił się i poszedł do ziemi, rozpadając się na kawałki w trakcie nurkowania. Następnie zaatakowałem kolejnego Do 215 i widziałem, jak najpierw jeden, a potem drugi silnik zaczął dymić. [Następnie] zostałem zaatakowany przez dwa Bf 109 i zmuszony byłem przerwać walkę.
Źródło: No. 303 (Polish) Squadron. Combat Reports, 1940 August–1943 August, NA, sygn. AIR50/117, k. 118.
P/O Zumbach Jan
Po dojściu do bombowców nieprzyjaciela zaatakowałem jednego z nich, strzelając około czterosekundową serię z odległości 50 jardów. Prawy silnik zapalił się, po czym maszyna nieprzyjaciela wpadła w korkociąg i spadła na ziemię. Nabrałem wysokości i dostrzegłem Do 215. Zaatakowałem go, strzelając z odległości ok. 30 jardów. Samolot nieprzyjaciela zapalił się i zanurkował do ziemi. Poleciałem za nim do wysokości ok. 10 tys. stóp, popa-trzyłem, jak się rozbił, a następnie wróciłem do Northolt.
Źródło: No. 303 (Polish) Squadron. Combat Reports, 1940 August–1943 August, NA, sygn. AIR50/117, k. 179.
SGT. Szaposznikow Eugeniusz
Zaatakowałem formację Do 215 i po oddaniu dwóch serii jeden z samolotów nieprzyjaciela zapalił się i poszedł do ziemi. Zanurkowałem za nim i, upewniwszy się, że go wykończyłem, wyciągnąłem do góry i na wznoszeniu zaatakowałem od czoła [nadlatującego] Bf 109. Również ten samolot zapalił się i spadł na ziemię.
Źródło: No. 303 (Polish) Squadron. Combat Reports, 1940 August–1943 August, NA, sygn. AIR50/117, k. 154.
SGT. Wójtowicz Stefan
Zaatakowałem grupę Do 215 nie lecących w żadnym [uporządkowanym] szyku i po odda-niu trzech serii do jednego z nich widziałem, jak oba jego silnika zapaliły się, po czym płomienie objęły cały samolot, który następnie spadł na ziemię. Skręciłem nieco w lewo i w celowniku pojawił się kolejny Do 215. Oddałem do niego kilka krótkich serii i dostrzegłem pożar prawego skrzydła w pobliżu kabiny. [Nieprzyjaciel] zwalił się na prawe skrzydło i spadł na ziemię. Wróciłem do Northolt, jako że wystrzelałem całą swoją amunicję.
Źródło: No. 303 (Polish) Squadron. Combat Reports, 1940 August–1943 August, NA, sygn. AIR50/117, k. 174.
Raport oficera wywiadu
[…] Dywizjon 303 poleciał na patrol pod dowództwem F/L Forbesa […]. F/O Pisarek został ostrzelany od tyłu. Jego silnik zaczął dymić, a samolot wpadł w korkociąg. [Pisarek] wyskoczył z maszyny tuż przed tym, jak się zapaliła, i wylądował bez uszczerbku dla zdrowia w Loughton w [hrabstwie] Essex. Został odstawiony do Northolt wieczorem tego samego dnia przez żołnierzy Home Guard. F/O Daszewski, po wykonaniu uwieńczonych powodzeniem ataków na Dorniery, został trafiony przez pociski z działka, które uszkodziły samolot i pilota [sic!]. Udało mu się jednak wyskoczyć i wylądował [na spadochronie] nieopodal swojej płonącej [na ziemi] maszyny w Canterbury Gat [powinno być Gate] koło Kearnsay. Oddział Queen’s Regiment zabrał go do szpitala Waldershere [znowu inna pi-sownia]. Jest ranny w plecy i ręce. Raport medyczny [mówi o poważnych obrażeniach]. Dorniery mogły stawić – i stawiły – jedynie bardzo słaby opór, zaś myśliwce [osłony] nadleciały już po zadaniu strat [Niemcom przez Polaków]. F/L Forbes podkreślał w rozmowie [po walce], że jego zdaniem do sukcesu odniesionego w tej walce przyczyniły się następujące czynniki:
1. Zbieg okoliczności – Spitfire’y [lecące] powyżej, 1. Dywizjon lecący z prawej strony i atakujący jako pierwszy, ściągając na siebie pozostałe myśliwce [osłony], przyłapanie nieprzyjaciela w trakcie skrętu, przy znacznej szybkości [własnej] i kierunku ataku ze słońca.
2. Prowadzenie ognia przez Dywizjon z bliskiej odległości. [Piloci] strzelali krótkimi seriami ze 150–200 jardów, by napędzić stracha strzelcom pokładowym nieprzyjaciela. Następnie podchodzili bliżej, do momentu, gdy kabina lub silnik wypełniały cały pierścień celownika, i oddawali krótkie serie, dolatując na bezpośrednią odległość [do nieprzyjaciela]. Taki [ostrzał] powoduje odrywanie się elementów od dowolnej części bombowca niemieckiego i z reguły pozwala go unieszkodliwić w trakcie jednego ataku.
Źródło: No. 303 (Polish) Squadron. Combat Reports, 1940 August–1943 August, NA, sygn. AIR50/117, k. 89.
Przypisy
1. J.B. Cynk, Polskie Siły Powietrzne w wojnie 1939–1943, Gdańsk 2001, s. 197.
2. A. Fiedler, Dywizjon 303, Warszawa 1949, s. 78–82.
3. Tamże.
4. J.B. Cynk, Polskie Siły Powietrzne…, s. 197. A. Zamoyski, Zapomniane Dywizjony. Losy lotników polskich, Londyn 1995, s. 93; J. Zumbach, Ostatnia walka, Warszawa 2000, s. 98. Ponadto – w odniesieniu do wspomnień Zumbacha – warto zwrócić uwagę na to, że cała jego nader barwna opowieść, jak tego właśnie dnia miał skakać ze spadochronem, jest fantazją lotnika piszącego swoje wspomnienia. W rzeczywistości nic takiego się nie wydarzyło. Por.: No. 303 (Polish) Squadron. Combat Reports (dalej: CR303.), 1940 August–1943 August, National Archiv (dalej: NA), sygn. AIR50/117, k. 179.
5. Pamiętnik Wojenny Pilota Dyonu im. T. Kościuszki (dalej: KR303.), Archiwum Instytutu Polskiego i Muzeum im. gen. Wł. Sikorskiego (dalej: AIPMS), sygn. LOT. A. V. 49/34/2. Patrz także: relacje pilotów 303. Dywizjonu 7 września w: K. Węgrzecki, Kosynierzy Warszawscy, Londyn 1968, s. 35–39.
6. Operations Record Book 303 Squadron (dalej: ORB303.), NA, sygn. AIR 27/1663.
7. Patrz także: R. Gretzyngier, Poles in Defence of Britain. A day-by-day chronology of Polish day and night fighter pilot operations: July 1940–June 1941, London 2001, s. 70–75.
8. ORB303., NA, sygn. AIR 27/1663.
9. Tamże.
10. CR.303., NA, sygn. AIR.50/117, k. 39.
11. Patrz także: J. Foreman, RAF Fighter Command Victory Claims of World War II, part one: 1939–1940, Surrey 2003; J. Kutzner, Dywizjon 303 – legenda i rzeczywistość, „Skrzydlata Polska”, 2004, nr 11, s. 51.
12. ORB303., NA, sygn. AIR 27/1663.
13. CR303., NA, sygn. AIR50/117, k. 89.
14. Uszkodzenia Hurricane’a R4217, którym leciał, nie wyłączyły samolotu z dalszej eksploatacji. Maszyna nadal pełniła służbę w RAF-ie do lipca 1942 roku, kiedy to została zniszczona w 55. OTU. CR303., NA, sygn. AIR50/117, k. 39; J. Halley, Royal Air Force Aircraft P1000-R9999, London 1996, s. 126; F. K. Mason, The Hawker Hurricane, Manchester, 2001, s. 229.
15. CR303., NA, sygn. AIR50/117, k. 20.
16. Był to Hurricane P3890 wyprodukowany przez zakłady Hawkera pomiędzy listopadem 1939 a lipcem 1940 roku. CR303., NA, sygn. AIR50/117, k. 89; J. Halley, Royal Air Force Aircraft…, s. 19.
17. CR303., NA, sygn. AIR50/117, k. 191.
18. KR303., AIPMS, sygn. LOT. A. V. 49/34/2.
19. CR303., NA, sygn. AIR50/117, k. 118.
20. KR303., AIPMS, sygn. LOT. A. V. 49/34/2.
21. CR303., NA, sygn. AIR50/117, k. 89.
22. Był to Hurricane R4173 wyprodukowany w zakładach Gloster Aircraft w Hucclecote pomiędzy lipcem a sierpniem 1940 roku. J. Halley, Royal Air Force Aircraft…, s. 126; F. K. Mason, The Hawker Hurricane…, s. 229.
23. Zobacz więcej: W. Nicoll, Loughton Incident, „Skrzydła”, 1972, nr 9, s. 34–36.
24. CR303., NA, sygn. AIR50/117, k. 192.
25. Tamże, k. 174.
26. Tamże, k. 179.
27. KR303., AIPMS, sygn. LOT. A. V. 49/34/2.
28. CR303., NA, sygn. AIR50/117, k. 154, 164.
29. R. Gretzyngier w Poles in Defence of Britain… na s. 74 podaje błędnie, że lądował w Debdenie.
30. KR303., AIPMS, sygn. LOT. A. V. 49/34/2.
31. ORB303., NA, sygn. AIR 27/1663.
32. Flugzeugunfälle und Verluste bei den (fliegende) Verbänden 31.08.40/29.09.40, BA/MA, RL 2 III/752; Flu-gzeugunfälle und Verluste bei den (fliegende) Verbänden 01.01.40/30.05.41, BA/MA, RL 2 III/753. Patrz także m.in.: W.G. Ramsey, The Battle of Britain Then and Now, Londyn1989, s. 627–632; J.J. Vasco, P.D. Cornwell, Zerstörer. The Messerschmitt 110 and units in 1940, Drayton 1995.
33. Fighter Command Combats and Casualties. 1940 May–1942 March, NA, sygn. 16/960. Patrz także m. in.: J. Foreman, RAF Fighter Command Victory Claims of World War II, part one: 1939–1940, Surrey 2003, s. 207–213; tegoż, Fighter Command war Diares. September 1940 to December 1941, Surrey 1998, s. 14–16.
34. CR303., NA, sygn. AIR50/117, k. 191.
35. Tamże, k. 199.
36. Tamże, k. 196–197.