„(…) Pielęgniarz pojawił się znowu i krzyknął:
– Czerwoni Khmerzy są w mieście!
(…) Sarradath podjął wątek:
– No i fajnie, niech wejdą i
niech się to wszystko wreszcie skończy.
Będziemy chociaż mogli pójść do rodzin.
Wszystko będzie lepsze od tego, co się dzieje dzisiaj”1.
Nocą z 16 na 17 kwietnia 1975 roku na przedmieścia Phnom Penh wkraczają wojska Czerwonych Khmerów. We współczesnej historii tego niewielkiego azjatyckiego kraju to niewątpliwie punkt przełomowy. Kończy się bowiem era znienawidzonego przez kambodżańskie społeczeństwo, bo popieranego przez Stany Zjednoczone, generała Lon Nola, a rozpoczynają się przeszło trzyletnie rządy khmerskie pod wodzą Pol Pota. Paradoksalnie na chwilę tę naród wyczekuje z tęsknotą i nadzieją, licząc, iż wojna w kraju wreszcie się zakończy i nastanie długo oczekiwany spokój. Jak wspomina pewien Kambodżanin, „wcześniej większość lubiła Czerwonych Khmerów. Bo oni potrafili ludzi uszanować. Nie ukradli nawet jednej papryczki. Jak był czas zbiorów, to przychodzili pomagać. Mówili, że w przyszłości nie będzie ucisku, nie będzie bogatych i biednych, i ludzie im wierzyli”2. Nadzieje te jednak wkrótce okażą się płonne, a dyktatura Czerwonych Khmerów zapisze się jako jedna z najbardziej krwawych i okrutnych w nowoczesnej historii3.
Nastaje więc nowa era. Rok Zerowy, jak mówi sam Pol Pot. Od teraz czas naliczany jest od początku. Książę Sihanouk trafia do aresztu domowego, kraj zostaje przemianowany na Demokratyczną Kampuczę, a na jej czele jako prezydent staje nie Brat Numer Jeden, ale Khieu Samphan4. Pol Pot, który upatrzył dla siebie stanowisko premiera, nie traci czasu. Relikty przeszłości muszą być unicestwione. Tymi „reliktami” jest wszystko, co Khmerom kojarzy się z nowoczesną cywilizacją i Zachodem. Wojska Pol Pota zamykają szkoły, szpitale i fabryki, niszczą świątynie i banki. Pieniądz jako środek płatniczy, a także wszelki kult religijny zostają zdelegalizowane5. Inteligencja, duchowni wszelkich wyznań, studenci, pracownicy administracji – wszyscy są automatycznie skazani na śmierć6. Rozpoczyna się również prześladowanie mniejszości narodowych, zwłaszcza Wietnamczyków. Jak bardzo niedorzeczna była polityka Khmerów, niech świadczy choćby to, że zabijano nawet za samą znajomość obcego języka, posiadanie okularów lub zbyt delikatne dłonie. Skrupulatnie wyszukuje się oficerów wojska, policjantów, urzędników państwowych. Bez słowa wyjaśnienia zabiera się ich – nie wiadomo dokąd7.
Nowe państwo zrywa prawie wszystkie kontakty dyplomatyczne (bliższe stosunki łączą je tylko z Chińską Republiką Ludową). Prawie natychmiast Brat Numer Jeden wydaje rozkaz opuszczenia Phnom Penh i wielu innych miast. W ciągu niecałych dwóch dni prawie dwa miliony mieszkańców stolicy musi porzucić domy i udać się na prowincję, by w specjalnych obozach budować „nowe”, samowystarczalne, wiejskie społeczeństwo. Zostaje ono podzielone przez Czerwonych Khmerów na dwie kategorie: pracheachon, czyli lud (czytaj: chłopi), i anou-pracheachon, pod-lud, w skład której wchodzą wspomniani niepożądani mnisi, urzędnicy, studenci i tak dalej8. Nowa elita kambodżańskiej zbiorowości zostaje podzielona na stuosobowe grupy (kromy), które w kilka tworzą wsie (phun). Na czele tak ułożonego społecznego porządku staje tajemnicza organizacja zwana Angkar Leu, kierowana przez chłopów-analfabetów9. Angkar wprowadza kodeks postępowania, który ma obowiązywać każdego Kambodżanina. Ujęty zostaje w dwunastu zaleceniach:
1. Będziesz kochał robotników i chłopów, czcił ich i służył im.
2. Będziesz służył ludowi, gdziekolwiek jesteś, całym swoim sercem i umysłem.
3. Będziesz szanował lud, nie przynosząc uszczerbku jego interesom, nie dotkniesz jego własności i upraw; nie przywłaszczysz sobie nawet tyle co jedno ziarno pieprzu i nie powiesz nawet jednego złego słowa przeciwko nam.
4. Będziesz błagał lud o wybaczenie, jeśli popełnisz błąd w zachowaniu wobec niego. Jeśli narazisz na szwank interesy ludu, wynagrodzisz mu wszelkie straty.
5. Będziesz szanował prawa ludu w mowie, śnie, idąc, stojąc, siedząc, w powadze i radości.
6. Nie uczynisz niczego niewłaściwego wobec kobiety.
7. W jedzeniu i piciu ograniczysz się jedynie do rewolucyjnych produktów.
8. Nigdy nie będziesz uprawiał hazardu.
9. Nie dotkniesz pieniędzy ludu. Nie położysz ręki nawet na jednym ziarnku ręku ryżu czy tabletce leku, będących własnością społeczną państwa czy ministerstwa.
10. Będziesz zachowywał się łagodnie wobec ludu pracującego i klasy robotniczej oraz wszystkich obywateli. Wobec wrogów, amerykańskich imperialistów i ich marionetek będziesz podsycał swą nienawiść.
11. Będziesz wspierał pracę ludu i kochał jej owoce.
12. Będziesz walczył z determinacją i poświęceniem z każdym wrogiem, przeciwnością, gotowy złożyć wszystko, nawet własne życie dla ludu, robotników i chłopów, rewolucji i Organizacji10.
Codzienna egzystencja Kambodżanina ma się od tej pory składać z pracy na ryżowych polach i „umoralniających” dyskusji, samokrytyki, na której zadaje się najbardziej niedorzeczne pytania, na przykład kto poprzedniego dnia płakał, a kto się śmiał11. Wielogodzinna praca na polach ryżu, zgodnie z doktryną Khmerów „kto nie pracuje, ten nie je”, odbywa się pod czujną eskortą żołnierskich karabinów; w każdej sekundzie barbarzyńskiego zajęcia grozi śmierć, nawet za zjedzenie kilku ziaren ryżu12. „Wyzwoliciele zrzucili maskę. (…) Zrozumiałem, że przyszli nie rewolucjoniści, którzy chcą przeprowadzić głębokie reformy, ale pełni uczucia zemsty i pogardy awanturnicy, których jedynym celem jest ustanowienie skrajnie totalitarnego reżimu”13.
Angkar jest nieomylna. Każdego, kto się z tym nie zgadza, bądź niewystarczająco wypełnia kampuczańskie „przykazania”, uznaje za wroga kraju. Osoby „podejrzane” zabiera celem przesłuchania do licznych więzień, które jednak nie są miejscem, gdzie osoby skazane prawomocnym wyrokiem sądu odbywają karę pozbawienia wolności. Tu tej definicji zastosować nie można. Więzienia Pol Pota to miejsca kaźni tysięcy niewinnych ludzi. Największe, a zarazem najgroźniejsze, to Więzienie Bezpieczeństwa 21 w Tuol Sleng, dawnej szkole w stołecznym Phnom Penh14, działające w latach 1975–1979, a kierowane przez Kainga Gueka Eava, znanego szerzej jako „Towarzysz Duch”. Po przybyciu do miejsca, z którego nie ma drogi powrotnej, każdy więzień jest fotografowany15 i otrzymuje odpowiedni numer, zapisany następnie na ścianie, po czym w ciągu kilku dni poddaje się go nieludzkim torturom (elektrowstrząsy, upuszczanie krwi, duszenie, przypalanie), mającym wymusić przyznanie się do najczęściej absurdalnej i niedorzecznej winy (na przykład pisanie listów do ukochanej). Zabitych chowa się w masowych grobach, które ze względu na wielkość otrzymały miano „pól śmierci”16. Z około 16 tysięcy uwięzionych w Tuol Sleng przeżyło tylko siedem osób.
Organizacja, o której tak naprawdę wiadomo niewiele, ingeruje we wszelkie przejawy życia, szczególnie w życie rodzinne17. Decyduje, kto z kim może wziąć ślub, odbiera matkom ich dzieci18, które później oddaje na tak zwaną reedukację: „Moje dzieci porozsyłano do pracy w różne miejsca. Nie wiedziałam, gdzie są pozostałe. Prawie żadne z nich nie przeżyło. Ten potwór Pol Pot zabił dziesięcioro moich dzieci”19. Szczególny nacisk kładzie się na rozbijanie więzi rodzinnych, jako że rodzina jest tą jednostką, która pierwsza kształtuje postawę i światopogląd człowieka: „Zanim przyszli Czerwoni Khmerzy, Kambodża była jedną wielką rodziną. Pielęgnowało się szerokie więzi klanowe, żyłeś w ogrodzie, na farmie, miałeś kwiatki, palmy, trzcinę, ryby. Żyliśmy tak 1000 lat i nagle pojawia się ktoś i mówi: już nie możecie żyć razem. Rozdzielimy was. I nagle wokół ciebie nie ma nikogo bliskiego”20. Dzieci poddawane systematycznej indoktrynacji wyrastają na donosicieli, a nawet morderców. Normą jest donoszenie na własnych rodziców czy wykonywania przez dwunastolatków (a nawet młodszych) wyroków śmierci21.
Wydaje się, że rewolucja osiągnęła cel. W oczach Khmerów społeczeństwo zostało oczyszczone z „reliktów” przeszłości, a nowa kambodżańska zbiorowość w szczęściu i zadowoleniu pracuje na ryżowych polach (nieliczni bowiem ośmielają się sprzeciwić Organizacji). Jednak rzeczywistość wygląda nieco inaczej; powoli, ale nieubłaganie zbliża się kres bezprawnej i okrutnej dyktatury Pol Pota i jego kliki. Brat Numer Jeden zaczyna dostrzegać, że rewolucja idzie w odwrotnym kierunku niż by tego chciał. Gdzie jest to nowe, lepsze społeczeństwo równych i wolnych? Nieustannie zastraszani i niedożywieni chłopi nie mogli być wydajnymi pracownikami rolnymi. Cofając się do prymitywnych metod produkcji (wyłącznie przy użyciu siły ludzkich rąk), Kambodża nie osiąga zakładanych plonów ryżu, a więc samowystarczalności i dobrobytu, jeno biedę, głód i śmierć22. Dodatkowo armia khmerska ponosi coraz częstsze porażki w przygranicznych walkach z Wietnamczykami (drogi obu tych państw już dawno się rozeszły, głównie poprzez rozbieżne poglądy na przyszłość ich partii komunistycznych, zbliżenie Demokratycznej Kampuczy i Chińskiej Republiki Ludowej, a później, już po dojściu Khmerów do władzy, także ze względu na prześladowania ludności wietnamskiej mieszkającej w Kambodży). W 1978 roku rozpoczyna się proces „oczyszczania” partii z „niepożądanych i wrogich elementów”, jednak na niewiele to się zdaje; opozycja rośnie w siłę i już w tym samym roku powstaje Zjednoczony Front Ocalenia Narodowego Kampuczy. Nic nie uchroni Brata Numer Jeden przed nadciągającą katastrofę. Tą katastrofą jest wietnamska armia, która 7 stycznia 1979 roku, współdziałając z oddziałami antykhmerskiego powstania, pod wodzą byłego dowódcy 4. Dywizji Piechoty Henga Samrina, zajmuje Phnom Penh. Tego dnia kończy się stara-nowa era Pol Pota i Czerwonych Khmerów, a zaczyna kolejna, wcale nie łatwiejsza dla ludności Kambodży. Ale o tym kiedy indziej.
Realizacja koncepcji nowego ładu społecznego, budowana zasadniczo na nienawiści do zachodniej cywilizacji, ksenofobii, szowinizmie i ateizmie, doprowadziła do śmierci ogromnej liczby osób, zarówno wskutek zagłodzenia, braku wykwalifikowanej opieki medycznej, nieludzkiej pracy, jak i nieustannych egzekucji własnych współbraci. Ludobójstwo w Kambodży odbywało się w całkowitym odcięciu od świata. Do Demokratycznej Kampuczy mogli wjechać jedynie przedstawiciele partii komunistycznych nielicznych krajów, których wizyty i tak miały charakter czysto propagandowy, najczęściej starannie wyreżyserowane (z góry ustalone miejsca pobytu, filmowanie tylko tego, na co zezwoli kambodżańska władza), a relacje z nich, co oczywiste, były przekłamane i niezgodne z rzeczywistością23. Rażąco zaprzeczały coraz liczniej przekazywanym świadectwom uciekinierów z obozów pracy. Być może przez tę dychotomię opinia światowa nie chciała wierzyć w to, co się dzieje w Kambodży (skądinąd podobnie zareagował świat na wieści o zbrodniach popełnianych przez nazistów w Auschwitz w czasie II wojny światowej). Zresztą okrucieństwa Czerwonych Khmerów przekraczały, i wciąż przekraczają granice pojmowania zła u ludzi żyjących w zachodnich cywilizacjach.
Przypisy
1. Niniejszy fragment zaczerpnięty z: H. Ngor, Kambodżańska odyseja, Warszawa 1989, s. 50. Autor to postać niezwykła, o której warto napisać parę słów. Otóż urodzony w 1925 roku Kambodżanin, wzięty chirurg i ginekolog mieszkał i pracował w stolicy w 1975 roku, był więc bezpośrednim świadkiem wydarzeń. Jako człowiek wykształcony wraz z ciężarną żoną trafił do obozu pracy na kambodżańską prowincję, gdzie jego ukochana podczas porodu niestety zmarła. Ngor, poddawany torturom i zmuszany do pracy ponad siły, zaryzykował ucieczkę, która zakończyła się sukcesem. Z Tajlandii, gdzie dostał się w 1979 roku, trafił do USA. Tam kilka lat później zagrał jedną z głównych ról (Dith Pran) w filmie opowiadającym wydarzenia z Kambodży, „Pola śmierci”, za którą uhonorowany został Złotym Globem i Oskarem. Patrz: Haing S. Ngor, pl.wikipedia.org Dostęp: 19.04.2012
2. Fragment wspomnień świadka wydarzeń, kambodżańskiego mnicha Lenga Bitha. Źródło: P. Froberg-Idling, Uśmiech Pol Pota. O pewnej szwedzkiej podróży przez Kambodżę Czerwonych Khmerów, Wołowiec 2010, s. 169.
3. Ibidem, s. 6.
4. Ibidem, s.167.
5. Ibidem, s. 87.
6. Dla zobrazowania skali mordów Czerwonych Khmerów warto dodać, że ich rządy przeżyło mniej niż 5% buddyjskich mnichów. Ibidem, s.86.
7. Z. Domarańczyk, Kampucza. Godzina zero, Warszawa 1981, s. 207.
8. Ibidem, s. 166.
9. Ibidem, s. 173.
10. Cyt. za: Z. Domarańczyk, Kampucza. Godzina zero, Warszawa 1981, s. 118.
11. Ibidem, s. 176.
12. Ibidem, s. 193–194.
13. Fragment wspomnień nieznanego z imienia Kambodżanina, który opisuje pierwsze chwile po wkroczeniu Khmerów do Phnom Penh. Cyt. za: Z. Domarańczyk, Kampucza. Godzina zero, Warszawa 1981, s. 107.
14. P. Froberg-Idling, Uśmiech Pol Pota, s. 110.
15. Fotografie te stanowią dziś wstrząsający dowód ogromu zbrodni Czerwonych Khmerów. Można je zobaczyć na stronie tuolsleng.com.
16. Największe to Choeung Ek, gdzie pochowano prawie 9 tysięcy ciał.
17. Z. Domarańczyk, Kampucza…,s.168.
18. Ibidem, s. 213.
19. Cyt. za: P. Froberg-Idling, Uśmiech Pol Pota…,s. 199.
20. Fragment wywiadu z Youk Czangiem, stojącym na czele centrum dokumentującego zbrodnie za rządów Khmerów. Cyt. za: Andrzej Muszyński, Moje pola śmierci, wyborcza.pl, Dostęp: 21.04.2012.
21. P. Froberg- Idling, Uśmiech Pol Pota…, s. 132. Z. Domarańczyk, Kampucza…,s. 188.
22. Z. Domarańczyk, Kampucza…, s. 211.
23. Ibidem, s. 139.