Zatopienie argentyńskiego krążownika ARA General Belgrano pozostaje do dziś najbardziej kontrowersyjnym epizodem wojny o Falklandy. Posłanie na dno okrętu i kilkuset ludzi poza wyznaczoną przez samych Brytyjczyków strefą działań wojennych oburzyło nawet niektóre środowiska polityczne w Londynie. Z drugiej jednak strony, wciąż jest to największy i najsłynniejszy sukces bojowy w historii atomowych okrętów podwodnych – po raz pierwszy (i jak dotąd ostatni) okręt taki zatopił jednostkę nieprzyjacielską.
Dramatis personae
Krążownik
W 1982 roku argentyńska marynarka wojenna – Armada de la República Argentina (ARA) – na papierze prezentowała się solidnie i groźnie. Pod błękitno-białą banderą opatrzoną złotym Słońcem Majowym służył lotniskowiec, krążownik, osiem niszczycieli, pięć fregat i cztery okręty podwodne. Niestety lotniskowiec ARA Veinticinco de Mayo (Dwudziesty Piąty Maja), teoretycznie najsilniejszy okręt w całej flocie, był konstrukcją nie tyle starą, ile wręcz przestarzałą: był to zwodowany w 1943 roku pobrytyjski lekki lotniskowiec HMS Venerable typu Colossus. Można by go zresztą uznać za dalekiego krewniaka okrętu flagowego brytyjskiej floty ekspedycyjnej, lotniskowca Hermes, który konstrukcyjnie również wywodził się z lat drugiej wojny światowej – z tym że jeszcze zanim po raz pierwszy opuścił stocznię, poddano go głębokiej modyfikacji. Do Argentyny Veinticinco de Mayo trafił w 1968 roku z Holandii, gdzie służył przez dwie dekady jako Karel Doorman. W 1982 roku jego komponent lotniczy obejmował dwanaście A-4Q Skyhawk, sześć samolotów ZOP Grumman Tracker i cztery śmigłowce Sea King.
ARA General Belgrano był drugim co do wielkości okrętem argentyńskiej marynarki, również nabytym ze sporym przebiegiem na liczniku. Pierwotnie był to amerykański lekki krążownik USS Phoenix (CL-46) typu Brooklyn. Wypierający 10.200 ton, długi na 185 metrów okręt uzbrojony był w aż piętnaście dział kalibru 152 milimetry w pięciu wieżach, osiem dział kalibru 127 milimetrów i osiem ciężkich karabinów maszynowych, do czego dochodziły jeszcze cztery wodnosamoloty rozpoznawcze.
Pod banderą US Navy Phoenix miał ciekawą, obfitującą w sukcesy karierę, udział w wojnie zaczął jednak już osławionego 7 grudnia 1941 roku, kiedy to miał nieprzyjemność być jednym z okrętów zacumowanych wokół Wyspy Forda. Na szczęście ominęły go japońskie torpedy i bomby i niezwłocznie podjął czynną służbę na Oceanie Spokojnym, początkowo w eskorcie konwojów, następnie zaś jako wsparcie desantów na wyspach i wysepkach Pacyfiku. Największy sukces odniósł w bitwie na wodach cieśniny Surigao, gdzie nawiązał walkę z pancernikiem Yamashiro, który niebawem został trafiony również torpedami z amerykańskich niszczycieli i poszedł na dno. Kiedy we wrześniu 1945 roku Japonia kapitulowała, Phoenix był akurat w drodze powrotnej do portu i wojna skończyła się dlań w nader prozaiczny sposób. Przesunięto go do Floty Atlantyku, a już w lutym 1946 roku odstawiono do rezerwy. Prawdopodobnie wkrótce trafiłby na złom, ale w Waszyngtonie podjęto decyzję o przekazaniu niektórych krążowników typu Brooklyn państwom południowoamerykańskim.
Krążowników tych było w sumie siedem i tylko dwa – Honolulu i Savannah – nie znalazły nowych właścicieli. Do Brazylii trafił USS Philadelphia, który otrzymał nowe imię Almirante Barroso. Chilijczycy przygarnęli Brooklyna i Nashville, które przemianowali odpowiednio na O’Higgins i Capitán Prat. Argentyna z kolei podniosła banderę na krążownikach Boise (któremu nadano nazwę Nueve de Julio, czyli Dziewiąty Lipca) i właśnie Phoenix, który przemianowano na tę samą modłę: Diecisiete de Octubre, to jest Siedemnasty Października.
Niebawem obie jednostki odegrały niebagatelną rolę w jednym z najważniejszych wydarzeń w historii Argentyny. 16 września 1955 roku nastąpił przewrót przeciwko rządom prezydenta Juana Peróna, wydarzenie znane w tym kraju pod nazwą Revolución Libertadora. Załogi obu krążowników znalazły się po stronie puczystów i ostrzelały cele takie jak zbiorniki paliwa w Mar del Plata. A kiedy Perón upadł, 17 października stał się datą mocno niepoprawną politycznie w „nowej” Argentynie; był to bowiem Dzień Lojalności, rocznica dnia, kiedy lud Buenos Aires wyszedł na ulice w obronie Juana Peróna. Tak oto Diecisiete de Octubre stał się Generalem Belgrano, na cześć jednego z ojców założycieli państwa argentyńskiego. Rok później oba krążowniki zaznajomiły się ze sobą na intymnej stopie: Belgrano przypadkowo staranował bliźniaczą jednostkę podczas nocnych ćwiczeń, na szczęście uszkodzenia nie okazały się poważne.
W roku 1967 Belgrano otrzymał nowe uzbrojenie: dwie wyrzutnie rakiet przeciwlotniczych Sea Cat, skądinąd produkcji brytyjskiej, po obu stronach pomostu; stał się wówczas pierwszym argentyńskim okrętem wojennym uzbrojonym w rakiety. Nadto wodnosamoloty wymieniono na śmigłowce. Wiadomo również, że na przełomie lat 70. i 80. postanowiono wzbogacić uzbrojenie krążownika o wyrzutnię rakiet woda–woda MM-38 Exocet, trudno jednak stwierdzić, czy miała do być modyfikacja na stałe, czy też jedynie eksperymentalna. Zlikwidowano za to część stanowisk dział przeciwlotniczych kalibru 40 milimetrów, które najwyraźniej uznano za mniej przydatne w nowoczesnej wojnie. Wiosną 1982 roku był ostatnim okrętem obecnym w Pearl Harbor 7 grudnia 1941 roku pozostającym w czynnej służbie.
Okręt podwodny
HMS Conqueror był – czas przeszły, gdyż wycofano go ze służby w 1990 roku – drugim z trzech okrętów podwodnych typu Churchill. Wybudowano go kosztem blisko trzydziestu milionów funtów na przełomie lat 60. i 70. i przyjęto do służby 9 listopada 1971 roku.
Okręty typu Churchill były w istocie zmodyfikowanymi jednostkami typu Valiant, których powstały zaledwie dwie sztuki. Ich uzbrojenie stanowiły torpedy Mark 8 i Mark 24 Tigerfish, a w późniejszym okresie także pociski rakietowe SubHarpoon. Okręt obsadzała 103-osobowa załoga, moc zapewniana przez pojedynczy reaktor Rolls-Royce PWR pojedynczej śrubie wystarczała do rozpędzenia go pod wodą do 28 węzłów. Ani Conqueror, ani siostrzane okręty nie miały jednak okazji zaprezentowania swoich możliwości przed 1982 rokiem, pełniły jednak – jak łatwo zgadnąć – regularną służbę patrolową na Morzu Północnym i Oceanie Atlantyckim.
Conqueror rusza na wojnę
2 kwietnia 1982 roku argentyńskie wojska wylądowały na Falklandach. Conqueror, przyjąwszy na pokład komandosów ze Special Boat Service, wyszedł w morze już 4 kwietnia i po tygodniu był już w nakazanym sektorze na południowym Atlantyku, opodal Południowej Georgii. Na miejscu znalazły się także jak HMS Splendid i Spartan, oba typu Swiftsure.
19 kwietnia Conqueror wysadził oddział patrolowy SBS na północnym brzegu Południowej Georgii, po czym wrócił na patrol. Cztery dni później Conqueror odebrał meldunek z wywiadu o argentyńskim okręcie podwodnym ARA Santa Fe zmierzającym ku Południowej Georgii. Brytyjczykowi polecono mu go odnaleźć, lecz nigdy mu się to nie udało. Santa Fe zaatakowały jednak śmigłowce Westland Wasp i Westland Lynx, które ciężko go uszkodziły i na dobre wyłączyły z walki, by niebawem wpadł w ręce wojsk Jej Królewskiej Mości.
Kiedy przybyła brytyjska flota ekspedycyjna pod dowództwem kontradmirała Sandy’ego Woodwarda, Conquerora przesunięto w rejon na południe od Falklandów. Tam 1 maja Conqueror napotkał zmierzający na południowy wschód, w kierunku Wyspy Stanów, duży argentyński okręt w towarzystwie dwóch niszczycieli. Był to General Belgrano.
Krążownik wyszedł w morze z portu Ushuaia w Ziemi Ognistej 26 kwietnia na czele formacji oznaczonej jako Zespół Bojowy 79.3. Oprócz Belgrano w skład formacji wchodziła jego eskorta w postaci pary niszczycieli – ARA Piedra Buena i ARA Hipólito Bouchard1. Jednostki te były rodakami i niemalże rówieśnikami swojego podopiecznego, należały do 58 niszczycieli typu Allen M. Sumner zbudowanych w Stanach Zjednoczonych w latach 1944–1945. Służyły początkowo odpowiednio jako USS Collett i USS Borie, miały za sobą służbę w drugiej wojnie światowej (Borie został nawet trafiony i poważnie uszkodzony przez kamikaze), wojnie koreańskiej, a Borie nawet i w Wietnamie. Trafiły do Argentyny w pierwszej połowie lat 70.
Należy podkreślić, że poprzedniego dnia Brytyjczycy ogłosili zamkniętą strefę działań wojennych, Total Exclusion Zone, wokół archipelagu – koło o promieniu dwustu mil morskich, na obszarze którego każda jednostka pływająca i samolot, niezależnie od przynależności państwowej, mogły być ostrzelane bez ostrzeżenia. Zaostrzono w ten sposób rygor zadeklarowany już 12 kwietnia, od kiedy w tej samej strefie atak bez ostrzeżenia groził każdemu argentyńskiemu okrętowi ze strony brytyjskich okrętów podwodnych, które jak już wspomniano, patrolowały już wówczas akweny wokół Falklandów. Tymczasem znane Brytyjczykom, odszyfrowane argentyńskie rozkazy jednoznacznie wskazywały, że nieprzyjaciel panuje atak na morzu na dzień 2 maja – samoloty z lotniskowca miały o świcie zaatakować rdzeń sił Royal Navy, podczas gdy trzy korwety typu Drummond (czyli francuskiego typu D’Estienne d’Orves/A69) i właśnie Belgrano z eskortą miały przechwycić i zatopić każdy brytyjski okręt, który oddaliłby się od głównego zgrupowania. Warto dodać, że tego dnia słońce miało się wznieść ponad widnokrąg o godzinie 10:40 Zulu.
Dowódca Conquerora, Christopher Wreford-Brown, trzydziestosześciolatek, który miał już okazję służyć bezpośrednio pod rozkazami Woodwarda, zameldował o kontakcie kwaterze głównej w Northwood w Hertfordshire, poprosił o rozkazy – cel znajdował się bowiem poza TEZ – i dalej szedł tropem nieprzyjacielskiej formacji, zygzakującej wzdłuż południowych krańców Płycizny Burdwooda, obszaru zbyt płytkiego, aby mogły tam swobodnie działać brytyjskie atomowe okręty podwodne.
Na tropie
Gdyby krążownik znajdował się na obszarze TEZ, dowódca Conquerora po prostu odpaliłby torpedy i kropka. Ale na wojnie nic nie jest takie proste, a Belgrano przecież nie bez powodu trzymał się z dala od granicy strefy zamkniętej. Dlatego też przekazał meldunek i poprosił o instrukcje.
Cokolwiek myśleli wówczas w Northwood, kontradmirał Woodward miał własne zmartwienie: obecność drugiej argentyńskiej formacji – z lotniskowcem Veinticinco de Mayo na czele – na północ od floty brytyjskiej. Powstała paradoksalna sytuacja: kontradmirał Woodward miał pozwolenie, by zaatakować nadchodzący od północy lotniskowiec, nie wiedział jednak, gdzie go znaleźć, tymczasem od południa miał krążownik, którego pozycję dość dobrze mu wskazano, jednak nie miał pozwolenia, by otworzyć doń ogień, gdyż nie opracowano zasad otwarcia ognia na wypadek takiej sytuacji, w jakiej właśnie znalazł się Conqueror. A Belgrano w każdej chwili mógł umknąć na Płyciznę Burdwooda, gdzie dalsze śledzenie byłoby dla brytyjskiego okrętu co najmniej ryzykowne, jeśli nie wręcz samobójcze.
Na dwie godziny i trzydzieści minut przed wschodem słońca Woodward przesłał rozkaz dla dowódcy Conquerora: odpalić torpedy.
Niestety, wydanie takiego polecenia nie leżało w jego kompetencjach, choć od kilku dni usilnie o to zabiegał. Rozkaz został odwołany przez dowódcę sił podwodnych Royal Navy, a czas uciekał. Sprawę niezwłocznie zgłoszono jednak na posiedzeniu szefów sztabu o godzinie 9:15 Zulu. Szef sztabu, admirał floty Sir Terence Lewin, obiecał, że jak tylko będzie to możliwe, zwróci się do Gabinetu Wojennego (którego sam był członkiem) z prośbą o rozszerzenie prawa otwarcia ognia dla okrętów nawodnych i podwodnych – aby mogły atakować wszystkie argentyńskie okręty także poza TEZ, co było tym bardziej logiczne, jeśli wziąć pod uwagę wspomniane zielone światło dla atakowania Veinticinco de Mayo, także przecież trzymającego się z dala od strefy.
Lewin zobaczył się jednak z premier Margaret Thatcher dopiero w porze obiadowej, w jej wiejskiej rezydencji Chequers Court. Sprawę omówiono więc w gronie zaproszonych gości, oficerów i ministrów. Dyskusja trwała około kwadransa i nie była szczególnie ostra. Wszyscy doskonale zdawali sobie sprawę z tego, co by się stało, gdyby nie zatopiono krążownika wtedy, gdy nadarzała się okazja, a ten umknąłby Conquerorowi i zatopił jeden z brytyjskich lotniskowców.
Ministerstwo obrony przekazało nowe zasady otwarcia ognia o godzinie 12:07 Zulu. Już pół godziny później otrzymały je brytyjskie okręty podwodne, ale z jednym wyjątkiem. Prawa Murphy’ego zadziałały bez zarzutu i tym wyjątkiem okazał się właśnie Conqueror, który z powodu awarii systemów łączności nie odebrał całego komunikatu. Udało się to dopiero w transmisji o godzinie 17:10 Zulu. Jednak z drugiej strony pogoda pokrzyżowała plany Argentyńczyków. Wiatr ucichł, przez co nalot z Veinticinco de Mayo nie mógł odbyć się zgodnie z planem, gdyż maszyny nie mogłyby wystartować z pełnym obciążeniem. Co więcej, argentyński kontradmirał Jorge Allara nabrał przekonania, że lotniskowiec już namierzyli Brytyjczycy i że szykują się oni do ataku na jego najcenniejszy okręt.
I tak, podczas gdy Woodward szykował się do odparcia ataku, nieprzyjaciel… robił dokładnie to samo. Plan Argentyńczyków był ciekawy, mógł przynieść wymierne skutki i nawet przechylić szale w tej wojnie, lecz nie było innego wyjścia – atak odwołano. O godzinie 8:11 Zulu, dwie i pół godziny przed wschodem słońca, komandor Héctor Bonzo, dowódca Generala Belgrano rozkazał zmienić kurs. Krążownik zaczął obracać dziób w kierunku zachodnim.
Torpedy w celu
Mimo że w momencie, kiedy Conqueror otrzymał rozkaz z nowymi zasadami otwarcia ognia, Belgrano szedł innym kursem niż w chwili, kiedy rozkaz wysłano – nowe zasady obowiązywały. Wreford-Brown namierzył nieprzyjacielski okręt wojenny i mógł go zatopić, jeśli tylko nadarzy się okazja, niezależnie od miejsca, w którym miałoby to nastąpić, choćby nawet u wybrzeży Malezji.
Warunki nie były dogodne, mimo że wciąż świeciło słońce, widoczność chwilami spadała do 1800 metrów. Kiedy Conqueror wychodził na głębokość peryskopową, aby przyjrzeć się celowi, ten zwiększał dystans i za każdym razem – a było ich w sumie pięć – Brytyjczyk musiał schodzić głębiej, aby nadążyć za idącym z prędkością trzynastu węzłów krążownikiem. Dopiero o godzinie 18:13 Zulu dowódca okrętu podwodnego zarządził alarm bojowy. O godzinie 18:57 Zulu 2 maja 1982 roku odległość do celu wynosiła 1300 metrów, odległość do granicy TEZ – 36 mil. Torpedy pomknęły do celu.
Dowódca Conquerora zdecydował się użyć trzech pocisków Mark 8 z zapalnikiem kontaktowym. Była to stara, wręcz przestarzała konstrukcja, wywodząca się wprost z drugiej wojny światowej i niedająca możliwości sterowania jej torem, rzec by więc można: godna swego celu, ale Wreford-Brown uznał, że taka torpeda łatwiej przebije dziesięciocentymetrowy pas pancerny, relikt poprzedniej epoki niespotykany już w nowych okrętach. Trzeba było tylko dobrze wycelować.
Wreford-Brown wymierzył prawidłowo. Pięćdziesiąt pięć sekund później dwie torpedy osiągnęły cel, jedna uderzyła w dziób, praktycznie go odrywając, druga – w maszynownię. Trzecia uderzyła w kadłub Boucharda, nie wybuchła jednak i właściwie nie wiadomo nawet, czy marynarze z tamtej jednostki w ogóle dostrzegli, że o włos uniknęli śmierci. Conqueror tymczasem natychmiast skręcił na wschód, uciekając przed możliwym kontratakiem. Ten oczywiście nastąpił, przez kolejne dwie godziny słyszano wybuchy bomb głębinowych, ale niszczyciele ani razu nie zagroziły Brytyjczykowi.
A co się działo na krążowniku? Już pomiędzy pierwszym a drugim trafieniem wysiadło oświetlenie. Przestał również działać telefon wewnętrzny. Na szczęście nie nastąpiło załamanie dyscypliny, chociaż sytuacja była dramatyczna. Co prawda w czasie służby w US Navy załoga Phoenixa liczyła 868 osób, jednak kiedy w Argentynie, już jako General Belgrano, zaczął intensywnie pełnić funkcje szkolne, na pokładzie często przebywało ponad 1000 ludzi. Tak też było w trakcie feralnego rejsu – 1042 osoby. Około dwustu zginęło już wskutek eksplozji torped lub bezpośrednio po nich, gdyż z jakiegoś powodu włazy i grodzie, które w warunkach bojowych powinny być zamknięte, pozostawiono otwarte i wał ognia bez przeszkód przetoczył się przez korytarze i kajuty.
Przechył na bakburtę zwiększał się nieubłaganie i szybko, o mniej więcej stopień na minutę, gdyż woda swobodnie wlewała się do maszynowni, pozostali przy życiu marynarze ruszyli więc do szalup i pontonów (okręt miał ich w sumie 72), by przygotować ewakuację. Po około kwadransie przechył jakby się ustabilizował, co rozbudziło nadzieję na uratowanie krążownika, lecz te zaraz okazały się płonne. Osiemnaście minut po pełnej godzinie przechył wynosił już dwadzieścia stopni i fale zaczęły zalewać pokład, dodatkowo utrudniając ewakuację. Wielu marynarzy straciło wówczas życie, schodząc pod pokład i próbując wynosić rannych kolegów.
O godzinie 19:25 Zulu (czyli 16:25 czasu lokalnego) rozpoczęto znoszenie do pontonów najciężej rannych. Niestety Atlantyk surowo się z nimi obchodził, nie dość, że temperatura wody wynosiła mniej więcej 0 stopni Celsjusza, to jeszcze miotał pontonami o kadłub Belgrano. Jeden z nich fale pchnęły na postrzępiony metal wokół dziobowej dziury po torpedzie i guma natychmiast się rozerwała. Ludzi, którzy znaleźli się wówczas w wodzie, z trudem co prawda, ale jednak zdołano uratować. Morale na pokładzie pozostało wysokie do ostatnich chwil, załoga schodziła do szalup z hymnem Argentyny na ustach, a Héctor Bonzo pozostał na okręcie jak najdłużej się dało. Opuścił Belgrano dopiero z ostatnią grupką marynarzy, a wcześniej jeszcze jednego z nich – który cały czas był przy nim i mu pomagał – awansował. Niemniej jednak, choć w szeregi załogi nie wkradła się panika, ewakuacja wcale nie przebiegała tak wzorowo. Niektóre pontony oddalały się od krążownika z zaledwie trzema osobami na pokładzie, na innych znajdowało schronienie aż trzydzieści. Ponadto wszystko wskazuje, że zaniedbano nadania sygnału SOS do niszczycieli. Dopiero około 19:35 Zulu – z górą pół godziny od chwili, gdy torpedy przebiły kadłub krążownika – Bouchard zameldował przełożonym, że Belgrano stanął w dryf, prawdopodobnie uszkodzony, a łączność z nim jest niemożliwa. Dodał także, iż nie zaobserwowano żadnych eksplozji.
Kilka minut przed godziną 20:00 Zulu General Belgrano zniknął rufą w dół pod powierzchnią Oceanu Atlantyckiego. Pożegnały go okrzyki ¡Viva la Patria!, ¡Viva el Belgrano!.
Dopiero po północy dowódcy argentyńskiej floty połapali się, że właśnie utracili krążownik i że powinni zorganizować jakąś akcję ratunkową. Szalupy zlokalizowała dopiero załoga samolotu Lockheed P-2 Neptune nazajutrz o godzinie 13:15 czasu lokalnego. Do tego czasu wielu rozbitków utonęło. Kto nie zdołał wdrapać się do któregoś pontonu, nie miał szans. Wśród ciał unoszących się w wodzie nie odnaleziono ani jednego żywego człowieka. W sumie wraz z Generalem Belgrano poszło na dno 323 ludzi, w tym dwu cywilów przebywających wówczas na pokładzie.
Skutki
Najprościej rzecz ujmując, zatopienie Belgrano sparaliżowało argentyńską marynarkę wojenną do końca konfliktu. Od tamtego momentu okręty pod biało-błękitną banderą praktycznie nie wychodziły poza obszar swoich wód terytorialnych. Szczególnie zaś dotyczyło to Veinticinco de Mayo, którego komponent lotniczy przebazowano na lotnisko Río Grande w Ziemi Ognistej.
Oczywiście nastąpiły też konsekwencje krótkofalowe, na szczeblu taktycznym. Gdy tylko Woodward dowiedział się o wyeliminowaniu Belgrano, wezwał do siebie dwie fregaty i niszczyciel mające ostrzelać Stanley. Dlaczego, skoro właśnie zadał argentyńskiej flocie poważny cios? Prawdopodobnie obawiał się natychmiastowego kontrataku, dla którego najdogodniejszym celem byłyby okręty działające w pobliżu wybrzeża, gdzie miałyby ograniczone pole manewru. Niemniej jednak, zatopienie krążownika dało mu większe możliwości taktyczne i pozwoliło spokojniej przygotowywać operację desantową.
Według samego Woodwarda główną odpowiedzialność za zatopienie krążownika ponosi komandor Héctor Bonzo, którego oskarża nieomalże o bezmyślność. Twierdzi bowiem, że argentyński krążownik pruł naprzód tak, jakby jego dowódca był pewny, iż nic mu nie grozi, podczas gdy musiał wiedzieć o obecności wrogich okrętów podwodnych gdzieś w pobliżu.
Wymiar moralny
Jak wspomniano na wstępie, zatopienie Belgrano to najbardziej kontrowersyjny epizod wojny o Falklandy. Być może targnęło sumieniem Brytyjczyków bardziej niż dumą Argentyny. Do tamtej chwili społeczeństwo brytyjskie nie do końca zdawało sobie sprawę z tego, że ojczyzna toczy wojnę, a już na pewno nie z tego, na jaką skalę toczy wojnę. Wstrząs był tym większy, że pierwsze doniesienia mówiły o dziewięciuset ofiarach śmiertelnych.
Dla przeciwników politycznych Margaret Thatcher zatopienie Belgrano i zaostrzenie konfliktu było wodą na młyn: podawali w wątpliwość motywy pani premier i jej postawę etyczną, także Irlandczycy skorzystali z okazji, aby przedstawić nielubianą przez siebie polityk w jak najgorszym świetle. Ponadto jakiś czas później wszczęto śledztwo mające wyjaśnić, co tak naprawdę wiedziały w tamtym momencie osoby podejmujące decyzje w tej sprawie. Osobne baty dostały się załodze Conquerora za wywieszenie przy powrocie do portu flagi pirackiej – Jolly Rogera – w zgodzie z tradycją sięgającą czasów drugiej wojny światowej. Tu należy dopatrywać się odpowiedzi na pytanie, dlaczego Wreford-Brown nie skorzystał z okazji i nie zatopił do kompletu obu niszczycieli (trafienie Boucharda torpedą, która nie wybuchła, było wszak przypadkowe). Jak sam wspominał, „pani Thatcher bynajmniej nie podziękowałaby mi, gdybym załadował nowe torpedy i trafił nimi pozostałe dwa okręty”.
Sugerowano również, że Conqueror zatopił w istocie okręt-muzeum, tak przestarzały, że choć w czynnej służbie, to niemogący w jakikolwiek sposób zagrozić jednostkom Royal Navy. Jest to oczywiście nieprawda, głównie ze względu na wspomnianą wyrzutnię pocisków Exocet – może i zainstalowano ją tylko na próbę, niemniej jednak ona tam była i działała. Mendel pocisków kalibru 152 milimetry również bez trudu zatopiłby każdy brytyjski okręt, gdyby tylko argentyński krążownik zdołał podejść na odległość celnego strzału. Nie było zaś pewności, czy aby General Belgrano nie wykona niebawem zwrotu na północ, na dużo dlań bezpieczniejszą Płyciznę Burdwooda, by dokonać ataku rakietowego na brytyjskie okręty, podczas gdy z drugiej strony atakować będą samoloty z Veinticinco de Mayo. Ustalenia wywiadu wskazywały zaś, że takie były plany Argentyńczyków.
Trzeba pamiętać, że gdy toczy się wojnę, o zamiarach, możliwościach i słabościach nieprzyjaciela wiadomo mało, często wręcz nic, a więc kiedy ocenia się decyzje podejmowane przez generałów i admirałów, trzeba brać poprawkę na ich ówczesny stan wiedzy, odkładając na bok to, co wiedzieli oni w chwili, gdy podejmowali decyzje. Z perspektywy kontradmirała Woodwarda zespół Veinticinco de Mayo stanowił główne zagrożenie dla jego okrętów i to na nim chciał się skoncentrować. Miał informacje o kursie krążownika, co prawda nieprecyzyjne, ale i tak Zespół Bojowy 79.3 był jedynym zgrupowaniem argentyńskiej floty, o którego położeniu miał jakiekolwiek konkretne dane. Tymczasem Veinticinco de Mayo w każdej chwili mógł wypuścić samoloty; jak wspomniano, Woodward spodziewał się, że nastąpi to o świcie.
Oczywiście przeceniał zagrożenie ze strony lotniskowca, za to doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że szybki i zwrotny okręt nawodny wyposażony w pociski przeciwokrętowe to niebagatelny przeciwnik. Rok wcześniej to właśnie on, Woodward, na wspólnych manewrach z US Navy dowiódł, że można podejść niszczycielem na tyle blisko gotowego do boju amerykańskiego lotniskowca, aby odpalić cztery Exocety. Wiedział więc, być może nawet lepiej od nieprzyjaciela, jakie zagrożenie stwarza południowe ramię szczypiec, w których chciał go zamknąć Belgrano.
Z drugiej wszakże strony, kiedy o godzinie 11:00 Zulu atak wciąż nie nastąpił, Woodward zaczął przeczuwać, że tego dnia nie nastąpi już w ogóle; dowodzą tego zapisy w dzienniku kontradmirała z godziny 16:00 Zulu. Zachowywał jednak ostrożność – i słusznie, gdyż argentyńskie Super Étendardy z pociskami przeciwokrętowymi Exocet wystartowały z Rio Grande w kierunku floty ekspedycyjnej i jedynie problemy z tankowaniem w powietrzu zmusiły je do zawrócenia, nim mogły odpalić rakiety.
Wiemy więc, że Belgrano mógł stworzyć zagrożenie dla brytyjskich okrętów? Czy je stwarzał? Bezpośrednio na pewno nie, w każdym razie nie od chwili, gdy zmienił kurs krótko po godzinie 8:00 Zulu. O to zresztą chodziło we wspomnianym wyżej śledztwie, sprowokowanym ujawnieniem dokumentów rządowych przez niejakiego Clive’a Pontinga (został uniewinniony w procesie o naruszenie tajemnicy państwowej); dopiero wtedy społeczeństwo dowiedziało się, jakim kursem tak naprawdę szedł krążownik.
Zdaniem autora niniejszego artykułu odpowiedź na pytanie o zasadność zatopienia Belgrano może być tylko jedna: Margaret Thatcher, Sandy Woodward i Christopher Wreford-Brown podjęli słuszną decyzję. Postanowili bowiem chronić życie własnych żołnierzy za cenę życia żołnierzy nieprzyjacielskich, postanowili skorzystać z okazji, aby prewencyjnie ograniczyć potencjał militarny przeciwnika, który de facto sam rozszerzył strefę działań wojennych, przeprowadzając manewr oskrzydlający poza jej granicami. Czy Royal Navy miała się czego obawiać? Argentyńczycy dowiedli niebawem, że nawet ze sparaliżowaną flotą potrafią zadać nader bolesny cios. Wokół miejsca zatopienia Belgrano trwała jeszcze akcja ratunkowa, gdy Argentyńczycy przeprowadzili uderzenie odwetowe. Ofiarą argentyńskich samolotów padł niszczyciel HMS Sheffield. O tym wszakże w następnym artykule.
Bibliografia:
Duncan Anderson, The Falklands War. Osprey Publishing, 2002.
John Blundell, Margaret Thatcher: A Portrait of the Iron Lady. Algora, 2008.
D. George Boyce, The Falklands War. Palgrave Macmillan, 2005.
Adrian English, Battle for the Falklands (2): Naval Forces. Osprey Publishing, 1982.
Lawrence Freedman, The Official History of the Falklands Campaign. Routledge, 2005.
Lt Cmdr Steven R. Harper, Submarine Operations During the Falklands War. Naval War College, 17 czerwca 1994.
Alberto Hernández Moreno, „Historia de los cruceros argentinos”. Historia y Arqueología Marítima, histarmar.com.ar. Dostęp: 9 kwietnia 2012.
Wikipedia contributors. „Churchill class submarine”. Wikipedia, The Free Encyclopedia, 23 marca 2012. Dostęp: 1 kwietnia 2012.
Sandy Woodward, Patrick Robinson, One Hundred Days: The Memoirs of the Falklands Battle Group Commander. HarperPress, 2012.
„Borie”. Dictionary of American Naval Fighting Ships, history.navy.mil. Dostęp: 22 kwietnia 2012.
„Historia del Crucero En la Gesta de Malvinas”. Asociación Amigos del Crucero General Belgrano, aacrucerobelgrano.org.ar. Dostęp: 21 kwietnia 2012.
Przypisy
1. Według niektórych publikacji Belgrano nie miał już wówczas wyrzutni Exocetów, miały je za to oba niszczyciele.