Historia sprzedaży myśliwców Dassault Rafale do Indii będzie prawdopodobnie przez długie lata analizowana w gronie specjalistów od rynku zbrojeniowego jako najlepszy przykład historii z gatunku „a mogło być tak pięknie”. Tego typu opery mydlane były do tej pory domeną raczej świata piłki nożnej, gdzie transfery wielkich gwiazd ciągną się czasami przez pół sezonu, a media donoszą o coraz bardziej wygórowanych oczekiwaniach zainteresowanych klubów i samego piłkarza. Czytelnikom, którzy nie śledzili historii zakupu Rafale’i przez Nowe Delhi, przypomnijmy najpierw najważniejsze odcinki serialu:
- Indie wreszcie zamówiły Rafale’e
- Francja obiecuje Indiom dużą zniżkę
- Indie restartują przetarg na myśliwce wielozadaniowe
Wszystko wskazuje na to, że właśnie rozpoczyna się kolejny odcinek. Mimo że wydawało się, iż sprawa zakupu francuskich maszyn zmierza do szczęśliwego finału, w negocjacjach między Nowym Delhi a Paryżem znowu nastąpił impas. Największą kością niezgody jest kwestia offsetu.
Hindusi oczekują, że Dassault Aviation zainwestuje w Indiach „znaczący procent” dochodu ze sprzedaży myśliwców. Jest to szczególnie istotne ze względu na losy zakładów Hindustan Aeronautics Limited. To w nich miało powstać 112 ze 126 samolotów, których zakup planowano w ramach programu MMRCA, Nowe Delhi szuka więc innych sposobów, aby rozwinąć największe indyjskie przedsiębiorstwo lotnicze.
Kontrowersje wzbudza także cena samych płatowców. Hindusi domagają się zniżki ze względu na to, że nie dojdzie do transferu technologii.
(thediplomat.com; fot. Łukasz Golowanow, Konflikty.pl)