Nowy rok budżetowy w siłach zbrojnych Stanów Zjednoczonych, który rozpoczął się 1 października, nie kazał, niestety, zbyt długo czekać na kolejne wypadki w lotnictwie marynarce wojennej. Oba zdarzenia zakwalifikowano do kategorii A, czyli poziomu strat liczonych w milionach dolarów.

4 października w pobliżu NAS Lemoore w Kalifornii zapalił się F/A-18F Super Hornet należący do eskadry VFA-22 „Fighting Redcocks”. Do pożaru doszło w prawym silniku, w chwilę po starcie myśliwca do lotu szkoleniowego. Załodze udało się zawrócić i bezpiecznie wylądować. Okoliczności wypadku nasuwają pewne skojarzenia z marcową katastrofą F/A-18F i pożarem australijskiego EA-18G w styczniu.

9 października w bazie lotniczej Kadena w Japonii doszło natomiast do kolizji dwóch śmigłowców HH-60H. Jest to drugi w ciągu trzech miesięcy wypadek Seahawka z udziałem maszyn z eskadry HSC-85 „Firehawks”. Tym razem jednak, szczęśliwie, nikt z załóg ani personelu naziemnego nie doznał obrażeń.

Jak twierdzi Jason Paladino ze strony The Atlantic Monthly, sytuacja w lotnictwie US Navy i US Marine Corps jest na tyle poważna, że Naval Safety Center, komórka zajmująca się prowadzeniem baz danych incydentów z udziałem samolotów i śmigłowców, od marca ograniczyła publiczny dostęp do swych statystyk. Oficjalnym powodem utajnienia bieżących informacji o wypadkach było przeprojektowanie witryny.

Zobacz też: Brawura pilotów przyczyną wypadku T-45C

(military.com, theatlantic.com; na fot. MH-60S z HSC-85 bierze udział w akcji gaszenia pożarów lasów wokół San Diego w październiku 2007 roku)

US Navy / Mass Communication Specialist 2nd Class Chris Fahey