W Royal Navy nastąpiła sytuacja, do której teoretycznie nigdy nie powinno było dojść. Cała szóstka niszczycieli typu 45 – jedynych niszczycieli brytyjskiej marynarki – przebywa obecnie w porcie.

Ze względu na awarię śruby HMS Diamond (D34) musiał przerwać misję na wodach Morza Śródziemnego i Zatoki Perskiej i wrócić do bazy macierzystej. Rozpoczęty 5 września i zaplanowany na dziewięć miesięcy rejs trzeba było skrócić do trzech. Okręt wczoraj zawinął do Portsmouth. Dołączył tam do pięciu jednostek siostrzanych.

Niszczyciele typu 45 od dawna uchodzą za awaryjne i nadmiernie głośne (zobacz też: Kolejne problemy niszczycieli typu 45). Usterka Diamonda, mimo że wystąpiła de facto w układzie napędowym, nie ma jednak związku z wcześniejszymi awariami napędu okrętów tego typu.

A co z pozostałymi niszczycielami?

HMS Daring po powrocie z Zatoki Perskiej w maju tego roku pełni funkcję stacjonarnego okrętu szkolnego, co jest konsekwencją braku marynarzy. HMS Dauntless czeka na remont, a HMS Defender jest właśnie remontowany, ale prace na nim zbliżają się już do pomyślnego końca.

Najszybciej powinien wrócić na morze HMS Duncan, którego pobyt w porcie ma charakter rutynowy. Również HMS Dragon jest w gotowości operacyjnej, ale dopiero co zakończył rejs, w którego trakcie uczestniczył w próbach morskich lotniskowca HMS Queen Elizabeth.

Tymczasem wyceniana na 280 milionów funtów modyfikacja układów napędowych niszczycieli, mająca zaradzić wciąż powtarzającym się problemom, ruszy prawdopodobnie dopiero w roku 2019.

Zobacz też: Skandale narkotykowe i obyczajowe na brytyjskim boomerze

(forces.net, portsmouth.co.uk, savetheroyalnavy.org)

PO(Phot) Paul Punter / Crown Copyright