Brytyjskie wojska lądowe przeprowadziły serię ćwiczeń z użycie pojazdów bezzałogowych i autonomicznych. Podobnie jak wiele innych państw również Albion nie chce przespać zbliżającej się wielkimi krokami robotyzacji sił zbrojnych.
Ćwiczenia przeprowadzone na równinie Salisbury trwały cały grudzień. W ich trakcie przetestowano ponad pięćdziesiąt systemów, zarówno lądowych, jak i powietrznych. Pojazdy testowano w różnych warunkach terenowych i atmosferycznych. W ćwiczeniach wzięło udział ponad dwustu żołnierzy wojsk lądowych, Royal Marines, lotnictwa i US Army.
Jeden ze scenariuszy wykorzystał roboty saperskie do utorowania drogi dla piechoty zmechanizowanej. Całość operacji nadzorował czterowirnikowiec, przesyłający obraz terenu w podczerwieni.
Dowódca brytyjskich wojsk lądowych, generał Mark Carleton-Smith, zwrócił się do ministerstwa obrony o przyspieszenie wprowadzania do służby testowanych robotów i dronów. Część badanych systemów miałby trafić do jednostek w ciągu dwunastu do osiemnastu miesięcy. W ciągu najbliższej dekady brytyjskie siły zbrojne chciałyby przeznaczyć na zakup różnych bezzałogowców 22 miliardy funtów.
Jak zawsze pojawiają się jednak problemy. Do tej pory współpraca między siłami zbrojnymi i przemysłem pomijała systemu bezzałogowe i autonomiczne, Brytyjczycy mają więc dużo do nadrobienia. Konieczne jest także opracowanie procedur zakupów, eksploatacji i wykorzystania bojowego takiego sprzętu. Koordynujący grudniowe ćwiczenia podpułkownik Nick Serle zwraca uwagę na jeszcze jeden, rzadko poruszany problem. Wykorzystanie licznych robotów i dronów transmitujących olbrzymie ilości danych prowadzi do „tłoku w eterze”. Nakładające się częstotliwości często zakłócały przesył danych i utrudniały działania.
Zobacz też: Estonia szykuje się do robotyzacji sił zbrojnych
(c4isrnet.com)