Amerykańska marynarka wojenna nie zamierza poprzestawać na obietnicach, jeżeli chodzi o uczynienie przydziałów bojowych jej okrętów mniej przewidywalnymi. Dowodem na to ma być wracający do bazy w Norfolku w tym tygodniu, po zaledwie trzech miesiącach rejsu, lotniskowiec USS Harry S. Truman (CVN 75) typu Nimitz, któremu towarzyszyła wzmocniona eskorta niszczycieli.
US Navy podkreśla, że powodem tak szybkiego powrotu lotniskowca nie jest usterka techniczna ani żadne inne nieprzewidziane okoliczności. Jak mówi admirał Christopher Grady, szef US Fleet Forces Command, dowództwa odpowiedzialnego za ruchy grupy bojowej Trumana, wszystkie jednostki są w pełni gotowe do realizacji zadań i będą w stanie wyjść w kolejny rejs, gdy tylko zaistnieje taka potrzeba.
Wedle dalszej części oficjalnego oświadczenia cele misji Trumana, którymi były prowadzenie lotów nad Syrią i wzmacnianie relacji z europejskimi sojusznikami USA, zostały osiągnięte. Gdy okręty i samoloty powrócą do swoich baz, będą na nich wykonywane rutynowe prace remontowo-naprawcze. Personel zaś będzie miał szansę na zdobywanie i podnoszenie kwalifikacji oraz spędzenie czasu z rodzinami.
Podczas rejsu lotniskowiec wziął udział w manewrach BALTOPS 2018 oraz przeprowadził kolejne ćwiczenia z udziałem francuskich Rafale’i i z włoskimi siłami powietrznymi. Pojawił się również na najgłębszej części Atlantyku, w miejscu, które serwis USNI News określił jako dyżurny punkt spotkań floty przeciwpodwodnej NATO w czasach zimnej wojny, a które leżało będzie na obszarze działania reaktywowanej 2. Floty.
Zobacz też: Francuscy policjanci zagubieni na Ike’u
(navy.mil, usni.org; na fot. USS Harry S. Truman w asyście niemieckiej fregaty Hessen)