W dniu zerwania stosunków dyplomatycznych przez państwa arabskie z Katarem Recep Tayyip Erdoğan próbował interweniować, ale później na specjalnie zwołanej sesji parlamentu zdecydowano o wysłaniu do Kataru 3 tysięcy żołnierzy. Jak uzasadniono, oba państwa stawiają czoła tym samym zagrożeniom. Turcja od 2016 roku posiada w Dosze bazę wojskową, w której do tej pory stacjonowało 150–300 żołnierzy.
Turcja i Katar znajdują się w coraz większej izolacji międzynarodowej. Turcja za sprawą pogłębiającego się autorytaryzmu prezydenta Erdoğana (zobacz też: Sytuacja w Turcji zwiększy znaczenie Krety), a Katar przez wspieranie terroryzmu i więzi z Iranem, który jest głównym rywalem Arabii Saudyjskiej w regionie Zatoki Perskiej. Decyzja Turcji o wysłaniu żołnierzy do Kataru scementuje dwustronne więzi, ale eliminuje Ankarę z grona potencjalnych mediatorów w sporze między Katarem a innymi państwami arabskimi.
Turecki ruch jest bardzo niebezpieczny, zwłaszcza jeśli miałoby dojść do saudyjskiej interwencji wojskowej w Katarze. W obliczu pozycji gospodarczej państw bojkotujących Katar każdy kraj opowiadający się po jego stronie musi być bardzo ostrożny.
Biorąc pod uwagę specjalne stosunki Turcji ze Stanami Zjednoczonymi, Rosją, a nawet Iranem, kraj ten mógł odgrywać kluczową rolę w zapewnieniu pokoju w regionie. Jednak teraz, mimo że tureccy żołnierze z pewnością nie wezmą udziału w walce w przypadku ewentualnej arabskiej inwazji na Katar, pozycja Ankary jako bezstronnego mediatora znacznie się pogorszyła.
Decyzja Turcji ma jednak również podłoże ekonomiczne. Od pewnego czasu Katar jest najbardziej aktywnym zagranicznym inwestorem w Turcji i przez ostatnie dwa lata wpompował w tamtejszą gospodarkę 19 miliardów dolarów, kupując między innymi spółki Digiturk czy Finansbank. Ponadto w 2015 roku oba kraje podpisały długoterminowa umowę na dostawę do Turcji gazu, a dwa miesiące temu Katar zamówił 1500 tureckich samochodów opancerzonych.
(voanews.com)
