Przyszłość rodem z „Gwiezdnych wojen” jest bliżej, niż mogłoby nam się wydawać. Już wcześniej broń laserową postanowiono montować na dronach, samolotach (zobacz też: Laserowa obrona myśliwców), pojazdach kołowych i okrętach, teraz przyszła zaś kolej na wiropłaty.

W ubiegłym tygodniu firma Raytheon we współpracy z biurem programu Apache i dowództwem wojsk specjalnych US Army przeprowadziła zakończony sukcesem test uzbrojenia laserowego na śmigłowcu AH-64. Urządzenie zademonstrowano na poligonie rakietowym White Sands w stanie Nowy Meksyk.

Laserowy zasobnik z powodzeniem namierzał cel i raził go wysokoenergetycznym promieniem. Próby przeprowadzono w różnych stanach lotu, w wielu zakresach prędkości i wysokości. Test dowiódł zarówno skuteczności układów naprowadzania broni, jak i jej zdolności do odpowiedniego skupiania wiązki.

Zasięg skutecznego strzału wyniósł zaledwie 1400 metrów w linii prostej. Według blogerów Davida Axe’a i Tylera Rogowaya, bardziej dopracowana broń laserowa na śmigłowcach może jednak wkrótce stać się środkiem rażenia tanim i o niespotykanej dotąd precyzji, minimalizującym zniszczenia infrastruktury i straty wśród ludności cywilnej skuteczniej niż działko czy pociski kierowane APKWS.

Nie oznacza to jeszcze użycia lasera do niszczenia czołgów. Scenariuszami idealnymi dla ataku wiązką laserową mogłyby być natomiast unieruchamianie samochodu bez ranienia jadących nim ludzi, odcięcie zasilania obiektu czy zlikwidowanie stanowiska snajpera. W wojnach asymetrycznych urządzenie mogłoby służyć do bardzo selektywnego zwalczania siły żywej, dając dodatkowy efekt psychologiczny.

Dalsze badania mają sprawdzać odporność laserowego zasobnika na długotrwałe wibracje, unoszący się kurz, a nawet podmuch powietrza z wirnika. Rozmiary urządzenia, które jest wielkości standardowego zbiornika dodatkowego, sugerują, że jego wprowadzenie do służby mogłoby nastąpić stosunkowo szybko.

Zobacz też: YAL-1 – laserowy łowca rakiet

(verticalmag.com, raytheon.com)

Capt. Brian Harris, US Army