Amerykański ośrodek badawczy Stratfor przyjrzał się bliżej planom Japonii i Korei Południowej związanym z pozyskaniem okrętów lotniczych zdolnych do bazowania samolotów. Wnioski z analizy są generalnie pozytywne, lecz wskazują słabości obu państw.
Pod koniec ubiegłego roku pojawiły się doniesienia o zainteresowaniu Korei Południowej i Japonii myśliwcami F-35B. W obu wypadkach samoloty miałyby trafić na pokłady zmodernizowanych uniwersalnych okrętów desantowych typu Dokdo i niszczycieli śmigłowcowych typu Izumo. Stratfor brałby pod uwagę również okręty typu Hyūga (na zdjęciu Ise z lotniskowcem USS John C. Stennis). W obu wypadkach motywacja jest taka sama: rozbudowa chińskiej marynarki wojennej i północnokoreański program jądrowy. Dla Korei Południowej dodatkowym argumentem są również nie najlepsze relacje z Japonią.
Stratfor zauważa, że w obecnej sytuacji geopolitycznej pozyskanie lotniskowców przez potęgi morskie, jakimi są Japonia i Korea Południowa, wydaje się tylko kwestią czasu. Oba kraje przyjmują jednak ze względów budżetowych ograniczone rozwiązania. Po modernizacji Dokdo będzie mógł przenosić do piętnastu samolotów i śmigłowców, natomiast Izumo – do dwudziestu.
To zdecydowanie mniej niż chińskie lotniskowce Liaoning i Shandong, nie wspominając o budowanym okręcie typu 002. Ośrodek szacuje liczebność grupy pokładowej tego ostatniego na pięćdziesiąt pięć maszyn. Do tego należy jeszcze doliczyć budowane i planowane śmigłowcowce desantowe typu 075.
Południowokoreańskie i japońskie okręty nie będą więc poważnymi przeciwnikami chińskich okrętów. Mimo to zdaniem autorów analizy ich przebudowa poważnie zwiększy potencjał obu marynarek. Floty Japonii i Korei Południowej zyskają lepsze zdolności w zakresie ochrony morskich szlaków komunikacyjnych, obrony powietrznej i atakowania odległych celów lądowych. Jest to więc krok uzasadniony, który jednak przyczyni się do dalszego nakręcenia wyścigu zbrojeń w Azji Wschodniej.
Zobacz też: Japońskie F-35B już w 2026?
(stratfor.com)