Był 10 kwietnia 2012, trwał jeden z wielu patroli US Army w Afganistanie. Sierżant sztabowy Travis Mills wszedł na minę pułapkę. Należał wtedy do 82. Dywizji Powietrznodesantowej i była to jego trzecia tura w Afganistanie. W efekcie obrażeń po wybuchu amputowano mu obie ręce i obie nogi.
Jak wspominają osoby obecne przy nim po zdarzeniu, sierżant, mimo odniesionych ran, wciąż dopytywał o los innych żołnierzy, którzy byli z nim na patrolu. Jego żona, poinformowana o wydarzeniu, początkowo nie mogła uwierzyć, że mąż wciąż żyje. Sierżant Mills stał się jednym z pięciu weteranów działań w Iraku i Afganistanie, którzy mimo utraty wszystkich kończyn przeżyli. W jego przypadku rehabilitacja trwała dziewiętnaście miesięcy.
Chociaż większość osób na jego miejscu ograniczyłaby się do smutnej wegetacji, sierżant nie złożył broni. We wrześniu 2013 założył organizację non-profit Travis Mills Foundation, pomagającą rannym w boju weteranom. Prowadzi też własną firmę zajmującą się doradztwem i wykładami na terenie całych Stanów Zjednoczonych. Mimo niewyobrażalnego uszczerbku na zdrowiu Mills – poruszając się na protezach – biega, pływa, tańczy, karmi swoje dziecko, jeździ samochodem i na rowerze.
Na podstawie swoich przeżyć sierżant sztabowy Mills napisał książkę „Tough As They Come” (nieprzetłumaczoną na język polski), która trafiła na amerykańskie listy bestsellerów. Powstał także film dokumentalny pod tytułem „Travis: A Soldier’s Story”.
Z początkiem 2017 roku portale zajmujące się kinem obiegła informacja, że na podstawie biografii Travisa Millsa ma powstać film fabularny. Rolę głównego bohatera miałby grać Adam Driver, znany ostatnio między innymi z „Gwiezdnych Wojen. Przebudzenia mocy”. W opiekującego się Travisem po powrocie teścia wcieliłby się zaś sam Sylwester Stallone. Odtwórca ról Rambo i Rocky’ego po raz pierwszy od siedmiu lat byłby też reżyserem. Na początku stycznia trwały negocjacje między agentami obu aktorów a wytwórnią 20th Century Fox, ponoć bardzo zainteresowaną projektem.
Rambo i Kylo Ren, jakich nie znamy
Jak na ironię, Sylwester Stallone, który w „Rambo III” grał postać żołnierza walczącego ze „złymi” wówczas Rosjanami u boku talibów, prywatnie znalazł się całkiem po przeciwnej stronie barykady. Siedemdziesięcioletni aktor otrzymał niedawno propozycję objęcia wysokiego stanowiska w administracji prezydenta Trumpa. Odmówił jednak, twierdząc, że woli spędzać swój czas zwracając uwagę społeczeństwa na potrzeby wracających z wojen weteranów, poranionych fizycznie i psychicznie, którym nieraz brak pracy, dachu nad głową lub środków do życia.
Ciekawa jest także historia o połowę młodszego Adama Drivera, który przed rozpoczęciem kariery aktorskiej służył w US Marine Corps. Zaciągnął się do marines w 2001 roku, tuż po atakach na World Trade Center. Przydzielony do 1. Batalionu 1. Pułku Piechoty Morskiej w Camp Pendleton w Kalifornii, służył przy obsłudze moździerza. Jego jednostka miała zostać wysłana do Iraku.
Dobrze zapowiadający się starszy szeregowy Driver po ponad dwóch latach nie mógł jednak kontynuować służby z powodów zdrowotnych, gdyż złamał mostek podczas górskiej jazdy na rowerze. Jak powiedział potem w jednym z wywiadów, konieczność porzucenia piechoty morskiej była dla niego bolesnym przeżyciem. Wraz z poślubioną w 2013 roku Joanne Tucker założył organizację Art in the Armed Forces, zajmującą się przygotowywaniem wydarzeń artystycznych dla personelu amerykańskich sił zbrojnych.
Zobacz też: „Łotr 1” jako uniwersalny obraz wojny i terroru?
(travismills.org, slashfilm.com, taskandpurpose.com)