Kilka dni temu pisaliśmy o rzekomym spotkaniu F-22 z Su-35 na syryjskim niebie. Zdarzenie owo, do którego miało dojść 23 listopada, znamy wyłączenie w wersji rosyjskiej. USAF oświadczył, że w ogóle do niego nie doszło. W tym kontekście nabiera wagi informacja, którą podali właśnie Amerykanie: przedwczoraj nastąpiło jakoby drugie (czy może pierwsze?) spotkanie Raptora z rosyjskimi samolotami w ciągu ostatniego miesiąca, do tego spotkanie bliźniaczo podobne do opisywanego wcześniej przez Rosjan.

– 13 grudnia dwa rosyjskie Su-25 wleciały w koordynowaną przestrzeń powietrzną Koalicji po wschodniej stronie rzeki Eufrat, opodal [miasta] Abu Kamal w Syrii, i zostały wkrótce przechwycone przez dwa F-22A Raptory zapewniające osłonę z powietrza sojuszniczym siłom lądowym prowadzącym działania przeciwko ISIS – głosi oświadczenie wygłoszone przez rzecznika CENTCOM-u, pułkownika Damiena Pickarta.

Zbliżywszy się do „Frogfootów”, Raptory wypuściły flary i paski aluminiowe w charakterze ostrzeżenia. Jest to najważniejszy punkt wspólny relacji z 23 listopada i 13 grudnia. Zdaje się on potwierdzać (niezależnie od tego, czy którakolwiek strona kłamie), że Rosjanie z zasady ignorują wezwania przez radio, także na częstotliwości awaryjnej.

– W pewnym momencie jeden Su-25 podleciał do F-22A na tyle blisko, że ten musiał wykonać agresywny manewr, aby uniknąć kolizji w powietrzu – mówił Pickart. Według Rosjan 23 listopada to Raptor wykonywał agresywne i niebezpieczne manewry.

Tym razem incydent rozgrywał się aż przez czterdzieści minut. Su-25 prawdopodobnie czekały na wsparcie rosyjskich myśliwców, gdyż w końcu na miejscu zjawił się również Su-35. Obecność najnowocześniejszego myśliwca służącego w rosyjskim lotnictwie to kolejna zbieżność między oboma relacjami. Pickart podkreślił jednak, iż Su-35 był uważnie śledzony przez drugiego Raptora.

Ostatecznie wszystkie rosyjskie samoloty wróciły na zachodnią stronę Eufratu.

Rosyjski Su-25 lądujący w bazie Humajmim (fot. Mil.ru, Creative Commons Attribution 4.0 International)

Rosyjski Su-25 lądujący w bazie Humajmim
(fot. Mil.ru, Creative Commons Attribution 4.0 International)

Koryto tej słynnej rzeki, będącej świadkiem tysięcy lat rozwoju cywilizacji ludzkiej, stanowi obecnie swoistą żelazną kurtynę między siłami prorosyjskimi i proamerykańskimi walczącymi z samozwańczym Państwem Islamskim. Obie strony ustaliły pewne reguły współpracy i zażegnywania sytuacji konfliktowych (między innymi stworzono specjalną linię telefoniczną). Pomimo to rosyjskie i syryjskie samoloty, jak twierdzi Pentagon, wbrew porozumieniu wlatują na wschodnią stronę Eufratu po sześć, osiem razy dziennie.

Co ciekawe, o ile wcześniej Amerykanie zaprzeczali temu, że Raptor dał się odpędzić rosyjskiemu myśliwcowi, o tyle teraz zaprzeczają Rosjanie. „Niektóre amerykańskie i brytyjskie media kolejny raz próbują przedstawić pożądane jako rzeczywiste”, głosi oświadczenie rosyjskiego ministerstwa obrony cytowane przez podległą Kremlowi agencję Sputnik. Według Moskwy „Frogfooty” eskortowały konwój humanitarny (po „rosyjskiej” stronie Eufratu), a Raptory usiłowały im przeszkadzać.

– Największą obawą koalicji jest to, że strącimy rosyjski samolot, ponieważ jego zachowanie zostanie uznane za zagrożenie dla naszych sił powietrznych lub lądowych – mówił Pickart. – Nie jesteśmy tu po to, aby walczyć z Rosjanami czy Syryjczykami. Skupiamy się na pokonaniu ISIS. Pomimo to jeśli ktoś zagrozi siłom koalicji czy też siłom partnerskim w powietrzu i na ziemi, będziemy ich bronić.

Zobacz też: Rosja chce sprzedać Syrii samoloty i śmigłowce

(airforcetimes.com, military.com, thedrive.com, sputnik.com)

US Air Force / Senior Airman Clay Lancaster