Podczas przemówienia na forum ONZ we wtorek 25 września prezydent Demokratycznej Republiki Konga Joseph Kabila wezwał społeczność międzynarodową do wycofania sił stabilizacyjnych MONUSCO z jego kraju. Według urzędującego od 2001 roku Kabili obecność obcych wojsk może zakłócić przebieg nadchodzących wyborów prezydenckich.

Kabila wielokrotnie wyrażał niezadowolenie z powodu obecności oddziałów międzynarodowych na terytorium DRK. Polityk będący jednym z głównych odpowiedzialnych za wieloletni kryzys w kraju stwierdził, że misja MONUSCO okazała się całkowitą porażką ze strony społeczności międzynarodowej. Wobec wyraźnego braku postępu w zapewnieniu trwałego pokoju prezydent wezwał do zakończenia operacji.

Zupełnie inaczej sytuację w kraju postrzegają jego obywatele. Johnson Ishara, przewodniczący młodzieżowego parlamentu w Północnym Kiwu, stwierdził, że skoro giną cywile, widać, że rząd nie wypełnia swojego obowiązku ochrony mieszkańców. Ataki grup paramilitarnych i rozprzestrzeniający się wirus ebola sprawiają, że sytuacja w Demokratycznej Republice Konga pozostaje tragiczna.

Mimo niepozostawiających wątpliwości raportów WHO i organizacji pozarządowych prezydent Kabila stwierdził, że DRK nie jest państwem upadłym.

Zobacz też: Afrykańscy partyzanci wybierają kłusownictwo zamiast walki

(rfi.fr)