Według raportu przygotowanego przez organizację Oceans Beyond Piracy liczba ataków pirackich na morzach i oceanach znowu rośnie. Największe zmiany zanotowano na wodach Karaibów i Ameryki Łacińskiej.

Najlepiej wygląda sytuacja w Azji. W roku 2016 odnotowano 129 aktów piractwa, w roku ubiegłym – 99. Jest to zasługą zdecydowanych działań podejmowanych zwłaszcza przez państwa Azji Południowo-Wschodniej. Filipiny, Indonezja i Malezja prowadzą wspólne patrole w szczególnie niebezpiecznych rejonach. Zwiększyły się również nakłady na zapewnienie bezpieczeństwa żeglugi, sama Malezja wydała na ten cel w 2017 roku łącznie 23 miliony dolarów. Niestety na azjatyckich wodach ofiarą pirackich ataków padło w ubiegłym roku prawie dwa tysiące marynarzy.

Gdzie indziej sytuacja nie wygląda już tak dobrze. W Afryce Zachodniej liczba pirackich napadów utrzymuje stały poziom, a u wybrzeży Somalii aktywność piratów wzrosła dwukrotnie. W 2016 toku odnotowano 27 napadów, w 2017 – już 54. Przyczyn pogorszenia sytuacji w Rogu Afryki upatruje się nie tylko w sytuacji w Somalii, lecz również w wojnie domowej w Jemenie.

Największe zaskoczenie budzi wzrost aktywności piratów na zachodniej półkuli, zwłaszcza na Karaibach. W roku 2016 zgłoszono 27 ataków, w roku ubiegłym już 71, a ich ofiarą padły 854 osoby. Głównym celem piratów stały się luksusowe jachty. Co gorsza, najprawdopodobniej duża część przypadków nie jest z różnych względów zgłaszana.

Zmiana celów i środki zaradcze

Co ciekawe, globalnie głównym celem piratów stały się tankowce transportujące nieprzetworzoną ropę naftową. Wiązane jest to ze wzrostem cen tego surowca. W poprzednich latach największe zyski z piractwa przynosiły porwania dla okupu statków wraz z załogami. Z kolei uprowadzone jachty często służą do przemytu narkotyków.

Piraci wracają na Karaiby | Konflikty.pl

Motorówka piratów zniszczona przez US Navy u wybrzeży Dżibuti
(fot. US Navy / Mass Communication Specialist 2nd Class Jason R. Zalasky)

Zmiana sytuacji spowodowała powrót zainteresowania armatorów wynajmowaniem uzbrojonej ochrony, złożonej najczęściej z byłych żołnierzy sił specjalnych. Największy problem stanowi prawo, nienadążające za rzeczywistością.

Według obowiązujących przepisów działania ochroniarzy mogą się ograniczać do strzałów ostrzegawczych i celowania w silniki pirackich łodzi. Powoduje to, że kapitanowie i armatorzy nie informują o udanym odparciu ataku lub unikają szczegółów.

Sytuacji nie ułatwia również wiele państw. Na przykład Nigeria nie pozwala na swoich wodach korzystać z usług najemników, oferując w zamian zaokrętowanie nigeryjskich żołnierzy. Prowadzi to do sytuacji, w której nie wiadomo, czyje polecenia są dla takiego oddziału na pokładzie statku ważniejsze: władz Nigerii czy kapitana? Z tego powodu wielu armatorów rezygnuje z ochrony sił regularnych.

Zobacz tez: An-2: północnokoreański przepis na STOL i stealth?

(welt.de)

Dutch Ministry of Foreign Affairs