Siły zbrojne Stanów Zjednoczonych chcą powoli kończyć z przestarzałą ideą plastikowych kart dostępu do swoich pomieszczeń i urządzeń. Tożsamość urzędników wojskowych sprawdzana ma być na podstawie… indywidualnej specyfiki używania przez nich klawiatury.
Wystarczy trzy do pięciu sekund, w których trakcie użytkownik uderza w klawisze od dwunastu do dwudziestu pięciu razy, aby oprogramowanie Biotracker rozpoznało jego indywidualne cechy i odróżniło go od innych osób w organizacji. Jak twierdzą programiści, system potrafi sprawdzić, czy osoba korzystająca z komputera jest tym, za kogo się podaje, oraz wykryć wszelkie przypadki złamania zabezpieczeń lub porwania tożsamości.
Na podstawie dwudziestominutowej próbki oprogramowanie tworzy profil każdego urzędnika. Analizie podlega tempo i rytm pracy z klawiaturą oraz indywidualne skłonności poszczególnych osób do dłuższego lub krótszego naciskania na określone klawisze. Jeśli okaże się, że ktoś korzystający z rządowego komputera stacjonarnego lub laptopa nie odpowiada profilowi w bazie, powiadomione mogą zostać odpowiednie służby.
Pentagon już w 2015 roku zapowiadał, że chce używać nowocześniejszych zabezpieczeń. Karta może bowiem zostać skradziona, a pracownik może też zapomnieć się wylogować, pozostawiając wolny dostęp do danych osobom nieupoważnionym. Krótkoterminowy kontrakt na pilotażowe wprowadzenie Biotrackera do jednej z agencji Departamentu Obrony otrzymała kanadyjska firma Plurilock Security Solutions.
Rozpoznawanie z klawiatury na pewno nie będzie jedynym sposobem na identyfikację wojskowych i cywilnych pracowników administracyjnych, ale należałoby do wielopoziomowego systemu zabezpieczeń. Na razie tradycyjne karty identyfikacyjne pozostają wciąż główną przepustką do budynków, lecz już nie do systemów informatycznych amerykańskich sił zbrojnych.
Zobacz też: Trwają prace nad oszukaniem systemów rozpoznawania twarzy
(defenseone.com)