Władze Nowej Zelandii opublikowały wreszcie oczekiwaną od ponad roku Białą Księgę dotyczącą polityki obronnej kraju do roku 2040. Dokument okazał się przykrym rozczarowaniem, brak w nim konkretnych danych, planów, a wiele istotnych kwestii zostało pominiętych.
W Białej Księdze nie znalazło się nic na temat kierunków modernizacji sił zbrojnych, planowanych zakupów sprzętu, ani wydatków na obronę. W tekście nie znalazło się nawet żadne odniesienie do aktualnego budżetu ministerstwa obrony. W analizie sytuacji politycznej pojawiają się natomiast sprzeczności. Zdaniem aktorów dokumentu sytuacja w Azji rozwija się w dobrym kierunku, jednak nieco dalej stwierdzają, że napięcia w regionie są większe niż pięć lat temu. Co jeszcze bardziej zaskakujące przy podkreśleniu znaczenia sojuszu z Australią, ani słowem nie wspomniano o odgrywającej coraz większą rolę Indonezji, czy strategicznie położonej Papui-Nowej Gwinei. Dużo uwagi poświęcono natomiast Antarktydzie.
Według Petera Jenningsa z Australijskiego Instytutu Polityki Strategicznej Nowozelandczycy zapadli na jakiś „kryzys egzystencjalny” obejmujący kształt, cele i kierunki rozwoju polityki obronnej. Jego zdaniem zaangażowanie Wellington w strefie Antarktydy jest jak najbardziej uzasadnione, jednak wobec rozwoju sytuacji w Azji to kierunek drugorzędny, a rząd Nowej Zelandii po prostu chowa głowę w piasek.
(aspistrategist.org.au; fot. U.S. Navy photo/ Mass Communication Specialist 2nd Class (SW/AW) Andrew Meyers)