Czeski generał Petr Pavel, stojący na czele Komitetu Wojskowego NATO i będący de facto drugim najważniejszym oficerem w strukturach Sojuszu Północnoatlantyckiego, zapowiedział, że jeśli Turcja sfinalizuje zakup systemu przeciwlotniczego S-400, NATO będzie zmuszone do wyciągnięcia konsekwencji. Pavel podkreślił, że chociaż każdy kraj ma prawo podejmować własne decyzje, wprowadzenie S-400 do służby uniemożliwi Ankarze udział w zintegrowanych NATO-wskich systemach obrony powietrznej.
– Zasada suwerenności oczywiście ma zastosowanie przy zakupach uzbrojenia, lecz podobnie jak każdy kraj może suwerennie podejmować decyzje, może też suwerennie stawiać czoła ich konsekwencjom – oznajmił Pavel.
S-400 stał się kolejną kością niezgody w stosunkach na linii Ankara–Waszyngton i Ankara–NATO. W lipcu skandal, który wybuchł podczas wizyty Recepa Tayyipa Erdoğana w USA, sprawił, że pojawiły się głosy nawołujące do wykluczenia Turcji z grona użytkowników F-35 (zobacz też: Tureckie F-35 pod znakiem zapytania). Sprawa wkrótce przycichła, ale zamieszanie wokół S-400 może tchnąć w nią nowe życie.
Jeśli Turcja zechce grać na dwa fronty, może to oznaczać poważne zagrożenie dla Lightninga II. Uzyskawszy dostęp do danych z systemu S-400 zebranych podczas najzupełniej rutynowych ćwiczeń tureckich sił zbrojnych, Rosjanie mogliby przygotować się do zwalczania najnowocześniejszego amerykańskiego myśliwca. A NATO teoretycznie mogłoby nie mieć o tym pojęcia.
Słowa czeskiego generała – jak łatwo się domyślić – wzbudziły oburzenie w Turcji. Najpoczytniejszy dziennik Hürriyet nazwał jego wypowiedź skandaliczną.
Zobacz też: Silniki Caterpillara dla tureckich czołgów?
(defensenews.com, hurriyet.com.tr)